Do udaru u Fergusona doszło w sobotę, gdy był w swoim domu w Cheshire. Stamtąd trafił do szpitala w Macclesfield, a następnie w Salford Royal. Tam natychmiast przeszedł operację, po której przebywa na oddziale intensywnej terapii. Jego stan lekarze wciąż określają jako ciężki.
Według wtorkowych doniesień brytyjskiego tabloidu "Daily Mail", szkocki menedżer, który sukcesy odnosił jako szkoleniowiec Manchesteru United, w poniedziałkowy wieczór wybudził się ze śpiączki. Miał rozmawiać z koczującymi przy nim członkami rodziny i przyjaciółmi.
Zdaniem lekarzy, rychłe wybudzenie ze śpiączki jest dobrym prognostykiem przed powrotem do zdrowia 76-letniego Fergusona. Choć wciąż trudno ocenić, jak poważny w skutkach będzie sobotni wypadek.
- Rokowania zależą od rozmiarów i miejsca krwotoku. Aż połowa pacjentów z tego typu wylewem umiera, natomiast u 50 procent pacjentów, którzy przeżyją, dochodzi do komplikacji. Jakich? Na przykład utrata pamięci, trudności z mową, epilepsja czy paraliż - wyjaśniał w brytyjskim dzienniku "The Times" profesor Mark Porter.
Szkot karierę menedżera zakończył w 2013 roku. Jest najbardziej utytułowanym trenerem z Wysp Brytyjskich i jednym z najbardziej utytułowanych w historii futbolu. Największą sławę zdobył jako menedżer Manchesteru United. Z "Czerwonymi Diabłami" 13 razy zdobył mistrzostwo Anglii, pięć Pucharów Anglii oraz dwa razy wygrał Ligę Mistrzów. Łącznie wzbogacił klub o 38 trofeów. Od odejścia na emeryturę jest ambasadorem, doradcą i ekspertem UEFA.
Ireneusz Mamrot po meczu Jagiellonia - Legia: Nie jesteśmy zadowoleni