Policjanci z miejscowego komisariatu weszli do mieszkania kobiety nieprzypadkowo. Wcześniej bowiem otrzymali informację, że amatorsko zajmuje się ona uprawą marihuany. I rzeczywiście, to co zastali w jej mieszkaniu nie wyglądało na profesjonalnie zorganizowany narkobinzes.
Doniczki z krzaczkami stały w dwóch pokojach na parapecie. Nie były specjalnie naświetlane i nawożone, jak robią to profesjonaliści, a jedynie podlewane przez właścicielkę mieszkania, jak zwykłe kwiaty ozdobne.
W sumie policjanci zajęli 37 krzaczków, o różnej wysokości od 10 do 40 cm. Kobieta natomiast trafiła na komendę, a potem na przesłuchanie do prokuratora. - Przyznała się do uprawy marihuany, ale tłumaczyła, że otrzymała krzaczki od znajomego i miała o nie tylko dbać - mówi prokurator Radosław Gorczyński.
Ale to tylko jedna z wersji, którą przyjęła prokuratura. Niewykluczone, że kobieta parała się także już wcześniej tym procederem i czerpała z niego zyski. Nie była jednak nigdy karana za takie przestępstwa. Usłyszała więc zarzut uprawy konopi indyjskich, za co grozi do 3 lat więzienia i została zwolniona do domu.