Sprawa Tomasza Komendy bulwersuje i pojawiają się liczne pytania. Jak to się stało, że w ogóle został skazany, skoro ani nie zabił, ani nie zgwałcił 15-letniej dziewczyny? Czy w jego sprawie były fabrykowane dowody? Czy dla odmiany były chowane pod dywan zeznania świadków świadczące, że jest niewinny?
Tomasz Komenda w więzieniu przeżywał piekło. "Nie wychodzę do łaźni, bo się boję"
Na powyższe pytania odpowie Prokuratura Okręgowa w Łodzi, która wszczęła śledztwo i wyjaśnia wszelkie uchybienia i nieprawidłowości w postępowaniu przygotowawczym sprzed lat, które doprowadziły do skazania niewinnego człowieka. O randze sprawy najlepiej świadczy to, że zajęli się nią aż trzej łódzcy śledczy. Z oddziału Prokuratury Krajowej we Wrocławiu otrzymali oni prawie 80 tomów akt, które są skrupulatnie badane i analizowane.
- Po raz pierwszy Tomasz Komenda został przesłuchany we Wrocławiu kilka tygodni temu. Niestety, nie był w najlepszej formie psychicznej. Dlatego przesłuchanie zostało przerwane i teraz będzie dokończone. Ponadto przesłuchaliśmy dwóch prokuratorów oraz członków rodziny Tomasza Komendy. Teraz chcemy przesłuchać kolejnych prokuratorów, którzy kiedyś byli zaangażowani w tę sprawę, a także kolejnych kilkunastu świadków – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Śledztwo w sprawie Tomasza Komendy poprowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Prokuratorzy zbadają nieprawidłowości w śledztwie sprzed lat
Do zgwałcenia i zamordowania 15-letniej Małgorzaty K. doszło w sylwestra – 31 grudnia 1996 roku. W sprawie tej zatrzymano i skazano na 25 lat więzienia Tomasza Komendę, dla którego cała ta historia była prawdziwym koszmarem. Wprawdzie zawsze zapewniał, że jest niewinny, to jednak niewiele to pomogło. Trafił do zakładu karnego, w którym spędził 18 lat. Dla niego była to gehenna.
Przełom w tej sprawie nastąpił w 2017 roku, kiedy zatrzymano Ireneusza M. Z czasem śledczy przedstawili mu zarzuty zgwałcenia i zamordowania 15-letniej dziewczyny. Oskarżony trafił do aresztu śledczego, w którym wciąż przebywa.
Tomasz Komenda wyszedł z więzienia i czekał na orzeczenie Sądu Najwyższego w Warszawie, który go uniewinnił, ponieważ przyznał, że są dowody jego niewinności, które nie budzą wątpliwości. Oczywiście Tomasz Komenda będzie domagał się odszkodowania i zadośćuczynienia. Jego pełnomocnikiem jest adwokat Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, który zapowiedział, ze będzie domagał się co najmniej 10 mln zł.