Polski wymiar sprawiedliwości nie miał do czynienia jeszcze z taką sprawą. Zmierzy się z nią sędzia Tomasz Banaś.
Proces rusza w poniedziałek rano przed Sądem Okręgowym w Szczecinie.
- Dokonali zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem poprzez dekapitację zwłok, a następnie rozczłonkowanie ciała, upieczenie i częściową konsumpcję. Dokonali także ograbienia zwłok z części ciała oraz z odzieży – oskarża prokurator.
ZOBACZ TEŻ:
Do zbrodni miało dojść w 2002 roku w pobliżu miejscowości Kołki na pograniczu województwa zachodniopomorskiego i lubuskiego.
Proces będzie wyjątkowy, bo nie tylko brakuje ciała ofiary, ale nie wiadomo, kim była
W 2017 r. zarzuty usłyszało czterech mężczyzn. Trzech jest już na wolności. Mieli porwać ofiarę, zabić, poćwiartować i częściowo zjeść po upieczeniu. Resztę zwłok podobno wyrzucili do jeziora, choć sprawdzenie dna nic nie dało. W polskim prawie kanibalizm traktowany jest jako zbezczeszczenie zwłok, za co grozi do dwóch lat więzienia. Ale za zabójstwo oskarżonym grozi dożywocie. Nie byli do tej pory karani.
Sprawa wyszła na jaw, bo opowiedział o niej piąty uczestnik domniemanej zbrodni. Zmarł jeszcze przed planowanymi zatrzymaniami podejrzanych. O jego rewelacjach policja dowiedziała się z maila od anonimowego nadawcy.
Oskarżeni zaprzeczają zbrodni, choć w śledztwie jeden z nich przyznał się do winy i obciążył pozostałych. Teraz twierdzi, że musiał kłamać, bo policja wymusiła na nim takie wyjaśnienia. Nawet matka zmarłego mężczyzny nie wierzy w zabójstwo i kanibalizm. Twierdzi, że jej syn często opowiadał niestworzone historie i mało kto mu wierzył.
- Pomimo że nie ustalono danych tego mężczyzny, zebrany w toku postępowania materiał dowodowy, w tym m.in. relacja jednego z podejrzanych, a następnie przeprowadzony z jego udziałem eksperyment procesowy i również pozostałe materiały zgromadzone w sprawie, dały podstawę do tego, żeby skierować akt oskarżenia do sądu – przekonuje prokurator Alicja Macugowska-Kyszka.
ZOBACZ TEŻ:
Bądź na bieżąco i obserwuj:
