Ciepło, dach nad głową, jest co jeść, jest gdzie spać, dookoła bardzo zaawansowana technologia i liczne udogodnienia. Po co komu dziś umiejętności survivalowe?
- Sami widzieliśmy, jak ludzie zareagowali w przypadku pandemii czy wojny - jako społeczeństwo wpadliśmy w panikę - mówi Paweł. - Dziś z rozbawieniem wspominamy, jak wszyscy rzucili się wykupywać ryż i papier toaletowy, ale wtedy nie było nam do śmiechu. Wyobraźmy sobie prostą sytuację - w jednej chwili w wyniku jakiegoś kryzysu znika prąd. Czy jesteśmy na to przygotowani?
Być może kilka lat temu taki scenariusz można było uznać za przesadny, jednak staje się zupełnie realny, gdy rzucić na niego światło wydarzeń, które od 2020 roku codziennie przewartościowują naszą rzeczywistość. Nic wiec dziwnego, że szkolenia Pawła cieszą się ogromną popularnością. Najważniejsze jednak, że ma sobą setki godzin nie tylko na sali, ale przede wszystkim w terenie.
- To już nie jest kwestia samych pasjonatów, zaczęliśmy szkolić nawet korporacje międzynarodowe - opowiada. - Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo w ludziach zaszła w ostatnim czasie głęboka zmiana. Już nie kieruje nimi strach ale takie zdroworozsądkowe podejście do tematu.
"Wszystko możemy stracić, ale wiedzy nie odbierze nam nikt"
Na początek warto skupić się na swojej pierwszej i najbliższej „twierdzy” - własnym domu. Tym zajmuje się ruch preppersów (z angielskiego ‚_prepare_’ czyli przygotowywać).
- Ludzie zaczęli myśleć jak zabezpieczyć sóoj dom, co w nim zgromadzić, jak to zabezpieczyć i wykorzystać - tłumaczy Paweł. - Preppersi byli przez lata po prostu wyśmiewani, mówili o nich, że całe życie szykują się na wojnę. To prawda, trzeba mieć zapasy, ale trzeba mieć też wiedzę. Co jeśli sytuacja rozwinie się i zmusi nas do opuszczenia miejsca pobytu, na przykład przybierze formę jakiegoś konfliktu zbrojnego albo anarchii na ulicach? Co nam wtedy po tonach puszek w piwnicy? Tymczasem wiedzy nam nikt nie odbierze, mamy ją na stałe w głowie. Wszystko inne możemy stracić w każdej chwili.
Okazuje się, ze jest ona przydatna nie tylko w przypadku katastrofy, ale i w życiu codziennym.
- To są drobiazgi, które ułatwiają życie - tłumaczy Szlendar. - Umiejętność zawiązania porządnego węzła, żeby powiesić hamak czy wiedza, że pospolita leśna huba działa znakomicie jako naturalny środek antykomarowy - to się zwyczajnie przydaje. Zawsze jako szkoleniowiec bardzo to podkreślam - wiedza może pomóc i ocalić. Przygotowuję na czas, kiedy nie będzie Googla w telefonie, który odpowie na każde nasze pytanie. Zostaniemy tylko z tym, co wiemy. Jeśli dziesięć osób na sto będzie miało odpowiednią wiedzę, to będą w stanie poprowadzić i poinstruować resztę. Tyle wystarczy.
W ciężkich warunkach ludzie pokazują prawdziwą twarz
To zjawisko widać znakomicie również w kontrolowanych warunkach szkolenia.
- Zabrać człowiekowi strefę jego komfortu - zaczyna się panika. Najmocniej te psychiczne procesy widać na szkoleniach z udziałem psychologa, gdy mamy grupę ludzi, którzy dobrze się znają, np. na co dzień ze sobą pracują. Wtedy już po dobie wiemy, kto jest prawdziwym, naturalnym liderem, a kto tylko pozorantem, kto współpracuje na rzecz grupy, a kto jest samolubny i myśli tylko o sobie. Takie doświadczenia odsłaniają psychicznie bardzo wiele.
"Zatraciliśmy mnóstwo podstawowych umiejętności"
Jakie są wiec najważniejsze umiejętności, które powinniśmy posiadać?
- Każdy człowiek ma 4 strefy komfortu: ciepło, jedzenie, wodę i sen. Te rzeczy musi mieć zapewnione, żeby jego organizm sprawnie funkcjonował. Tymczasem my zbieramy z każdej z tych stref po troszeczkę.
Tymczasem, jak wynika z doświadczenia Partyzantów, ludzie nie potrafią rozpalić nawet ognia, który jest kluczem przetrwania.
- Jak jest grill to używają marketowej rozpałki. A potem w lesie my dajemy im zapalniczkę, a oni rwą z drzew żywe gałęzie z liśćmi i z tego próbują rozpalić ognisko… Zatraciliśmy mnóstwo tych powstaniowych umiejętności - mówi Paweł. - Tymczasem najbardziej kluczowe do przeżycia są właśnie ogień, woda i schronienie. W naturze zabije nas jako pierwsza hipotermia, później odwodnienie, a na koniec cała reszta. Oczywiście te czynniki uzależnione są od okoliczności, np. od miesiąca, ale tak czy inaczej każdy z nich w ciągu jednej doby wystąpi z pewnością. Ludzie nie wiedzą na przykład, że woda z rzeki czy strumienia nadaje się do picia, tylko trzeba ją odpowiednio przygotować. Tymczasem wodę da się zagotować w plastikowej butelce, a nawet w prezerwatywie. Protip - jeśli użyje się truskawkowej, to wyjdzie kompot - śmieje się.
Partyzanci Lubelszczyzny wystąpią w Targach
Ta rozmowa to zaledwie przedsmak tego, co można znaleźć na YouTubie, Facebooku, Instagramie i TikToku Partyzantów Lubelszczyzny.
- Znajomi się z nas śmiali - wspomina początki swojego hobby. - Dorosłe chłopy, a po lasach ganiają. Jeździliśmy do Puszczy Solskiej, gdzie kiedyś byli partyzanci, stąd właśnie wzięliśmy swoją nazwę. Tam się wszystko zaczęło. Dziś nasz profil jest największym w Polsce dotyczącym survivalu. Mamy milionowe zasięgi, a ludzi po prostu żądają od nas wiedzy.
Pawła Szlendaka można także spotkać na żywo na jego panelu p.t. „Survival i działania w sytuacjach kryzysowych” w ramach Zlotu Miłośników Broni, Militariów i Survivalu już w ten weekend w Lublinie - 13 maja (sobota) godz. 10.35 oraz 14 maja (niedziela) godz. 13.00.
- Pierwszy dzień koncertów za nami! Juwenalia przyciągnęły tłumy studentów [ZDJĘCIA]
- Kolorowy korowód studentów przeszedł ulicami Lublina w rytmach lat 80. [ZDJĘCIA]
- Straż miejska odebrała pieska chłopakowi z akordeonem
- Budowa dworca metropolitalnego łapie kolejny poślizg [ZDJĘCIA]
- Odmień być! Egzamin dojrzałości z języka angielskiego już za nimi [ZDJĘCIA]
- Słynna kaplica „Na Wodzie” w Radecznicy [ZDJĘCIA]
