Sikorski czy Trzaskowski? Kogo wybierze Koalicja Obywatelska?

Dorota Kowalska
Adam Jankowski
Prawybory w Koalicji Obywatelskiej, zaskakująca propozycja Władysława Kosiniaka-Kamysza, stoicki spokój Lewicy, burza mózgów w Zjednoczonej Prawicy, jasne stanowisko Konfederacji - wybory prezydenckie to gra o najwyższą stawkę i coraz bardziej to widać.

Wyborczy spektakl trwa w najlepsze. Tym razem zainteresowanie mediów z obozu Zjednoczonej Prawicy, w którym od tygodni trwają poszukiwania kandydata w wyborach prezydenckich, przeniosło się na Koalicję Obywatelską. Niektórzy twierdzą nawet, że o to właśnie chodziło Donaldowi Tuskowi. Bo oto liderzy KO ogłosili nagle, że o tym, kto będzie ich reprezentował w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego, zadecydują prawybory.

„Rafał Trzaskowski w związku z pojawieniem się drugiego kandydata zawnioskował, aby przeprowadzić prawybory w Koalicji Obywatelskiej. Wszyscy zgodzili się, że to bardzo dobry i bardzo honorowy pomysł” - przekazał na portalu X wiceszef PO Cezary Tomczyk.

Borys Budka podkreślił, że decyzję w tej sprawie zarząd krajowy PO podjął jednomyślnie. - W przeciwieństwie do naszych oponentów PO ma demokratyczne zasady - dodał.

Do sprawy siłą rzeczy musiał się odnieść Donald Tusk. Szef Platformy Obywatelskiej zapowiedział, że udział w prawyborach będą mogli wziąć wszyscy członkowie zarówno jego partii, jak i ugrupowań należących do Koalicji Obywatelskiej (czyli również Inicjatywy Polskiej, Nowoczesnej oraz Zielonych). - Wszystkie członkinie i członkowie Koalicji Obywatelskiej, tych czterech partii będą mogli jeszcze w listopadzie zagłosować za kandydaturą Radka Sikorskiego lub Rafała Trzaskowskiego - obaj kandydaci powiedzieli, że będą respektować nie tylko wynik prawyborów, ale wspierać zwycięzcę już w tych wyborach prezydenckich - powiedział Tusk. I dodał, że 7 grudnia wygrany w prawyborach zaprezentuje swój program wyborczy. Wybór kandydata, przynajmniej na tę chwilę, odbędzie się 23 listopada, w formie głosowania elektronicznego.

Z wnioskiem o organizację prawyborów wystąpił Rafał Trzaskowski. Radosław Sikorski, cytując słowa premiera, „nie miał z tym żadnego problemu” i „opowiedział się za tym wariantem”. - Nie ukrywam, że było także moją intencją, aby tę decyzję, która może współrozstrzygać o losach Polski w tych miesiącach i latach, podjęło możliwie szerokie grono ludzi, a więc wszyscy członkinie i członkowie Koalicji Obywatelskiej będą mogli zagłosować - stwierdził Donald Tusk.

Wywołany do tablicy Radosław Sikorski nie wydaje się zaskoczony decyzją o prawyborach. - Liczę na rycerskie współzawodnictwo z Rafałem Trzaskowskim. Proszę o poparcie członków PO, Nowoczesnej, Zielonych i wszystkich członków naszej koalicji - powiedział dziennikarzom. Zapytany, czy planuje jakąś kampanię przed prawyborami, odpowiedział, że kampania już się odbyła. - Myślę, że Rafał Trzaskowski i ja jesteśmy wystarczająco znani wyborcom, więc prosimy o rozważenie wszystkich za i przeciw, a ja proszę o poparcie - podkreślił Sikorski.

Co by jednak nie mówić, to dość niespodziewany ruch liderów PO, bo do tej pory wydawało się, że kandydatem numer jeden jest Rafał Trzaskowski, wspierany przez samego Donalda Tuska. Eksperci podkreślają jednak, że to bardzo przemyślany krok. Politolog Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę, że prawybory przyciągają uwagę mediów, budują sylwetkę kandydata i angażują członków partii. Annusewicz przypomniał, że w Platformie Obywatelskiej pierwszy raz prawybory odbyły się w 2010 roku. - Wówczas okazały się absolutnym sukcesem. Przede wszystkim dlatego, że w tym okresie Platforma Obywatelska dominowała w przestrzeni medialnej. Większość wiadomości zaczynała się od relacjonowania tego, co w danym momencie się działo na odcinku prawyborów. W marketingu politycznym nazywamy ten mechanizm agenda-setting - tłumaczył w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Dodał, że organizacja prawyborów ma również zwiększyć zaangażowanie członków Koalicji Obywatelskiej i jej sympatyków, zbudować sylwetkę kandydata.

