– Domniemanie, że reżim białoruski wystawia fałszywe dokumenty na potrzeby działań hybrydowych przeciwko Polsce pojawia się nie po raz pierwszy. Monitorujemy sytuacje i nie bagatelizujemy zagrożeń wynikających z obecności wagnerowców na Białorusi. Nie możemy jednak również popadać w panikę. Propaganda Rosji i Białorusi liczy na to, że uda się polskie społeczeństwo przestraszyć. My podchodzimy do tego spokojnie - monitorujemy sytuacje, a jeśli wagnerowcy zostaną wykorzystani do działań przeciwko RP podejmiemy adekwatne działania. I będą one bardzo zdecydowane – mówi portalowi i.pl zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
O tym, że białoruskie MSW od miesiąca wystawia wagnerowcom paszporty na zmienione nazwiska poinformował w poniedziałek w Studiu PAP Zastępca Kierownika Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Białorusi, były ambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka.
Wagnerowcy przygotowują się do ataków terrorystycznych?
– Według potwierdzonych przez nas informacji wagnerowcy otrzymują białoruskie paszporty, prawdziwe dokumenty, ale oczywiście wystawione na inne imiona i nazwiska. Dlatego mogą przez przejścia graniczne po prostu przedostać się na terytorium Unii Europejskiej – przekazał Paweł Łatuszka.
Białoruski opozycjonista powiedział, że w jego ocenie paszporty, które wystawia białoruskie MSW, mogą być przygotowywane w celu zorganizowania działań dywersyjnych, w tym ataków terrorystycznych. Dopytywany o skalę działania odpowiedział, że nie jest w stanie określić o ilu dokumentach mowa. Dodał, że według jego źródeł, paszporty wystawiane są od miesiąca.
Ilu wagnerowców pozostaje na Białorusi?
Łatuszka zaznaczył, że z jego informacji wynika, że na Białorusi pozostało kilka tysięcy najemników z Grupy Wagnera. Ocenił, że Aleksandr Łukaszenka chciałby, aby pozostali oni w kraju, jednak "nie ma odpowiednich środków finansowych, by utrzymać większą grupę najemników Wagnera". Dodał, że część z nich wyjedzie do Afryki, część podpisze kontrakty z rosyjskim MON-em, zrezygnuje ze służby lub pozostanie na Białorusi.
– Kilkaset osób już podpisało kontrakty z Ministerstwem Obrony Białorusi, na pewno zostaną na terytorium kraju. Ewentualnie pozostaną w siłach operacji specjalnych sił zbrojnych Białorusi i mogą być dalej wykorzystywani do stworzenia problemów na granicy, również "współpracując" z nielegalnymi migrantami, którzy każdego dnia atakują granice Polski, Litwy i Łotwy – powiedział Łatuszka.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Marsz Grupy Wagnera na Moskwę i śmierć Prigożyna
W środę wieczorem rosyjska agencja transportu lotniczego Rosawiacja podała, że na pokładzie samolotu, który rozbił się w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji, był szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, jego "prawa ręka" Dmitrij Utkin ps. "Wagner" oraz osiem innych osób. Nie jest znana bezpośrednia przyczyna katastrofy. Pojawiły się spekulacje o zestrzeleniu maszyny przez obronę przeciwlotniczą, w tym przez jednostki rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) lub wybuchu na pokładzie.
Zdaniem Amerykanów, za śmierć Prigożyna odpowiedzialny jest nie kto inny, jak Władimir Putin. – Wszyscy wiemy, że Kreml ma długą historię zabijania swoich przeciwników. Wszystko to stało się z powodu dysfunkcji wewnątrz Rosji. Rosyjski watażka, sam będący zimnokrwistym mordercą, był tak sfrustrowany sposobem, w jakim rosyjskie władze prowadzą swoją niesprowokowaną wojnę na Ukrainie, że (...) wytknął niepotrzebność tej wojny i pomaszerował na Moskwę, zanim zawarł układ z Putinem. I dwa miesiące później, został zabity. Więc, wiecie, to jest bardzo jasne, co tu się stało – oświadczyła we wtorek rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre.
W czerwcu doszło do buntu Prigożyna skierowanego przeciwko władzom w Moskwie. Najpierw najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli marsz w kierunku Moskwy. Szef najemników Jewgienij Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego, dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu. Tego samego dnia wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Aleksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem.
Zgodnie z tymi uzgodnieniami, najemnicy Grupy Wagnera mieliby przemieścić się na Białoruś.
i.pl, PAP
