Pierwsza rozprawa w Sądzie Okręgowym w Siedlcach odbyła się we wrześniu ubiegłego roku. To wtedy Zbigniew S. został skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Mężczyzna tłumaczy, że nie wiedział jak się bronić. Jak mówi jego adwokat Stelios Alewras, jego klient był przestraszony.
– Kiedy tłumaczył policji powody, dla których posiada marihuanę, ci go wyśmiali- wyjaśnia adwokat. Bez dokumentów poświadczających sytuację zdrowotną i konieczność stosowania konopi nie było szans na wygraną - tłumaczy.
Niestety Zbigniew S. o tym nie wiedział. Dopiero po pierwszej rozprawie, kiedy zapadł wyrok, uzyskał pomoc m.in. prawną od stowarzyszenia Wolne Konopie. W październiku w Warszawie przeszedł szereg badań i uzyskał poświadczenie stanu swojego zdrowia.
– Mam uczulenie na leki przeciwbólowe – mówi mężczyzna. W wyniku urazu, jakiego doznał w dzieciństwie, do dziś boryka się z silnymi bólami, na które jedynym ratunkiem jest medyczna marihuana.
Właśnie ten powód wskazał w środę na swoją obronę tuż przed odczytaniem wyroku w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie. Jako potwierdzenie dostarczył zaświadczenie lekarskie. Po krótkiej naradzie sędziowie stwierdzili, że jest to na tyle istotny dokument, że należy włączyć go do akt sprawy, a tym samy ogłoszenie wyroku zostało przesunięte na połowę lutego. – Jestem zadowolony z decyzji, bo mam szansę dalej walczyć - skomentował decyzję sam zainteresowany.
Zdaniem Steliosa Alewrasa, specjalizującego się właśnie w sprawach narkotykowych i współpracującego ze stowarzyszeniem Wolne Konopie, w przypadku medycznej marihuany problemem jest niewiedza.
– Otrzymanie recepty i zaświadczeń o potrzebie wykorzystywania medycznej marihuany jest możliwe dopiero od niedawna. Niewiedza zarówno wśród pacjentów, jak i lekarzy prowadzi do sytuacji takich jak ta, kiedy ci pierwsi zaczynają leczyć się na własną rękę - mówi adwokat. - Innym problemem jest nieprzeszkolona kadra medyczna, która nie wie, a czasem boi się korzystać z tej formy leczenia - dodaje. To właśnie z tego powodu Zbigniew S., mieszkaniec małej miejscowości pod Sokołowem Podlaskim, musiał szukać pomocy medycznej aż w stolicy.
Trzy lata, jakie grożą za suszenie konopi są, zdaniem adwokata, zawsze zbyt surową karą. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że w tym przypadku marihuana była wykorzystywana w celach medycznych.
– Za wytwarzanie znacznych ilości bimbru na handel grozi maksymalnie dwa lata, orzekane są kary wolnościowe, a jest to dużo bardziej szkodliwe społecznie - zauważa Alewras.
Adwokat dodaje również, że nadszedł już czas, aby sądy zaczęły bardziej wnikliwie badać szkodliwość społeczną przestępstw związanych z konopiami.
– To szkodliwość społeczna jest warunkiem istnienia przestępstwa, a o tym nie może być mowy w przypadku osoby, która chce sobie ulżyć w bólu - podsumowuje.
- Niezwykła wystawa. Lekarze-fotografowie pokazują swoją pracę
- Polonez, kwiaty, zdjęcia. Tak było na studniówce XXIII LO
- Zamiast na tacę pieniądze na mszy wrzucali do puszek WOŚP
- Unia już po studniówce. To był wyjątkowy bal. Zobaczcie!
- Nagrodziliśmy najpopularniejszych sportowców. Zobacz zdjęcia
- Kościół na Węglinie już z dachem. Zobacz zdjęcia z drona
