Według prokuratorów, rozpracowana dzięki współpracy z funkcjonariuszami Centralnego Biura Śledczego Policji w Gdańsku grupa działała jak szwajcarski zegarek i każdy z jej członków miał określoną funkcję. Na czele stać miało trzech braci, określanych jako "Braciaki" lub "Święta Trójca". Aleksander "zarządzał" dziewczynami, decydował o dniach wolnych i kierował współpracą z innymi grupami i ekspansją. Leszek - jak księgowy - kontrolował wpływy do kasy, a Paweł był ich prawą ręką.
W gangu Braciaków obowiązywać miały rządy twardej ręki. Wobec ochroniarzy zdarzały się kary finansowe, szantaże, a nawet bicie. Z ustaleń śledczych wynika, że przestępczy biznes nie zawsze szedł łatwo. Z konkurencją gangsterzy mieli postępować bezwzględnie, zastraszając ją, m.in. demolując lokale agencji towarzyskich.
Praca kobiet, jak ustalili śledczy, również była precyzyjnie zorganizowana. Prostytutki miały stały cennik usług i dostawały określoną część zarobionych pieniędzy - reszta szła na konto grupy. Kobietom potrącano część zarobku, kiedy np. odmawiały wyjazdu do klienta lub wychodziły poza agencje bez zezwolenia.
Gang sutenerów z Trójmiasta: 20-osobowa grupa była jak sekta [WIDEO]
- Były nie tylko źródłem zarobku dla gangu, jego szefowie uprawiali z nimi seks i podporządkowywali je sobie całkowicie. Niektóre prostytutki zwracały się do nich jako do nadludzi, panów i władców - relacjonuje prok. Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Według relacji śledczych, kobiety kupowały Braciakom drogie prezenty, stawiały obiady czy nawet tatuowały na swoich ciałach napisy w rodzaju "Kocham Braciaków", "Niewolnica Pana Olka" czy "Wierna suka Leszka".
W ciągu czteroletniej działalności grupy przez "domówki" - jak gangsterzy nazywali położone w mieszkaniach niewielkie agencje towarzyskie, miało się przewinąć co najmniej kilkunastu ochroniarzy i 70 prostytutek.
- Kto raz dołączył do Braciaków, nie mógł tak po prostu odejść. Dotyczyło to zarówno kobiet, jak i ochroniarzy. Bezwzględność pozwoliła przestępcom do dnia rozbicia grupy, we wrześniu 2013 roku, zarobić co najmniej 5,8 miliona złotych - mówi prok. Marciniak.
21 osób prokuratura oskarża o popełnienie 59 przestępstw. "Braciakom" grozi do 15 lat więzienia.