Tuż po zatrzymaniu jesienią 2013 r. były działacz żużlowy nie wspominał o kasie dla prezydenta. Zeznania zmienił po pobycie w celi. W środę przekonywał, że zachował się tak pod wpływem rozmowy z Ryszardem Ścigałą, do którego dojść miało kilka miesięcy przed serią zatrzymań przez CBŚ. Panowie spotkali się wtedy przypadkowo na stacji benzynowej.
- Prezydent powiedział, że jeżeli ta sprawa wyjdzie na jaw, to on skończy ze swoim życiem. Taki sens miały jego słowa i one mnie zmroziły - twierdził w środę. - Pouczał mnie, żeby iść w zaparte.
Utrzymuje, że na pomysł nieformalnego wsparcia kampanii wyborczej Ryszarda Ścigały wpadli Grzegorz M. i Piotr W. ówcześni szefowie krakowskiego oddziału Strabag. - Ja byłem tylko pośrednikiem - dodaje. Z jego zeznań wynika, że pierwszy raz zawiózł pieniądze ówczesnemu prezydentowi do domu. W drugim przypadku miał je wręczyć Ścigale w jego w biurze wyborczym.
Obrona podważa zeznania świadka. Odwołując się do wyjaśnień złożonych w śledztwie przez drogowców sugeruje, że to G. próbował zdobyć pieniądze z drogowej firmy, jej szefom podając się za odpowiedzialnego za kampanię wyborczą Ścigały. - To absurd - odpowiada były żużlowy działacz.
WIDEO: Byli prezesi żużlowej Unii Tarnów skazani za udział w aferze łapówkarskiej
Autor: Andrzej Skórka, Gazeta Krakowska
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!