Spis treści
Szanse maleją z każdą godziną
Kontakt z łodzią podwodną został utracony w niedzielę, kiedy zmierzała ona w kierunku wraku Titanica. To miała być kolejna typowa wycieczka turystyczna. Łodzie tego typu mają zapas powietrza, by przetrwać pod wodą około 96 godzin.
Oznacza to, że czas na uratowanie załogi z każdą minutą się kurczy i jeśli nie uda się odnaleźć maszyny w odpowiednim czasie, nie pozostaną żadne szanse na przeżycie żadnej z pięciu osób, wśród których są m.in. miliarder Hamish Harding i jego syn.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Ale tlen to nie jest jedyny problem załogi. Eksperci uważają, że osobom na pokładzie może zagrażać również śmierć przez wychłodzenie. Taka sytuacja będzie miała miejsce, jeśli statek doznał przerwy w dostawie prądu.
Jest to związane ze spadkiem temperatury oraz ciemnością. Starszy doradca ds. inicjatyw strategicznych RMS Titanic ostrzega o możliwości wystąpienia hipotermii.
"Jeśli łódź wciąż znajduje się na dnie, ponieważ w głębokim oceanie temperatura jest nieco powyżej zera (...) To jak wizyta na innej planecie, nie jest tak, jak ludzie myślą. To bezsłoneczne, zimne środowisko i wysokie ciśnienie" - powiedział dla CNN.
Łódź podwodna mogła zaplątać się we wraku Titanica
Trwają cały czas poszukiwania prowadzone przez straż przybrzeżną Stanów Zjednoczonych oraz Kanady. Eksperci uważają, że łódź może mieć problemy z wydostaniem się, ponieważ utonęła we wraku Titanica. Teorię tę potwierdził były kontradmirał Chris Parry.
"To bardzo niepokojące. Mogło zaplątać się we wrak Titanica, jeszcze nie wiemy. Miejsce wraku jest daleko od dostępnych dla nas miejsc. Jedyną nadzieją jest to, że statek-matka będzie miał rezerwowy statek, który może natychmiast zbadać, co się dzieje" - powiedział dla Sky News.
Łódź podwodna jest w stanie zejść na głębokość do 4000 metrów. Uruchamiana jest z platformy, która zanurza się na głębokość 9 metrów. Po akcji powinna wrócić i wydostać się na powierzchnię.
Brak eksplozji daje nadzieję
Terry Virts jest astronautą NASA a zarazem przyjacielem miliardera znajdującego się na pokładzie. W rozmowie z "Good Morning Britain" przekazał SMS-y od przyjaciela przed podróżą, z których wynikało, że był poddenerwowany.
Astronauta ma jednak nadzieję, że całą piątkę uda się uratować, dzięki dużej akcji służb. Jak stwierdził, nadzieję daje fakt, iż sonar nie wykrył żadnych eksplozji ani "dramatycznych dźwięków", co może wskazywać, że łódź zostaje nienaruszona i można ją uratować.
Przysłużyć do tego może się technologia i specjalistyczne roboty.
"Szanse na pewno nie wynoszą zero procent, więc dopóki to prawda, zrobimy wszystko, co w naszej mocy. (...) Nurkowanie na Titanicu to niebezpieczna praca, a ludzie, którzy to zrobili, o tym wiedzą" - powiedział.
Dodał, że "jest optymistą i nie traci nadziei", i że "jeden procent to znacznie więcej niż zero".
źródło: The Sun