Jest jednak jedno „ale”. Według Olgierda Annusewicza „głos ludu, czyli tych, którzy będą w tych prawyborach uczestniczyć, niekoniecznie uwzględnia to, w jaki sposób w drugiej turze wyborów zachowa się tzw. elektorat niezdecydowany”. W Polsce wybory prezydenckie wygrywa się zazwyczaj w drugiej turze, co oznacza, że kandydat musi przyciągnąć głosy wyborców innych partii, którzy w pierwszej turze stracili swoich kandydatów, albo przynajmniej zniechęcić te osoby do pójścia na wybory.

Podobnie decyzję o prawyborach interpretuje poseł Marek Sawicki z PSL-u. - To strategia premiera Tuska, który potrafi zająć opinię publiczną swoją partią. O wszystkim zdecyduje Donald Tusk, a nie żadne prawybory. Prawybory są do tego, żeby zająć opinię publiczną Platformą Obywatelską. To jest zawłaszczanie przestrzeni medialnej, to raz. Dwa - to czekanie z ogłoszeniem decyzji, wcale nie muszą ogłaszać tego 7 grudnia, może to być 27 grudnia - zauważył Sawicki.

Inni politycy i politolodzy widzą to bardzo podobnie: chodzi o to, aby skupić uwagę mediów na Koalicji Obywatelskiej, a przy okazji odpowiednio „pompować” Trzaskowskiego i Sikorskiego, bo to któryś z nich będzie reprezentował KO w wyborach prezydenckich. Jest jeszcze jedna rzecz: tym posunięciem Donald Tusk zdejmuje z siebie odpowiedzialność, bo to nie on, a członkowie partii wybiorą kandydata. No i oczywiście, cytując Borysa Budkę, zawsze można powiedzieć, że partia rządzi się demokratycznymi zasadami, a nie jak u oponentów: wódz wskazuje palcem - Ty.

To zresztą nie pierwsze prawybory w Platformie Obywatelskiej, poprzednie odbyły się przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku. Wówczas Małgorzata Kidawa-Błońska pokonała Jacka Jaśkowiaka, chociaż ostatecznie to i tak Rafał Trzaskowski walczył z Andrzejem Dudą o najwyższy urząd w państwie. W 2010 roku Radosław Sikorski przegrał w prawyborach prezydenckich z Bronisławem Komorowskim, który, jak wiadomo, został prezydentem.

Pytanie zasadnicze: który z polityków ma większe szanse w prawyborach? Wydaje się, że jednak Rafał Trzaskowski.

- Najlepszym rozwiązaniem dla Koalicji Obywatelskiej, ale przede wszystkim dla Polski, jest postawienie na osobę, która od pięciu lat bardzo konsekwentnie przygotowuje się do roli prezydenta Polski - stwierdził w TVN24 minister sportu Sławomir Nitras, członek Zarządu Krajowego Platformy Obywatelskiej. I zadeklarował poparcie dla Rafała Trzaskowskiego. W sobotę wielu innych polityków KO pisało w mediach społecznościowych, na kogo odda swój głos.

„Bardzo cenię obu kandydatów. Z jednym i z drugim znamy się od lat. Swój głos oddam na Rafała Trzaskowskiego. Prezydent Trzaskowski, premier Tusk, minister spraw zagranicznych Sikorski. To jest dream team” - to wiceprzewodniczący PO i wiceszef MON Cezary Tomczyk. Na Trzaskowskiego zagłosuje też Dariusz Joński, prezydent Krakowa Aleksander Miszalski, Alicja Łepkowska-Gołaś, Dorota Łoboda, Paweł Bliźniuk, Krzysztof Truskolaski czy Mariusz Witczak. Wydaje się, że prezydent Warszawy będzie miał poparcie Inicjatywy Polskiej, Nowoczesnej oraz Zielonych. Nie od dziś wiadomo, że jest bardziej „lewicowy” od Radosława Sikorskiego, który jak wszyscy wiemy, zaczynał swoją polityczną karierę na prawicy.

Ale Sikorski nie jest bez szans, on też ma swoich zwolenników, choćby wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchę.

„Godziny spędzone na dyskusjach o polityce krajowej i międzynarodowej. O wojsku i dyplomacji. A także o naszym kujawsko-pomorskim regionie. Radku Sikorski, możesz liczyć na mój głos i poparcie w prawyborach prezydenckich” - napisał Myrcha, dołączając wspólne zdjęcie.

