Wojna Rosji z Ukrainą zmieniła Kreml. Kto zyskał, kto stracił? Czy Putin jest dziś silniejszy, czy słabszy niż przed inwazją?

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Kogo i czego dziś, po roku wojny, obawia się Putin? Na pewno przysłowiowego Brutusa na Kremlu. Ale aby uniknąć takiej sytuacji, pozwala rywalizować ze sobą GRU i FSB, Szojgu i Prigożynowi.
Kogo i czego dziś, po roku wojny, obawia się Putin? Na pewno przysłowiowego Brutusa na Kremlu. Ale aby uniknąć takiej sytuacji, pozwala rywalizować ze sobą GRU i FSB, Szojgu i Prigożynowi. fot. PAP/EPA/PAVEL BEDNYAKOVSPUTNIK/KREMLIN POOL
Władimir Putin nie osiągnął celu, nie rzucił Ukrainy na kolana. Mimo to nie rezygnuje. Nie rezygnuje, bo wciąż czuje się silny, by prowadzić wojnę, także tę zimną z Zachodem. Co nie oznacza, że się nie boi. Po pierwsze, porażki wojennej mogącej uruchomić proces wewnętrznych zmian w Rosji. Po drugie, urośnięcia w siłę tych bojarów na jego dworze, których fortuny wzrostowi wojna sprzyja.

Spis treści

Poniedziałek, 21 lutego 2022 roku. Posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Nietypowe, bo nie w tej niewielkiej sali, co zwykle, przy długim stole, na szczycie którego zwykle siada prezydent, a po bokach ma pozostałych członków Rady. Tym razem odbyło się to posiedzenie w Sali Katarzyny II, w Pałacu Senackim wchodzącym w skład kompleksu kremlowskiego. Rosjanie i sam Putin lubią symbole: stąd tuż przed napaścią na Ukrainę wybór miejsca kojarzonego z carycą, której panowanie kojarzy się z wielkimi podbojami, także terenów współczesnej Ukrainy.

Władimir Putin siedział za biurkiem, a pozostali na krzesełkach, kilkadziesiąt metrów od cara. A car po kolei wywoływał do tablicy, to znaczy do ustawionej mównicy, gdzie zabierali głos. Czasem brutalnie im przerywał i sztorcował niczym uczniaków, jak choćby szefa wywiadu SWR Siergieja Naryszkina.

Te sceny przejdą do historii panowania Putina, trudno o lepszy symbol jego autokratycznej władzy. To był dzień, w którym uznał tzw. republiki ludowe w okupowanym Donbasie, i gdy stało się jasne, że inwazja na Ukrainę to kwestia jeśli nie godzin, to dni. Uderzenie nastąpiło zresztą niecałe trzy doby później. To były te dni, gdy Putin mógł myśleć, że znalazł się u szczytu i że za dosłownie chwilę, rozbijając Ukrainę, przejdzie do historii najskuteczniejszych władców moskiewskiego państwa. Jak zmienił się sam Putin, ale też Kreml i elity rosyjskiego państwa od tamtego czasu?

„Liberałowie” i oligarchowie na marginesie

Choć Putin jest czekistą i zwolennikiem brutalnej siły, przez dwie dekady jego rządów sporo do powiedzenia na Kremlu mieli też cywile: urzędnicy i oligarchowie. Ba! Swego czasu było nawet „liberalne” skrzydło w obozie rządzącym, czyli Dmitrij Miedwiediew, Aleksiej Kudrin, German Gref, Anatolij Czubajs itd. Car Władimir przysłuchiwał się też opiniom wielkiego biznesu, ludzi takich jak bracia Rotenbergowie, bracia Kowalczukowie, Oleg Deripaska, Giennadij Timczenko, Aliszer Usmanow, Roman Abramowicz. Wreszcie ważne miejsce na dworze zajmowali delegowani przez Putina szefowie wielkich państwowych koncernów energetycznych: Aleksiej Miller (Gazprom) i Igor Sieczin (Rosnieft).

Jeśli wierzyć doniesieniom rosyjskich dziennikarzy mających dostęp do członków rządzącej elity, właściwie cały wymieniony wyżej zestaw wpływowych członków reżimu do ostatniej chwili nie miał pojęcia, co się święci. I został zaskoczony. Nie tyle nawet samą pełnowymiarową inwazją na Ukrainę, co jej konsekwencjami w samej Rosji, w samej Moskwie, na samym Kremlu. Po pierwsze, wojna uderzyła w ich interesy. Dwojako. Z powodu sankcji nałożonych przez Zachód, po drugie z racji nowej polityki gospodarczej Kremla, swoistego komunizmu wojennego (nawiązując do początków państwa sowieckiego). Nagle okazało się, że po latach czerpania gigantycznych zysków i pławienia się w luksusie dzięki układowi z władzą, teraz trzeba spłacić rachunki: ewakuować jachty z zachodnich portów, sprzedawać zabawki w rodzaju klubu Chelsea, de facto oddać cały swój majątek do dyspozycji państwa. A to znaczy, że do dyspozycji siłowików, którzy przez długie lata często krytycznie, a na ogół zazdrośnie spoglądali na fortuny oligarchów.

