Tragiczny wypadek w Krakowie. Za kierownicą pijany syn celebrytki
Od ponad tygodnia cała Polska żyje tragedią, jaka rozegrała się w Krakowie. W nocy z 14 na 15 lipca przy moście Dębnickim na bulwarze Czerwieńskim rozbił się sportowy renault megane. W środku znajdowało się czterech młodych mężczyzn. Wszyscy zginęli. Z ustaleń śledczych wynika, że auto prowadził jego właściciel Patryk P., syn celebrytki Sylwii Peretti.
Szybko okazało się, że oprócz nadmiernej prędkości przyczyną tragedii mógł być alkohol. Badanie wykazało, że kierowca miał w moczu miał 2,6 promila alkoholu.
O tym, że syn celebrytki miał słabość do szybkiej jazdy pisaliśmy już wcześniej. W mediach społecznościowych dostępne są bowiem komentarze sprzed wielu miesięcy, w których można przeczytać, jak inni kierowcy reagowali na jazdę kierowcy poruszającego się pod numerem rejestracyjnym auta, które uległo wypadkowi w Krakowie. Bezwzględne komentarze można było przeczytać także w serwisie tablica-rejestracyjna.pl. "Jeździ jak wariat, wyprzedza awaryjnym", "Imbecylu, żeby ci tak prawo jazdy zabrali na dożywocie" – czytamy w ocenach innych użytkowników dróg, sprzed dwóch i trzech lat.
Taką jazdą chwalił się Patryk P. "Wstrząsające" ustalenia
Teraz na jaw wychodzą jednak konkretne przykłady nieodpowiedzialnego zachowania Patryka P. Choć na jego profilu na Instagramie nie można już dziś nic wyczytać, do treści, które tam zamieszczał udało się dotrzeć dziennikarzom portalu brd24.pl. Te zaś mają być wstrząsające.
"Pokazują bowiem jazdę z prędkością 270 km/h, jazdę z prędkością ponad 240 km/h przez Wieliczkę, czy uszkodzenia na rondzie przez które – jak podawał kierowca – jechał 130 km/h" – podaje serwis.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Dlaczego wciąż miał prawo jazdy? Ważne pytania ws. syna Sylwii Peretti
Z artykułu dowiadujemy się ponadto, że syn "Królowej życia" był za swoją szaleńczą jazdę zatrzymywany przez policję. Raz nawet pod własnym domem po czyimś zgłoszeniu. Redaktor naczelny brd24.pl Łukasz Zboralski stawia tu niezwykle ważne pytania:
"Lokalna policja musiała więc dokładnie wiedzieć, jak ten kierowca zachowuje się na drogach. Dlaczego nie doprowadziła kontrolami do zatrzymania mu prawa jazdy? Dlaczego nie usunęła go spośród tych, którym wolno poruszać się z innymi po drodze?".
Portal zwrócił się nawet do Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie z pytaniem o to, ile razy w ciągu ostatnich 5 lat Patryk P. był zatrzymywany przez drogówkę. Zapytano również, ile jego wykroczeń odnotowano i w jaki sposób był za nie karany. Mundurowi odmówili jednak udzielenia odpowiedzi na te pytania.

dś