Tadeusz Arłukowicz, bo o nim mowa, wziął wszystkich z zaskoczenia. Jak gdyby nigdy nic w niedzielne południe przyjechał rowerem na Rynek Kościuszki. Akurat trwała tam konferencja prasowa członków ugrupowania Kukiz’15. Dziennikarze mieli poznać nazwiska reprezentujące ruch w tegorocznych wyborach samorządowych. To, co stało się potem, było dla zgromadzonych zaskoczeniem.
- To, co jest bardzo istotne, to to, żeby mieć odpowiednich przedstawicieli, odpowiednie twarze kampanii samorządowej. Bo to w odróżnieniu od kampanii parlamentarnej są reprezentanci środowisk lokalnych - mówił Marcin Leoszko koordynator ds. wyborów samorządowych na terenie województwa podlaskiego.
– Macie kandydata na prezydenta czy nie? To może ja bym kandydował? - zapytał nagle stojący za dziennikarzami Tadeusz Arłukowicz.
- To jest bardzo dobry pomysł! - krzyknęli niemal jednocześnie Marcin Leoszko i Wanda Jankowska, wiceszefowa stowarzyszenia Kukuz’15.
Stosunki na linii prezydent Białegostoku - PiS, czyli wojna podjazdowa
I rzeczywiście, były senator Platformy Obywatelskiej, przez ostatnie lata pozostający na politycznej emeryturze, pełniący - o czym mówił otwarcie - funkcję menedżera domu, wkroczył pewnie między członków ruchu Kukiza.
- Do kogo należy miasto? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć wszyscy kandydaci. Nie ekonomia, po pierwsze: mieszkańcy. To mieszkańcy rządzą miastem. I w tym kierunku będziemy pracowali - zapowiedział Arłukowicz.
Podkreślał, że kampania wyborcza się jeszcze nie rozpoczęła. - Przystępujemy do pracy. Chcemy uwolnić tę energię, która drzemie w Białymstoku. Dać mieszkańcom wybór. Chcemy przedstawić im nową wizję rozwoju Białegostoku - mówił kandydat na prezydenta.
Najazd polityków PiS na Podlaskie. Na początek ministrowie R...