Ciekawie wygląda też droga w ostatnim roku tych polityków, których jeszcze na początku 2022 roku określano jako stosunkowo liberalnych, jak na warunki rosyjskie. Czubajs uciekł po prostu z Rosji. Kudrin dostał na pocieszenie zarządzanie Yandexem. Ale jeden i drugi milczą ws. wojny, bynajmniej jej nie krytykują, ale też publicznie Putin nie zmusił ich do wychwalania. Miedwiediew zaś przeszedł bardzo szybko drogę od liberała i ulubieńca zachodnich salonów z czasów jego prezydentury (2008-2012) do jednego z najbardziej brutalnych i szalonych harcowników, wypisujących rzeczy, na podstawie których można by go uznać za wielkoruskiego nacjonalistę i ludobójcę grożącego bronią atomową światu. Wielu na świecie to wyśmiewa, ale czy faktycznie w samej putinowskiej Rosji, zwłaszcza dziś, jest on uważany za błazna, czy może jednak (znów) za potencjalnego następcę Putina? Nawiasem mówiąc, historia Miedwiediewa najlepiej obnaża mit o możliwości istnienia w rosyjskich elitach nurtu liberalnego, modernizującego kraj, otwartego na współpracę z Zachodem.

Technokraci niezbędni Kremlowi

Skoro mamy wojnę, to i znawcy wojny są na dworze carskim cenieni najbardziej. Generałowie sił zbrojnych i szefowie służb specjalnych. Choć jest pięć „cywilnych” wyjątków, o których należy rzec. Po pierwsze, szefowie administracji kremlowskiej, czyli Anton Wajno i jego zastępca Siergiej Kirijenko. Gdy Rosja wojuje z Ukrainą i cały wysiłek państwa jest temu podporządkowany, ważne jest sprawne zarządzanie krajem. Z tego zadania Wajno i Kirijenko wywiązują się bardzo dobrze. Ten drugi już pracuje nad odpowiednim wynikiem jesiennych wyborów regionalnych i tych prezydenckich wiosną 2024 r. Dostał też odpowiedzialne zadanie organizowania cywilnej administracji na terytoriach okupowanych.

Po drugie, dwie kluczowe osoby, których działania uchroniły – jak dotąd – gospodarkę rosyjską przed krachem. Mowa o szefowej banku centralnego Elwirze Nabiullinej i ministrze finansów Antonie Siłuanowie. Bieżący rok zapowiada się gorzej, niż ubiegły, ale mimo wszystko straty ekonomiczne Rosji nie są tak duże, jak wielu przewidywało. Także dzięki wspomnianej dwójce technokratów. Do wymienionej czwórki można dodać jeszcze spikera Dumy Wiaczesława Wołodina, choć ten – mimo że cywil – to jego działalności bardziej by pasował mundur niż garnitur. Z parlamentu zrobił jedno z narzędzi wojennej polityki państwa. I za to na Kremlu go chwalą.

Siłowicy i nacjonaliści rządzą

Wołodin czy Medwiediew mogą dużo krzyczeć i licytować się w agresywnej retoryce, ale dziś w Rosji, dokładniej na dworze Putina, rządzi absolutnie frakcja mundurowa. Skoro jest wojna, to oczywistym jest znaczenie ministra obrony Siergieja Szojgu, szefa Sztabu Generalnego gen. Walerija Gierasimowa i całej kohorty generałów, którzy na najwyższe szczeble w wojsku wspięli się za rządów tandemu Szojgu-Gierasimow i dzięki nim właśnie. A warto podkreślić, że to już ponad dekad. Tak, na Szojgu i generałów wciąż spada wiele krytyki za nieskuteczność na froncie. Tak, pojawiały się nawet plotki o dymisji ministra i jego prawej ręki. No ale jak widzimy, mija rok, a Putin wciąż im ufa. Choć zawiedli go w pierwszej fazie wojny. Dlaczego im ufa? Bo nie ma wyboru. Nie zmienia się koni na środku przeprawy przez rzekę. Zresztą na kogo Putin miałby ich wymienić. Przez wiele lat zarządzania resortem i armią zadbali, by nikt taki się nie pojawił.

