Wybory w Turcji. Rosja stawia na Erdogana, kogo wolałby Zachód?

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
12 maja 2023 roku, Stambuł: zwolennik Erdogana pozuje z flagą Turcji na tle banneru wyborczego prezydenta.
12 maja 2023 roku, Stambuł: zwolennik Erdogana pozuje z flagą Turcji na tle banneru wyborczego prezydenta. fot. OZAN KOSE/AFP/East News
To jedne z najważniejszych wyborów na świecie w ostatnich latach. Zdecydują o kierunku, w którym pójdzie dalej Turcja, ale też mogą mieć ogromny wpływ na wiele spraw międzynarodowych, od regionu Bliskiego Wschodu, przez wojnę Rosji z Ukrainą, po sytuację w NATO, w tym kwestię wejścia Szwecji do Sojuszu. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy Tayyip Recep Erdogan i AKP utrzymają władzę w Turcji, czy nie.

W czwartek z wyścigu do funkcji głowy państwa wycofał się Muharren Ince, jeden z czterech kandydatów opozycji, którzy rzucili wyzwanie Erdoganowi. To zwiększa szanse głównego przeciwnika obecnego prezydenta, Kemala Kılıçdaroğlu. Być może na zwycięstwo już nawet w pierwszej turze. Sondaże opinii publicznej dają Kılıçdaroğlu, który jest wspierany przez sześciopartyjny sojusz opozycji, nieznaczną przewagę nad Erdoganem. Jeśli żaden z kandydatów nie otrzyma więcej niż 50 procent głosów, 28 maja odbędzie się dogrywka.

Erdogan rządzi Turcją od ponad dwóch dekad. Były to dotąd rządy autokratyczne, choć w państwie formalnie demokratycznym. Erdogan mógł sobie pozwalać na wiele drastycznych działań, także wobec opozycji, bo przez długi czas cieszył się dużym poparciem społecznym, które jednak ostatnio zaczęło maleć z powodów ekonomicznych. Sondaże na samym finiszu kampanii wskazują na przewagę głównego kandydata opozycji. Ocierają się wręcz o zwycięstwo w pierwszej turze. Celem Erdogana jest uniemożliwienie tego i zyskanie dwóch tygodni czasu do drugiej tury.

Na kogo stawia Rosja?

Biorąc pod uwagę dotychczasowe działania i program wyborczy obu głównych rywali, można powiedzieć, że Moskwa stawia w tych wyborach na Erdogana i jego rządzącą partię AKP. Choć też należy pamiętać, że ewentualne zwycięstwo Kılıçdaroğlu wcale nie musi oznaczać radykalnej zmiany w polityce Ankary wobec Rosji. Kılıçdaroğlu co prawda krytykował relacje Erdogana z Rosją, zwłaszcza w kontekście wojny w Syrii, ale z drugiej strony nie mówił, co oferuje w zamian. Ponadto Kılıçdaroğlu wyraził otwartość na rozszerzenie współpracy z Chinami, co mogłoby zakłócić relacje Ankary z Zachodem.

Mimo wszystko jednak to Erdogan jest tą sprawdzoną opcją z punktu widzenia Kremla. Za jego rządów Turcja – będąca wszak członkiem NATO – zbliżyła się do Rosji na skalę nieporównywalną z innymi krajami Sojuszu. Choćby w sferze energetycznej. To za Erdogana, mniejsza o to, czy w roli premiera czy prezydenta, Turcja zaczęła sprowadzać na dużą skalę rosyjski gazu i stała się pośrednikiem w jego eksporcie do Europy, wystarczy przypomnieć gazociągi biegnące po dnie Morza Czarnego, najpierw Blue Stream, później Turkish Stream. W grudniu 2022 Putin wysunął pomysł budowy w Turcji wielkiego hubu gazowego, przez który surowiec płynąłby z Rosji do Europy. Do tego można dodać rosyjski udział w projekcie elektrowni atomowej Akkuyu. Zbudowana przez rosyjski koncern Rosatom, warta 20 miliardów dolarów elektrownia najlepiej symbolizuje kwitnące dwustronne więzi energetyczne i gospodarcze, które obaj przywódcy nawiązali podczas dwóch dekad sprawowania władzy jako prezydenci lub premierzy swoich krajów.

Również w Syrii Erdogan doszedł do jakiegoś porozumienia z Rosją. Tam, po wybuchu wojny domowej, Moskwa i Ankara były po przeciwnych stronach. Rosja wsparła Asada, zaś Turcja rebeliantów. W pewnym momencie Turcy zestrzelili nawet rosyjski samolot operujący w pobliżu granicy turecko-rosyjskiej. Doszło wówczas do ostrego kryzysu na linii Moskwa-Ankara. Który zakończył się jednak porozumieniem, w przypadku Syrii do dziś utrzymywanym, mimo różnych problemów. Turcja osłania rebeliantów w prowincji Idlib, zaś Rosjanie wstrzymują Asada przed zadaniem ostatecznego ciosu rebelii. Zbyt ważne jest dla Kremla utrzymanie dobrych relacji z Ankarą. Nie pogrzebało ich nawet starcie – pośrednie – Rosji i Turcji w wojnie domowej w Libii. Moskwa wsparła generała Haftara wagnerowcami, ale na rogatkach Trypolisu zatrzymały ich tureckie drony.

