Do zdarzenia doszło w lutym ubiegłego roku, w mieszkaniu na Popowicach. Katarzynę poznał przez internet kilka miesięcy wcześniej. On mieszkał na drugim końcu Polski, ona we Wrocławiu. Zaczęli się wymieniać mailami, potem odwiedzali się.
Wreszcie Tomasz przyjechał do Wrocławia i zamieszkał ze swoją internetową znajomą. Był początek 2018 roku. Ona zaszła w ciążę. Ale po kilku tygodniach mieszkania razem doszła do wniosku, że nie chce związać się z Tomaszem na stałe. Oznajmiła, że chce się rozstać.
Po południu 2 lutego doszło do awantury. Katarzyna poszła do łazienki. Chciała się przebrać i wyjść z mieszkania na zawsze zostawiając swojego partnera. Wtedy on porwał z kuchni nóż, wszedł do łazienki i przyłożył jej go do szyi, próbował pchnąć w brzuch. Zaczęła się szarpanina.
Później on sam siebie okaleczył. Zaczął mówić, że nie pójdzie za to siedzieć. Najpierw zamknął na klucz drzwi do mieszkania. Potem otworzył je, powiedział Katarzynie, żeby zadzwoniła po pogotowie. Zadzwoniła i wybiegła na dwór. Tylko szybka pomoc lekarska uratowała jej życie. Tymczasem poraniony nożem przez siebie samego Tomasz skoczył z balkonu ale nic poważnego mu się nie stało.
Oskarżenie przekonywało, że to była próba zabójstwa i gdyby nie lekarska pomoc, mężczyzna rzeczywiście zamordowałby kobietę. Sąd nie do końca zgodził z tą wersją. Owszem, zajście zaczęło się od próby zamordowania ciężarnej kobiety. Ale później mężczyzna „dobrowolnie odstąpił” od przestępstwa. Nie bronił zaatakowanej dziewczynie ucieczki z mieszkania. W takiej sytuacji nie można skazać za morderstwo.
Sąd ocenił jednak, że rany zadane nożem doprowadziły do ciężkiego uszkodzenia ciała. Za takie przestępstwo też mógłby skazać Tomasza S. na 15 lat ocenił jednak, ze byłby to zbyt surowo. Dodatkowo skazany musi zapłacić swojej byłej dziewczynie 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Wyrok jest nieprawomocny. Oskarżenie i obrona mogą go zaskarżyć do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
