Gdynia. Podjęto interwencję wobec 27-letniego mężczyzny. Nagle stracił przytomność. Nie udało się go uratować
Policjanci podjęli interwencję wobec 27-letniego mężczyzny w Gdyni (przy ul. Puckiej), około 4.30 w poniedziałek, 26 grudnia. Policja informuje, że mężczyzna był agresywny, mundurowi użyli wobec niego siły fizycznej i kajdanek. Zatrzymany mężczyzna, w trakcie interwencji, nagle stracił przytomność. Mimo prób ratowania, mężczyzna zmarł.
- Policjanci natychmiast wezwali karetkę i rozpoczęli reanimację. Mimo akcji ratowniczej mężczyzna zmarł. Wszystkie okoliczności śmierci mężczyzny są wyjaśniane przez prokuraturę, która od razu została poinformowana o zdarzeniu - informuje podkom. Jolanta Grunert, oficer prasowy KMP w Gdyni.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna jechał samochodem, zatrzymał się i opuścił auto. Gdy zauważył jadący policyjny radiowóz, zaczął uciekać. Policjanci zatrzymali go. Początkowo interwencja miała przebiegać spokojnie, z czasem jednak mężczyzna reagował agresywnie wobec mundurowych. Funkcjonariusze mieli go poinformować, że jeśli się nie uspokoi, zastosują środki przymusu bezpośredniego. Mężczyzna miał nie reagować na polecenia policjanta i go atakować. Został unieruchomiony przez mundurowych.
- Policjantom udało się go obezwładnić i położyć na chodniku. W tym czasie funkcjonariusze wezwali kolejny patrol policji. A gdy mężczyzna leżał, zauważyli, że ma spłycony oddech. Gdy przestał oddychać, policjanci zaczęli go reanimować. Na miejsce przyjechała wezwana przez funkcjonariuszy karetka pogotowia i kolejny patrol policji. Czynności reanimacyjne trwały około 45 minut. Nie udało się przywrócić czynności życiowych mężczyźnie - mówi Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Śledztwo jest prowadzone w kierunku artykułu 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Prokuratura będzie też badać, czy policjanci prowadzili interwencję zgodnie z przepisami i czy nie doszło do przekroczenia uprawnień.
Zabezpieczony został samochód zmarłego i monitoring z budynków, które znajdują się w pobliżu miejsca zdarzenia. Prokurator przesłuchał funkcjonariuszy, którzy brali udział w zatrzymaniu.
Sekcja zwłok mężczyzny, który zmarł po interwencji policji
Wykonana została też sekcja zwłok 27-letniego mężczyzny. Biegły wykluczył, że śmierć nastąpiła wskutek urazu mechanicznego. Na ciele nie było obrażeń, które mogły przyczynić się do śmierci.
- Wstępnie biegły stwierdził, że przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążenia i oddychania, w następstwie czego doszło do zatrzymania akcji serca. W celu ustalenia głównej przyczyny śmierci, biegły zlecił dodatkowe badania - histopatologiczne i toksykologiczne krwi i moczu na zawartość alkoholu i środków odurzających. Po uzyskaniu tych wyników, biegły wyda opinię końcową co do głównej przyczyny zatrzymania akcji serca. Biegły wykluczył śmierć gwałtowną na skutek urazu mechanicznego. Postępowanie jest w toku - mówi Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Brat zmarłego mężczyzny ma wątpliwości, czy interwencja została przeprowadzona prawidłowo. Powiedział portalowi Trójmiasto.pl, że był na miejscu około 6.30. "Zza parawanu widziałem, że ciało brata leżało twarzą w głębokiej kałuży. Mówili mi, że niby się czymś zadławił. Było duże zamieszanie (...) - powiedział portalowi.
MAPA. Do tragedii w Gdyni doszło na ul. Puckiej