Po siłowym udaremnieniu rzekomej próby zamachu stanu w 2016, Erdogan osiągnął porozumienie z Putinem w sprawie zakupu rosyjskiego systemu rakiet przeciwlotniczych S-400. Stany Zjednoczone sprzeciwiły się transakcji o wartości 2,5 mld dolarów, obawiając się, że rosyjska platforma potencjalnie pozwoli Moskwie zbierać informacje wywiadowcze na temat jej myśliwców F-35, które Turcja zamówiła i pomagała również w ich budowie. Erdogan w ostatnich latach spierał się także z członkami Unii Europejskiej. Starł się z Francją o turecką interwencję w Libii oraz z Grecją i Cyprem o złoża energii i granice morskie we wschodniej części Morza Śródziemnego. Ostatnio wstrzymał starania Szwecji o przyjęcie do NATO, oskarżając ją o ochronę kurdyjskich „organizacji terrorystycznych".

Okrakiem na barykadzie

Czy można jednak nazwać Erdogana sojusznikiem Rosji? Na pewno nie. I nie chodzi tylko o wojnę na Ukrainie, konflikt w Syrii, konflikt w Libii. Wystarczy rzucić okiem na Kaukaz Południowy. Tam od jesieni 2020 Turcja wypycha Rosję, po tym, jak wsparty przez Ankarę Azerbejdżan rozbił militarnie sprzymierzoną z Moskwą Armenię. Ale też widać to w energetyce. Choć Rosja jest ważnym partnerem energetycznym Turcji, Ankara dywersyfikuje to wchodząc w relacje z innymi państwami. W 2022 roku USA i Europa stały się odpowiednio drugim i czwartym największym dostawcą LNG do Turcji. Co więcej, na początku kwietnia Azerbejdżan ogłosił zamiar zwiększenia dostaw gazu do Turcji o 19 proc.

Nadchodzące wybory są ważne także dla stosunków Turcji z USA i UE. Choć na linii Ankara-Waszyngton-Bruksela nie raz dochodziło do spięć, Erdogan udowodnił, że jest kluczowym partnerem Zachodu, nie tylko w kwestiach bezpieczeństwa regionalnego, takich jak dostarczenie dronów na Ukrainę czy zamknięcie cieśnin tureckich dla rosyjskich okrętów wojennych spoza Morza Czarnego, ale także w zarządzaniu szerszymi kryzysami, takimi jak europejski kryzys migracyjny w latach 2016-2017, a także niedawna ukraińska umowa zbożowa.

Jeśli Erdogan wygra, Turcja może wkroczyć na drogę jeszcze większego autorytaryzmu i niezależności Ankary w polityce zagranicznej (nie raz okazało się, że nie musi być komplementarne z celami całego NATO, a już zwłaszcza USA – vide Syria), co może nadwerężyć relacje z Zachodem. Ale też nie ma pewności, że porażka Erdogana sprawi, że Turcja stanie się dużo bardziej demokratyczna i liberalna. Mimo wszystko, Erdogana wszyscy na Zachodzie znają i wiedzą, jak z nimi rozmawiać. Nowy prezydent oznacza niepewność.

Co po Erdoganie?

Jeśli władza w Ankarze się zmieni, trudno dziś w pełni przewidzieć, jak wpłynie to na relacje Ankary z Moskwą, Brukselą, Waszyngtonem, a nawet Pekinem. Nawet odejście Erdogana nie musi oznaczać, że Turcja radykalnie odejdzie od dotychczasowej polityki, w której wykorzystuje pozycję regionalnego lidera w dziedzinie energii i bezpieczeństwa, będąc członkiem NATO, a zarazem układając sobie dobre relacje z Rosją.

Kılıçdaroğlu powiedział, że będzie dążył do odbudowania relacji z Europą i Stanami Zjednoczonymi, które Erdogan podkopał poprzez swoje represje polityczne i zagraniczne interwencje w takich miejscach jak Syria i Górski Karabach. To mogłoby, między innymi, otworzyć drzwi do szybkiego włączenia Szwecji do NATO, czemu Rosja zdecydowanie się sprzeciwia.

Kılıçdaroğlu jest określany jako technokrata, któremu brakuje charyzmy Erdogana. Nawet jeśli zwycięży, Turcja nadal będzie balansować między interesami ukraińskimi i rosyjskimi, w tym opierać się zachodnim sankcjom na Moskwę. Częściowo powodem jest kryzys gospodarczy w Turcji i duża zależność od rosyjskiej energii i inwestycji. Gospodarka cierpi z powodu największej od dziesięcioleci inflacji, co czyni ją bardzo podatną na zewnętrzne wstrząsy, takie jak kolejny wzrost cen energii. Zachodnie sankcje sprawiły zaś, że Turcja stała się bardziej atrakcyjnym miejscem dla rosyjskich turystów i przedsiębiorców, którzy przynoszą potrzebną gotówkę i inwestycje, a handel między oboma krajami gwałtownie wzrósł.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
mgr Krowa
Nie wiadomo komu na rękę, a komu na nogę jest islamski Świrdogan Re-Cep
m
mgr Krowa
Co będzie , to będzie i już..
H
Hamlet
Erdogan pozostanie bo wbrew pozorom jest to na rękę Izraelowi.
E
Ehh
Tureckiego ,,demokrate"mozna lubić albo nie ,ale kawal roboty wykonuje w tak newralgicznym miejscu .
p
pan Szczota
13 maja, 8:12, Waldek:

A na kogo stawia Polska ?

"Bez wodki nie razbieriosz".

W
Waldek
A na kogo stawia Polska ?
Wróć na i.pl Portal i.pl