„Pozwoliłam jej wrócić do gry w drugim secie i wykorzystała swoją szansę”
– Całkowicie pozwoliłam jej wrócić do gry w drugim secie. Nie powinnam była tego robić. Popełniłam też kilka błędów. Ale na pewno wykorzystała swoją szansę
– powiedziała Iga Świątek na pomeczowej konferencji prasowej
Pierwsza rakieta świata przy niesamowicie ofensywnej Julii Putincewej popełniła niewymuszone błędy (łącznie 38, co nie było typowe dla Świątek), przez co poległa w 5 do 11 zwycięskich meczów we wszystkich swoich występach na Wimbledonie, przegrywając jednego seta po raz siódmy w swojej karierze w Wielkim Szlemie.
Zeszłoroczne przetarcie w Bad Homburg pozwoliło osiągnąć ćwierćfinał
Trawa wciąż stanowi problem dla pięciokrotnej mistrzyni Wielkiego Szlema, a Wimbledon stoi na przeszkodzie w podbiciu całego wielkoszlemowego imperium.
Brak odbycia choćby jednego turnieju na trawie podprowadzającego pod Wimbledon na wyrównanie choćby zeszłorocznego wyniku, gdy w All England Club osiągnęła najlepszy w karierze ćwierćfinał – wówczas wcześniej zagrała choćby w Bad Homburg Open, a w tym roku zrezygnowała z powodu przemęczenia festiwalem zwycięstw na glinie z turnieju w Berlinie.
Zadecydowało podejście mentalne do zachowania cierpliwości i akceptacji błędów
Porażka w Wimbledonie nie wynikała jednak z przemęczenia czy niedoskonałości taktycznych i technicznych, ale podeścia mentalnego Igi.
– Czuję, że na trawie potrzebuję trochę więcej tej energii, aby zachować cierpliwość i zaakceptować pewne błędy. Jeśli chodzi o psychikę, nie radziłam sobie najlepiej w tym turnieju. Muszę lepiej się zregenerować po sezonie na kortach ziemnych, zarówno fizycznie, jak i psychicznie
– stwierdziła.
„Przejście na nawierzchnię, na której trochę bardziej się męczę, nie jest łatwe”
Po wygraniu Roland Garros w czterech z ostatnich sześciu sezonów, Polka jako ostatnia kończyła sezon na mączce. Widmo startu w turnieju olimpijskim na igrzyskach w Paryżu 2024 pod koniec lipca, również na Roland Garros, nie pozwoliło Idze wypracować odpowiedniej równowagi w tym roku. I nie chodzi o brak wystarczającego przygotowania lub talentu, żeby wygrywać na trawie, a znalezienia sposobu na przejście z kortów ziemnych i pełnej koncentracji, co jest kluczem do jej sukcesu na kortach ceglastych.
– Dla mnie przejście z tego rodzaju tenisa, w którym czułam, że gram najlepszy tenis w moim życiu, na inną nawierzchnię, na której trochę bardziej się męczę, nie jest łatwe. Przegrałam w trzeciej rundzie. Czułam, że trochę nie osiągnęłam celu. Ale to tenis, więc trzeba iść dalej. W tym roku będę miała o wiele więcej okazji, aby pokazać swoją grę. Skupię się na tym
– zapowiedziała.
Sezon trawiasty się skończył, a teraz powrót na mączkę do ulubionego Paryża
Dobra wiadomość jest taka, że Świątek wydaje się wierzyć, że wie, co musi zrobić następnym razem. W 2025 roku będzie miała jaśniejszą wizję tego, jak może znaleźć szczytową Igę na trawie.
– Z pewnością czułam, że mój poziom energii trochę spadł w drugim secie. Nie mogłam się podnieść. Wiem, co muszę zmienić i to zrobię. Ale sezon trawiasty się skończył, więc nie muszę myśleć o tym meczu pod kątem analizy na przyszły tydzień, ponieważ zasadniczo będzie on zupełnie inny na kortach ziemnych i twardych
– podsumowała.
Niepowodzenie na Wimbledonie numer 1 na świecie postara sobie powetować w igrzyskach olimpijskich na swojej ukochanej nawierzchni w Paryżu i w US Open, który już dwa lata temu padł jej łupem.
