Eksplozja samochodu, który z dużą prędkością uderzył w płot przy przejściu granicznym, spowodowała śmierć dwóch osób - kierowcy i pasażera, zamknięcie czterech przejść granicznych. Pojawiła się informacja o tym, że mogło dojść do ataku terrorystycznego. Sytuacja była na tyle poważna, że Biały Dom stwierdził, że prezydent Joe Biden "uważnie śledzi rozwój sytuacji", a premier Kanady Justin Trudeau powiedział, że władze "traktują tę sprawę niezwykle poważnie".
Dziś okazuje się, że doszło do zwykłego wypadku samochodowego. - Na podstawie tego, co wiemy w tej chwili, nie ma żadnych śladów działalności terrorystycznej - stwierdziła gubernator stanu Nowy Jork.
Biuro FBI w Buffalo potwierdziło, że w szczątkach auta nie znaleziono materiałów wybuchowych ani ich pozostałości.
Materiały z badań przekazano władzom prowadzącym śledztwo. Po sześciu godzinach od wypadku ruch przez zamknięte przejścia graniczne wznowiono.
Co było przyczyną eksplozji? Okazuje się, że pędzące w stronę terytorium USA auto najpierw uderzyło w krawężnik, następnie w barierkę ochronną, odbiło się od niej, przeleciało pewien dystans w powietrzu, a po upadku zapaliło się i eksplodowało. Zginęły dwie osoby jadące autem, a strażnik siedzący w budce granicznej został ranny.
Według amerykańskich mediów autem jechało małżeństwo, które chciało pojechać na koncert grupy KISS do Toronto, ale koncert został odwołany, więc małżonkowie - jak ustalili śledczy cytowani przez CNN - pojechali do kasyna. Do wypadku doszło, gdy z niego wracali.
Źródła: PAP, CNN
rs
Źródło:
