Rozmówcy portalu Wiorstka – oczywiście anonimowo - mówią, że nastroje w rosyjskich elitach tuż przed Sylwestrem są bardzo dalekie od świątecznych. Coraz więcej urzędników i parlamentarzystów liczy na szybkie wytchnienie od wojny. Póki co dominuje jednak ta grupa, która robi karierę na wspieraniu wojny, stąd nacisk na intensyfikację działań zbrojnych.
Z opinii zebranych przez Wiorstkę wynika, że rosyjska elita rządząca jest dziś podzielona nie na „partię wojny”, „wojnę pokoju” i „partię milczenia”, ale na tych, którzy oczekują pewnej przerwy w wojnie i tych, którzy chcą „wykończyć Ukrainę”. Co ciekawe, obie grupy zgadzają się w jednym: wojna nie przebiega tak, jak by chcieli. Z końcem roku władze nie mają się czym pochwalić: ani "demilitaryzacją" Ukrainy, ani efektownymi zwycięstwami. Aneksja okupowanych terenów Ukrainy i przeprowadzone tam naprędce referenda nie przyniosły Kremlowi spodziewanego przypływu poparcia. Dwa z czterech nowych regionów - obwody zaporoski i chersoński - Rosja może stracić w najbliższym czasie.
Partia „cierpliwych”
Jednocześnie członkowie „partii zamrożenia walk” uważają, że Kreml powinien "odłożyć wszystko na później", aby mieć czas na zapewnienie zaopatrzenia zmobilizowanym i zorganizowanie innych procesów związanych z przebiegiem wojny - ustawienie pracy wojskowych biur werbunkowych, przeniesienie gospodarki na tory wojskowe. Potrwać ma to co najmniej kilka miesięcy, wolnych od poważnej ofensywy na froncie. Do tego dochodzi czas na ostrożną pracę z opinią publiczną - mówi portalowi rozmówca z Kremla.
Do tego obozu dołącza coraz więcej osób. Wśród nich są przedstawiciele rządowego bloku gospodarczego, premier Michaił Miszustin, rosyjscy oligarchowie, szefowie korporacji państwowych i dużych firm, w szczególności szef Sbierbanku, German Gref. Zgadza się z nimi także wielu wpływowych deputowanych i senatorów. Przede wszystkim są to ludzie i środowiska bliskie władzy, które widzą problemy wojenne i są skłonne wierzyć, że Rosja może przegrać wojnę i mają nadzieję zrobić coś na czas, aby uczynić tę porażkę bardziej bezbolesną.
Partia „niecierpliwych”
Druga, znacznie mniejsza, ale znacznie bardziej wpływowa grupa, uważa, że zwycięstwo Rosji w wojnie z Ukrainą jest całkiem możliwe, a nawet bliskie. Ale żeby to zrobić, trzeba zwiększać eskalację, rzucić więcej ludzi na front i "nie dać się Kijowowi". Do tego obozu należą twórca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, lider Czeczenii Ramzan Kadyrow, także wielu działaczy Jednej Rosji i opozycji systemowej, zwłaszcza komunistów i LDPR.
Do tego obozu należy również Dmitrij Miedwiediew. Za eskalacją opowiadają się też niektórzy urzędnicy, w tym wiceszef administracji prezydenckiej Siergiej Kirijenko. Do eskalacji wojny z Ukrainą, oprócz Prigożyna, nawołują także niektórzy wielcy biznesmeni, którzy zyskali na zmianach w gospodarce przestawianej na tory wojenne.
Pomysł dalszej eskalacji jest bliższy Putinowi, bo taką "ogólną linię" Kreml realizował przez całą wojnę - mówi źródło bliskie administracji prezydenckiej. Wszystkie decyzje, mimo wszystko, zostały odłożone do czasu po Nowym Roku. Ponieważ wszystkie ważniejsze imprezy z udziałem prezydenta zostały przełożone, wkrótce rozpocznie się "gorący czas", w którym władze będą musiały podjąć decyzję o przyszłym sposobie działania.
Partia „zbiegów”
Oprócz obozów "eskalacji" i "deeskalacji" istnieje jeszcze jedna niewielka grupa w obrębie elit - ci, którzy opuścili kraj. Najbardziej znany w tym gronie jest Anatolij Czubajs, były specjalny przedstawiciel prezydenta ds. stosunków z organizacjami międzynarodowymi w celu realizacji celów zrównoważonego rozwoju, który w marcu podał się do dymisji, a później trafił do Stambułu. Z kraju wyjechał także Igor Wołobujew, były wiceprezes Gazprombanku - po wyjeździe udał się na Ukrainę i wstąpił tam do wojska. Za granicą przebywa również założyciel Tinkoff Banku Oleg Tinkow, który w maju pożegnał się z Rosją i swoim biznesem, a w październiku zrzekł się rosyjskiego obywatelstwa. Z kraju wyjechali Michaił Prochorow, właściciel Oneximu, byli wysocy rangą menedżerowie Sbierbanku czy Arkadij Wołoż, założyciel Yandexu. Były wicepremier Arkadij Dworkowicz również przez większość czasu przebywa za granicą. W marcu powiedział, że sprzeciwia się wojnie.
Jest też wielu członków elity, którzy sami nie opuścili Rosji, ale wysłali swoje rodziny za granicę. Nieoficjalnie mówi się o dużej liczbie parlamentarzystów, którzy wysłali swoje dzieci za granicę. Większość z nich ze zrozumiałych względów nie chce tego upubliczniać.