Zresztą generałowie bronią się, wskazując, że inwazja i szybkie pokonanie Ukrainy nie udało się, bo źle zdiagnozowano sytuację w Kijowie. Dokładniej zaś źle zrobiła to FSB, przedstawiając zbyt optymistyczny dla Kremla obraz sytuacji. Dziś dyskutuje się, kto tak naprawdę namówił Putina do tej największej za jego panowania wojny. Jedni wskazują na wojsko, inni na czekistów. Znając jednak ten reżim, Putin nie poszedłby na wojnę bez rekomendacji swej prawej ręki, Nikołaja Patruszewa. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa ma wpływy nieporównanie większe niż wynikałoby z jego funkcji. To wszak były wieloletni szef FSB. Człowiek, którego pozycję wojna wzmocniła. Podobnie jak wzmocniła pozycję (i tak już wcześniej dominującą w aparacie bezpieczeństwa) FSB. Pal licho złą ocenę wywiadowczą sytuacji na Ukrainie – zresztą szef odpowiedzialnej za to 5. Służby gen. Siergiej Biesieda, wbrew plotkom, utrzymał stanowisko – chodzi o bezpieczeństwo reżimu na własnym podwórku.

Czego boi się Putin

Po roku wojny Putin jeszcze bardziej musi polegać na strukturach siłowych. To naturalne. Armia ma mu wygrać wojnę, zaś bezpieka zapobiec jakimś wewnętrznym wstrząsom. Choć nie udało się szybko pokonać Ukrainy, choć Rosja i Rosjanie coraz mocniej będą odczuwać sankcje, to pozycja Putina w kraju jest niezagrożona. Można nawet powiedzieć, że mocniejsza niż przed 24 lutego. Pozbyto się bowiem z kraju znakomitej części „elementu niepewnego” - czyli to ci, co uciekli przed mobilizacją. Część aktywną (część nieliczną, warto dodać) spacyfikowano i zastraszono – także wprowadzając kolejne zmiany w prawie (ukłony dla szefa Dumy Wołodina za sprawność) likwidujące w Rosji resztki wolności słowa i swobód obywatelskich, drakońsko zaostrzające kary za wszelką aktywność niezgodną z wojenną linią reżimu.

To wszystko jednak nie zmienia faktu, że stawka obecnej wojny dla Putina stała się jeszcze wyższa. Teraz wie, że przegrana, a nawet brak sukcesu i mocno przeciągający się konflikt w końcu obrócą się przeciwko niemu. Nie, Putin nie boi się społecznego buntu, masowej rewolucji, milionów na ulicach. Boi się przewrotu wewnątrz reżimu. Stąd też widoczne izolowanie się także od części dworu. Obecny reżim to nie tylko Putin, to wielu ludzi, którzy związali z tym systemem się na dobre i na złe. W ich interesie upadek reżimu może oznaczać utratę stanowiska, wpływów, majątku, wolności, a może nawet życia. Dziś popierają – także ci oligarchowie i generałowie służb – Putina, bo to jest w ich interesie. Co, jeśli zaczną myśleć o wymianie Putina, jeśli to pozwoli utrzymać system?

Tym można tłumaczyć choćby niezwykle agresywne działania w sferze informacyjnej takich ludzi, jak Jewgienij Prigożyn czy Ramzan Kadyrow. To ludzie absolutnie związani dotychczas z Putinem, mający swe pozycje i wpływy dzięki wierności Putinowi. Dziś, wykorzystując wojnę i mocno się w nią angażując, nie tylko pomagają patronowi. Oni też wzmacniają własną pozycję, choćby na wypadek problemów Putina w przyszłości. Kadyrow stawia na muzułmanów i Kaukaz Północny, zakładając, że po Putinie będzie musiał bronić swego panowania przed Moskwą. Prigożyn buduje zaś wpływy w środowiskach nacjonalistycznych, co jest dość rozsądnym krokiem, biorąc pod uwagę generalnie radykalizację Rosji w wyniku wojny i konfrontacji z Zachodem.

Kogo i czego dziś, po roku wojny, obawia się Putin? Na pewno przysłowiowego Brutusa na Kremlu. Ale aby uniknąć takiej sytuacji, pozwala rywalizować ze sobą GRU i FSB, Szojgu i Prigożynowi. Putin może się też obawiać wzrostu popularności wojska w Rosji i potencjalnego budowania przez generałów kapitału politycznego. Stąd częste rotacje w dowództwie, zwłaszcza na Ukrainie. Poza tym? Wbrew wielu optymistycznym doniesieniom i opiniom, Putin nie dziś większych powodów do zmartwień. Sankcjami się nie przejmuje, bo Rosja jeszcze długo da sobie z nimi radę. Ukraińskiego blitzkriegu też się nie boi, bo widzi tempo, w jakim zachodnia broń płynie nad Dniepr. Dziś Putin jest na pewno nie tak zadufany w sobie, jak 21 lutego w Sali Carycy Katarzyny II. Ale też na pewno daleki od kapitulacji czy tym bardziej oddania władzy, a nawet rozpoczęcia jakichkolwiek rozmów. Może się to zmieni, ale najpierw Szojgu z Gierasimowem musieliby go zawieść fiaskiem nowej ofensywy, tak jak rok temu.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl