W śledztwie oskarżony nie przyznawał się do atakowania żony obuchem siekiery. To narzędzie miało mu być potrzebne wyłącznie do ścięcia choinki, co w tym czasie sobie zaplanował. Zaprzeczał też, że feralnego dnia w grudniu 2016 roku bił żonę pięścią. Zapewniał, że nie miał zamiaru jej zabić. - Nic z tego nie zrobiłem - powtórzył w piątek przed sądem.
Lucjan K. przyznał się jedynie do tego, że wziął 180 złotych z torebki kobiety, a samą torebkę porzucił w pobliżu domu.
Prokuratura wnosi o 25 lat więzienia.
- Nie istnieją żadne okoliczności łagodzące. Sprawca nie ulega resocjalizacji - mówiła w piątek prokurator. - Drastyczne okoliczności, wyjątkowa brutalność z jaką działał przemawiają za surową karą - dodała.
Obrońca przypomniał z kolei, że jego klient nie przyznał się ani do usiłowania zabójstwa, ani grożenia zabójstwem (w innym dniu), a jedynie do kradzieży 180 złotych, więc w tej sytuacji powinien odpowiadać za wykroczenie.
Wyrok w tej sprawie jest planowany na 17 kwietnia.
Przypomnijmy. Rodzinny dramat dokonał się w domu małżeństwa. Śledczy podnoszą to, że Lucjan K. wielokrotnie zaatakował żonę obuchem siekiery w okolice głowy, bo chciał ją zabić. Miał zostawić ją w spokoju dopiero wtedy, że pokrzywdzona udała, że nie żyje.
Zaatakowana miała się bronić, m.in. łapiąc za siekierę i szarpiąc się z napastnikiem. Próbowała też uciec. Z aktu oskarżenia wynika, że Lucjan K. po całym zajściu wyszedł z domu i nie interesował się stanem rannej. Kobieta sama szukała pomocy u swojej synowej.
Lucjan K. wcześniej był dwukrotnie karany za znęcanie się nad małżonką.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Krajowa mapa zagrożeń bezpieczeństwa