Za Sikorskim stoją też senatorka Gabriela Morawska-Stanecka, Marcin Bosacki, Marta Golbik, Joanna Kluzik-Rostkowska i Roman Giertych. Głos na Sikorskiego w prawyborach odda też przewodniczący Rady Miasta Częstochowy Łukasz Banaś. Za szefem MSZ przemawia fakt, że był ministrem obrony narodowej, teraz jest szefem dyplomacji, ma kontakty w świecie, a to w dobie toczącej się w Ukrainie wojny bezsprzeczne atuty. Chociaż z opublikowanego w sobotę sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej” wynika, że gdy pod uwagę weźmiemy kompetencje związane z bezpieczeństwem, szanse kandydatów są dość wyrównane, mowa tu nie o opinii partyjnych kolegów, a Polaków, potencjalnych wyborców.

Pytanie w sondażu brzmiało: „Który z potencjalnych kandydatów KO na prezydenta lepiej poradziłby sobie pani/pana zdaniem z tematyką związaną z bezpieczeństwem?”.

Rafał Trzaskowski uzyskał poparcie 29,3 proc. respondentów. Z kolei Radosław Sikorski zdobył zaufanie 25,9 proc. uczestników badania. Niemal jedna piąta badanych, czyli 19,3 proc., ocenia, że obaj politycy poradziliby sobie równie dobrze w kwestiach bezpieczeństwa. 25,5 proc. ankietowanych nie posiada wyrobionego zdania w tej sprawie.

Ale też Trzaskowskiemu trudno odmówić międzynarodowego sznytu. Był doradcą sekretarza Komitetu Integracji Europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego, doradcą delegacji Platformy Obywatelskiej w Parlamencie Europejskim. W 2009 roku z listy tego ugrupowania uzyskał mandat eurodeputowanego VII kadencji, w PE został członkiem frakcji Europejskiej Partii Ludowej.

No i to Trzaskowski o włos przegrał pięć lat temu wybory prezydenckie z Andrzejem Dudą, za to w tych na prezydenta Warszawy już dwukrotnie praktycznie „zjadał” swoich rywali.

Ostatnio też pojawiły się głosy, że po wygranej Donalda Trumpa, Sikorski w roli prezydenta - gdyby został kandydatem KO i wygrał wybory - byłby w niezręcznej sytuacji choćby z powodu tego, co o Trumpie pisała jego żona Anne Applebaum. A pisała, że „mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini” i że jest „produktem mafijno-autokratycznego świata, który ma wielki wpływ na globalny obieg pieniądza”.

- Trzaskowski jest faworytem, ale tak naprawdę nie wiadomo, jak będzie -mówi nam jeden z polityków PO. - Radek to polityk wagi ciężkiej. Ma wiele atutów, wprawdzie niby nie startował w wyborach prezydenckich czy samorządowych, ma mniejsze doświadczenie w prowadzeniu kampanii, ale może potrzebny jest efekt świeżości. Poza tym, w drugiej turze byłby bardziej wybieralny dla wyborców prawej strony - dodaje nasz rozmówca. I podkreśla, że niektórzy w koalicji czekają jeszcze na badania, bo wiadomo - trzeba wybrać tego, który ma większą szansę na wygraną.

Z sondaży, których nie brakuje, wynika, że tym z większymi szansami jest Rafał Trzaskowski, ale różnice między nim i Sikorskim nie są duże.

W obozie władzy gorąco także wokół innych kandydatów, a konkretnie jednego - Szymona Hołowni.

Wszystko za sprawą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jacka Siewierę zapytano ostatnio w TVN24, czy ktoś prowadził z nim rozmowy na temat ewentualnego startu w wyborach prezydenckich.

- Ja swoich rozmówców zawsze traktuję poważnie. Tak, były takie rozmowy, potwierdzam - odparł. - Ja jestem żołnierzem, nigdy nie podpisałem wniosku o zwolnienie z zawodowej służby wojskowej, przyjąłem nominację na szefa BBN z rąk prezydenta na trzyletnią kadencję. Według mojej wiedzy z moim przełożonym nikt na ten temat nie rozmawiał - dodał.

A czy tym, który rozmawiał z nim o starcie w wyborach prezydenckich, był prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz? - dopytywał dziennikarz.

