Było po 7 rano. Pracownik sekcji ptaków i ssaków drapieżnych Ryszard P. miał kosić trawę na wybiegu tygrysów. Tego dnia miało też być budowane specjalne legowisko dla zwierzęcia. Dlatego poszedł tam Stanisław U., kierownik sekcji. Ryszard P. był brygadzistą. Tego dnia rano rozdzielił zadania pomiędzy pracowników.
Tygrys powinien być zamknięty w klatce odgrodzonej od wybiegu śluzą i kratą. - Kiedy tam przyszedłem, Ryszard praktycznie już wchodził – mówił dziś sądowi oskarżony. Zapytał tylko czy zwierzę jest zamknięte i usłyszał, że tak. Dlatego we dwóch weszli na wybieg, a tygrys rzucił się na Ryszarda P. Opiekun zginał na miejscu. Jego kierownik – dziś oskarżony – był 1,5 metra od zwierzęcia. Udało mu się wyjść i zamknąć drzwi. Nie wiadomo, co by się stało gdyby Ryszard P. wchodził na wybieg sam. I ile wtedy byłoby ofiar.
Oskarżenie – wspierane opinią eksperta od BHP – twierdzi, że Stanisław U. Miał obowiązek sprawdzić czy tygrys jest zamknięty. A nie polegać na zapewnieniu swojego podwładnego. W ogóle - twierdzi prokuratura – także wcześniej ignorował instrukcje nakazujące, by przy wybiegu tygrysów zawsze pracowały dwie osoby. Musi ktoś asystować i sprawdzać czy tygrys rzeczywiście jest w klatce a krata jest prawidłowo zamknięta.
TU PRZECZYTASZ więcej o procesie
Obrona przekonuje, że nie udowodniono istnienia instrukcji, nakazującej by zawsze było dwóch pracowników przy tygrysach. Tymczasem – mówił sądowi mecenas Sławomir Krześ - żeby zarzucić komuś niedopełnienie obowiązków związane z zasadami BHP trzeba wykazać, że naruszył konkretne przepisy czy instrukcje. A nie jakieś ogólnie, nigdzie niespisane zasady ostrożności. Stanisław U. - przekonuje obrona – nie powinien też odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Oskarżony – w ostatnim słowie – w ogóle nie odniósł się do oskarżenia i dowodów w swojej sprawie. - Przerzucanie się paragrafami – mówił. A ta sprawa będzie mi towarzyszyć do końca życia. Gdyby mnie tam nie było, sprawy potoczyłyby się inaczej. Mielibyśmy większa, niewyobrażalną tragedię – stwierdził. I dodał że zupełnie przypadkiem znalazł się koło wybiegu akurat w momencie kiedy Ryszard P. wchodził tam z tygrysem.