Ekspert Center For Naval Analyses (CNA) wskazuje, kiedy doszło do przełomu w wojnie. - Maj-czerwiec był krytycznym momentem dla ukraińskiej armii. Wyszli z tej sytuacji własną siłą woli, uparcie się broniąc, ale w pierwszym rzędzie, dzięki broni i amunicji z Zachodu. Bez zachodniej artylerii, bez haubic M-777, bez HIMARS-ów, trudno powiedzieć, jak potoczyłyby się sprawy po czerwcu – podkreśla Kofman.
Jak Rosja zdobyła mięso armatnie
Odpowiedzią na wydarzenia na froncie była mobilizacja ogłoszona przez Putina we wrześniu. Może i realizowana z problemami, ale swoje zadanie spełniła.
- Po pierwsze, ustabilizowała linię obrony w obwodach ługańskim i donieckim. Po drugie, Rosja wykorzystała zmobilizowanych do zorganizowania odwrotu z Chersonia. Teraz wykorzystuje je podobnie jak ukraińskie jednostki obrony terytorialnej, zarówno na linii frontu, jak i do przywrócenia w pewnym stopniu skuteczności bojowej jednostek, które poniosły ciężkie straty. Oczywiście zmobilizowani są niedoświadczeni, niewyszkoleni i bez dobrego dowództwa, ale kluczowym zadaniem zmobilizowanych jest utrzymanie linii w okopach. To są w stanie zrobić. Następnie zmobilizowani zostaną wykorzystani do tworzenia rezerw i prowadzenia rotacji – mówi analityk CNA.
Przypomina, że „kolosalnym problemem, przed którym stanęła armia rosyjska wiosną i latem, były takie braki kadrowe, że np. w okolicach Charkowa obsada wynosiła 25 proc. potrzeb. Trudno jest utrzymać się na linii frontu przez osiem miesięcy jednocześnie”. - Oczywiście, mobilizacja nie rozwiązuje wszystkich problemów Rosji. Jest jakość i jest ilość, a ilość nie rozwiązuje tak łatwo problemów z jakością. Jest też kwestią strategii, jak Rosja użyje tej siły. Jest oczywiste, że jeśli rzeczywiście spróbują podbić Donbas, to będą drenować swoją siłę ludzką, amunicję, artylerię, czołgi, wozy bojowe i tak dalej. Mobilizacja przyczynia się do obrony i może przedłużyć "wojnę na wyniszczenie" – uważa Kofman.
Rosję stać, ale na obronę, nie atak
Rosja nie ma już tej armii, co jeszcze 23 lutego. Ona została stracona. - Pytanie, na co stać tę rosyjską armię, którą próbują odbudować. Najprawdopodobniej może się bronić, prowadzić ograniczone ofensywy, próbować zdobywać Donbas. Na pewno nie spodziewam się po nich wielkiego sukcesu, ale mogą przedłużyć wojnę, na długo. Nie mówię o wiośnie, ale przynajmniej o przedłużeniu do końca przyszłego roku. Ta nowa armia może oczywiście znacznie zwiększyć koszty ponoszone przez Ukrainę w związku z jej nowymi ofensywami i odzyskiwaniem terytoriów – mówi amerykański ekspert.
Zdaniem Kofmana uderzenie z Białorusi jest mało prawdopodobne. - Gdyby Rosja budowała na Białorusi zgrupowanie wojsk do ofensywy na Ukrainę, byłoby to widoczne z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Rosja nie była w stanie w lutym przeprowadzić skutecznej ofensywy z Białorusi, gdy miała na tym kierunku przewagę operacyjną, w tym koncentrację wojsk Wschodniego Okręgu Wojskowego, prawie korpus wojsk powietrznodesantowych oraz 41. Armię Centralnego Okręgu Wojskowego. Do odbudowy tych sił, których znaczna część została utracona w czasie walk ostatnich 10 miesięcy, Rosja, moim zdaniem, nie jest jeszcze zdolna. Nie jest możliwe przywrócenie potencjału ofensywnego armii poprzez zastąpienie strat poborowymi i zmobilizowanymi, a także wyciągniętą z magazynów bronią, która jest starsza o co najmniej pokolenie od tego, co posiadała ówczesna armia rosyjska – mówi Amerykanin.
Po co Rosji Bachmut
- Głównym problemem armii rosyjskiej jest to, że od wiosny do mniej więcej końca czerwca jej główny deficyt dotyczył kadr. Było za mało ludzi, były ciężkie ofiary. Rekompensowali to sobie stosując artylerię. To z kolei prowadziło do ogromnego marnotrawstwa amunicji. Po mobilizacji odbudowali siłę roboczą, ale teraz mają duże ograniczenia w amunicji, zarówno do artylerii, jak i do wielu wyrzutni rakietowych. Dlatego armia rosyjska tak ciężko walczyła o Siewierodonieck i Łysyczańsk, a teraz z trudem posuwa się pod Bachmutem i próbuje kontratakować na linii Kreminna-Swatowe. Siły rosyjskie mają potencjał, ale braki amunicji ograniczają go do takich lokalnych ataków – zaznacza Kofman.
Pod Bachmutem Rosjanie korzystają z różnych taktyk. W dzień rzucają do frontalnego ataku skazańców zwerbowanych przez Grupę Wagnera, a za nimi idą lepiej przygotowani żołnierze. W nocy sięgają po niewielkie grupy dobrze wyposażonych i wyszkolonych żołnierzy specnazu do punktowych uderzeń.
- Jest jasne, że Moskwa wyznaczyła całkowite opanowanie Donbasu jako swój kolejny cel, a opanowanie Donbasu bez Bachmutu jest niemożliwe, bo Bachmut to jedyna droga do Słowiańska i Kramatorska. Stąd bierze się cała taktyka rosyjska, jest to próba wyrównania linii frontu od Bachmutu w kierunku Siwierska-Łymanu. Szczerze mówiąc, z punktu widzenia strategii ta taktyka nie ma sensu, ponieważ znaczna część armii rosyjskiej stara się teraz po prostu zakopać w okopach, żeby kupić czas na odbudowę potencjału armii poprzez mobilizację i broń ze składów. Jeśli zdobędą Bachmut, nie będą mogli przebić się dalej, bo ukraińska armia po prostu wycofa się na kolejną linię obrony, czyli linię przed Słowiańskiem-Kramatorskiem. Nie ma potencjału, aby z taktycznego zwycięstwa w Bachmucie armia rosyjska mogła stworzyć przełom operacyjny, zwłaszcza na tym kierunku. Patrząc na to, jak Rosjanie walczą o Bachmut, widać, że po prostu marnują kluczowy zasób - amunicję do artylerii, której i tak brakuje – zauważa analityk CNA.