- Mamy bardzo dobre relacje z ministrem obrony narodowej. One wynikają z pragmatyki relacji i z polecenia prezydenta. Po to zostałem wskazany na to stanowisko, by w sprawach bezpieczeństwa zagwarantować współpracę. I rzeczywiście te relacje są bardzo dobre - odparł dyplomatycznie Siewiera. Siłą rzeczy podejrzenia padły na Kosiniaka-Kamysza, tym bardziej że wicepremier, minister obrony narodowej wyszedł ostatnio z dość zaskakującą propozycją, aby obóz rządzący wystawił w wyborach prezydenckich jednego kandydata. Pomysł rzucony dość późno, nic dziwnego, że niepodchwycony przez koalicjantów. Tyle tylko, że natychmiast w przestrzeni publicznej pojawiły się pytania, kto miałby zostać tym kandydatem. Jacek Siewiera? Zdziwienia nie krył Szymon Hołownia, bo to on był wymieniany jako ten, który będzie reprezentował Trzecią Drogę w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego.

W rozmowie z „Super Expressem” marszałek Sejmu przyznał, że był „zaskoczony” propozycją Kosiniaka-Kamysza. - Rozumiem, że myśmy się na coś umówili, to znaczy, jeżeli umówiliśmy się na kandydata Trzeciej Drogi, na wspólnego kandydata, to nie padały tam inne nazwiska niż moje. I nie dlatego, że jestem tak wspaniały, tylko dlatego, że tak się umówiliśmy, a dla mnie słowo jest rzeczą świętą - stwierdził.

Zapewnił, że poważnie myśli o swojej potencjalnej kandydaturze. - I układam wszystko tak, żeby być gotowym do podjęcia decyzji. (...) Dlaczego? Dlatego, że widzę taką potrzebę dla Polski - podkreślił. Decyzję w tej sprawie ogłosi „bezwzględnie, jednoznacznie i jasno” przed świętami Bożego Narodzenia.

Władysław Kosiniak-Kamysz szybko pospieszył z wyjaśnieniami. - Jestem zwolennikiem, by był to ktoś, kto ma największe szanse na pokonanie kandydata PiS, bo łączy różne środowiska - tłumaczył w radiu ZET dodając, że takim kandydatem miałby być Szymon Hołownia.

Szef MON wskazał również, że widzi szansę dla wspólnego kandydata partii rządzących.

- Dopóki nie ma rejestracji kandydatów, partie nie powiedziały ostatniego słowa. Dziś polityka wymaga dobrej zwrotności. Nie może być to jeden ustawiony kurs i niezmienność przez lata - dodał.

Wyszło, jak wyszło. Jedno wiadomo na pewno: wspólnego kandydata obozu rządzącego w tym wyścigu nie będzie.

Zresztą, Szymon Hołownia do świąt nie czekał. W środę ogłosił, że wystartuje w wyborach jako kandydat niezależny.

- Tak, zdecydowałem, że chcę kandydować. Pokornie ubiegać się o to, żebyście pozwolili mi być prezydentem RP. Chcę być niezależnym kandydatem na prezydenta i niezależnym prezydentem - zadeklarował na spotkaniu z wyborcami w Jędrzejowie.

Lewica na razie milczy, chociaż tu w kontekście wyborów prezydenckich najczęściej padają dwa nazwiska.

- Będziemy wybierali kandydata na prezydenta albo w formule prawyborów, albo decyzję ogłosimy na początku stycznia. Wybór będzie najprawdopodobniej pomiędzy minister Agnieszką Dziemianowicz-Bąk a wicemarszałkinią Magdaleną Biejat - powiedział w sobotę europoseł, lider Nowej Lewicy Robert Biedroń.

Co do opozycji, tu przynajmniej w przypadku Konfederacji mamy jasność, i to od dłuższego czasu, jej kandydatem w wyborach prezydenckich będzie Sławomir Mentzen.

Za to w Zjednoczonej Prawicy wciąż trwają wielkie poszukiwania tego, kto mógłby zwyciężyć w drugiej turze z kandydatem obozu rządzącego, najpewniej Koalicji Obywatelskiej. Co rusz zmieniają się nazwiska i faworyci prezesa. Na początku na liście ewentualnych kandydatów pojawili się: Tobiasz Bocheński (europoseł PiS i były kandydat tej partii na prezydenta Warszawy), Karol Nawrocki (prezes IPN), Zbigniew Bogucki (poseł PiS i były wojewoda) i Waldemar Buda (europoseł PiS, były minister rozwoju). Mówiło się też o Mateuszu Morawieckim, byłym szefie MON Mariuszu Błaszczaku, europośle Suwerennej Polski Patryku Jakim i byłym ministrze edukacji i nauki Przemysławie Czarnku. Niektóre media podawały, że w grze wciąż pozostają Kacper Płażyński i Andrzej Śliwka.

