Prokuratura kilka razy umarzała postępowanie z powodu niewykrycia sprawcy zbrodni, aż w końcu jesienią 2017 r. za kratki trafił mieszkaniec Krakowa Robert J.
52-letni Mężczyzna do 22 września miał przedłużony areszt tymczasowy, ale teraz akta sprawy znalazły się w sądzie. Jest ich niemało, bo kilka miesięcy temu prowadzący to postępowanie Piotr Krupiński nie krył, że dowody winy sprawcy są w 380 tomach akt.
Robert J. cały czas zaprzecza zarzutom i nie przyznaje się do winy. Jego ojciec uważa, że syn został w tę sprawę wplątany. - Mam nadzieję, że gdy znajdzie się na wolności wybroni się od stawianych mu zarzutów - mówi Józef J. ojciec Roberta. Czy tak długi okres aresztowania był konieczny? - Moim zdaniem i mojego klienta to zbędny środek zapobiegawczy - nie kryje mecenas Łukasz Chojniak.
Gdy rozmawialiśmy pół roku temu potwierdzał, że przeciwko Robertowi J. trafił już do sądu inny akt oskarżenia w pobocznej sprawie. Zdaniem prokuratury Robert J. fałszywie oskarżył strażników więziennych o przewinienia dyscyplinarne. Sprawa trafiła do Rzeszowa.
Fakt, że prokuratura wysłała akt oskarżenia może oznaczać, że śledczy zdobyli w końcu dodatkowe specjalistyczne opinie biegłych badających włosy ujawnione w mieszkaniu Robert J.
- Zabezpieczyliśmy materiał biologiczny, który z wysokim prawdopodobieństwem pochodzi od pokrzywdzonej – przekazywała kilka miesięcy temu Ewa Bialik, rzecznik prasowy PK. Nieoficjalnie mówiło się, że chodzi o ślady krwi i włosów. To ważny trop, bo Robert J. stale przekonuje, że nie znał Katarzyny Z. By to sprawdzić z łazienki mężczyzny wymontowano wannę ze stelażem.
Ojciec oskarżonego Józef J. mówi, że ma bardzo utrudniony kontakt z synem, którego przewieziono z aresztu tymczasowego w Rzeszowie do Poznania.
- Nawet gdybym tam chciał pojechać to nie mogę, bo prokurator nie zgadza się na widzenie. Paczki Robertowi nie mogę wysłać, a jak nadam list to idzie dwa miesiące - opowiada 76-latek.
23-letnia studentka religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Z. zniknęła 2 listopada 1998 r. Dwa miesiące później załoga pchacza barek „Łoś” na Wiśle na krakowskim Zabłociu, poczuła, jak silnik stracił nagle moc. Gdy zaczęli grzebać w maszynerii, wyciągnęli spomiędzy łopat wielki płat skóry.
Dzisiaj wiadomo już, że był to fragment zdjęty przez zabójcę z ciała studentki. Tydzień po wyciągnięciu skóry pracownicy stopnia wodnego na Dąbiu zaalarmowali policję, że w kracie wyłapującej odpadki z Wisły utkwiła ludzka noga. Policjanci przez 19 lat próbowali namierzyć sprawcę zabójstwa. W końcu Robert J. ułatwił im zadanie, bo pojawiał się na cmentarzu, przy grobie Katarzyny Z.. Mężczyzna został zatrzymany w październiku 2017 r.
Prokurator przedstawił Robertowi J. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu dożywocie.
- Zdjęcia Krakowa przed II wojną światową. Tak wyglądało życie codzienne mieszkańców
- Ohydztwa, które kazali nam jeść w dzieciństwie. Pamiętacie?
- Szkieletor zmieni się nie do poznania [ZDJĘCIA]
- Imponująca budowa zakopianki, wkrótce nią pojedziemy!
- W te miejsca polecisz z Krakowa za mniej niż 100 zł
- Kolejki do lekarzy. Tyle poczekasz na wizytę, badanie i operacje w Małopolsce
WIDEO: Trzy Szybkie