PiS miał zlecić odpowiednie badania, które potem mają być skierowane do pogłębionych analiz i na ich podstawie partia, czy sam prezes, ma wybrać swojego kandydata w wyborach prezydenckich. Ponoć Jarosław Kaczyński szuka mężczyzny względnie młodego, ale z dorobkiem i doświadczeniem, przebojowego, obytego w świecie, ale jednocześnie „bliskiego ludu”, hardego w walce i odpornego na presję.

Był czas, kiedy mówiło się, że to Nawrocki ma największe szanse u prezesa. Ostatnio w tym kontekście pojawia się nazwisko Przemysława Czarnka.

Media spekulują, że może jednak ktoś spoza twardej polityki - dziennikarz Michał Rachoń albo były ambasador RP w Stanach Zjednoczonych - Marek Magierowski.

Wiadomo, że o prezydenturę chciałby powalczyć Mateusz Morawiecki, ale jego nazwisko nie jest ponoć na szczycie osławionej już listy. Chciałaby wspomniana już wcześniej Beata Szydło, ale ona w tym plebiscycie w ogóle się nie liczy.

Była premier nie składa jednak broni. Nawiązując do wyborów w Stanach Zjednoczonych, pytała w nagraniu opublikowanym na platformie X: „Czy kobieta może być prezydentem USA? A czy kobieta może być prezydentem Polski? Zobaczymy”.

- Jest pewne, że w Polsce pewnego dnia kobieta zostanie prezydentem - skwitował prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Tymczasem z sondażu IPSOS przeprowadzonego dla portalu DoRzeczy.pl wynika, że 19 proc. Polaków uważa, iż kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich powinien zostać były premier Mateusz Morawiecki. 10 proc. ankietowanych wskazało na europosła Patryka Jakiego. Na odpowiedź „inny kandydat” wskazało 8 proc. badanych. Dalsze miejsca zajęli: Przemysław Czarnek (6 proc.), była premier Beata Szydło (5 proc.), europoseł PiS Tobiasz Bocheński (4 proc.), szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek (3 proc.), były szef MON Mariusz Błaszczak (3 proc.), czy europoseł Waldemar Buda (1 proc.). 5 proc. badanych zadeklarowało, że nie zamierza brać udziału w wyborach. Jednak aż 36 proc. ankietowanych wybrało odpowiedź „nie wiem/trudno powiedzieć”.

Prezes Kaczyński ma więc twardy orzech do zgryzienia. Tym bardziej, że z większości sondaży wynika, że to kandydat KO ma większe szanse na Pałac Prezydencki.

Z tego ostatniego, wykonanego przez IBRiS na zlecenie „Wydarzeń” Polsatu, wynika, że gdyby wybory prezydenckie odbywały się w najbliższą niedzielę, wygrałby je kandydat KO.

Gdyby w wyborach startowali Rafał Trzaskowski (KO) i Przemysław Czarnek (PiS), pierwszy z nich otrzymałby 50,9 proc., a drugi - 35,2 proc. głosów. Oznacza to, że kandydat KO wygrałby w pierwszej turze. W przypadku startu Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego (PiS), również wygrałby kandydat KO, ale z wynikiem 49,9 proc., a kandydat PiS mógłby liczyć na 36,4 proc. głosów (oznaczałoby to konieczność przeprowadzenia drugiej tury).

Jeżeli KO wystawiłoby Radosława Sikorskiego, to ten w starciu z Przemysławem Czarnkiem mógłby liczyć na 46,5 proc. głosów przy poparciu na poziomie 35,3 proc. dla kandydata PiS. Pojedynek Radosława Sikorskiego i Karola Nawrockiego daje obu odpowiednio 46,7 proc. i 36,3 proc. głosów.

Jarosław Kaczyński liczy pewnie na to, że powtórzy się sytuacja sprzed 10 lat, kiedy Andrzej Duda wygrał z faworytem wyborów - Bronisławem Komorowskim. Tyle że dzisiaj sytuacja jest jednak inna - to Zjednoczona Prawica rządziła do 2023 roku, przez długie dwie kadencje i to człowiek z jej obozu jest dzisiaj prezydentem RP.

Póki co, trwają ostatnie kalkulacje, badania, sondowanie wyborców. Stawka tych wyborów jest wysoka, od ich wyniku zależą trzy najbliższe lata w polskiej polityce - współpraca albo tarcia na linii Pałac Prezydencki - rząd, ale też pozycje wyjściowe poszczególnych ugrupowań przed kolejnymi wyborami - parlamentarnymi. PAP

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl