Zagłębie Lubin - Lech Poznań (Skrót, bramki, gole, wynik)
Nie było niespodzianki. KGHM Zagłębie Lubin poniosło czwartą z rzędu ligową porażkę, a wliczając środową wpadkę w Fortuna Pucharze Polski (porażka 1:2 z pierwszoligową Arką w Gdyni), to piąta kolejna przegrana.
Trudno powiedzieć, by wisząca na włosku posada trenera Dariusza Żurawia jeszcze się pogorszyła, bo nikt nie oczekiwał, że Miedziowi przełamią się na liderze z Poznania. Żuraw próbował zaskoczyć swojego poprzedniego pracodawcę. Na ławce posadził Filipa Starzyńskiego czy Erika Daniela, a w pierwszym składzie pojawili się Łukasz Łakomy i Adam Ratajczyk. Warto także odnotować powrót do wyjściowej jedenastki Chorwata Lorenco Šimicia, choć głównie wynikało to z niedostępności Aleksandara Panticia, Sašy Balicia (kartki) i Damiana Oko (kontuzja).
Wśród gości w środku pola pojawił się Radosław Murawski, a na prawej obronie znany i lubiany w Lubinie Alan Czerwiński. To ten ostatni miał duży wpływ na grę swojej drużyny. Przyczynił się nawet do zdobycia gola, ale po kolei. Lech napoczął lubinian już w 8 min. Barry Douglas dośrodkował z rzutu rożnego, a pozostawiony bez krycia Antonio Milić pokonał Dominika Hładuna.
Sześć minut później było już 2:0 dla gości z Poznania. Wspomniany Czerwiński wycofał piłkę do João Amarala. Portugalczyk nie od razu ją przyjął, ale oszukał pilnujących go obrońców i oddał strzał, po którym piłka odbiła się od Kamila Kruka i wpadła do bramki tuż obok zdezorientowanego Hładuna.
Zagłębie po tym ciosie nie mogło się otrząsnąć i sprawiało wrażenie drużyny, która zamiast atakować, po prostu nie chce stracić kolejnych bramek. Lech był blisko, bo Adriel Ba Loua trafił w poprzeczkę, a Murawski w boczną siatkę. Do przerwy gospodarze nie mieli żadnych argumentów wskazujących na to, że będą w stanie powalczyć, chociażby o remis.
Początek drugiej połowy wlał nadzieję w serca miejscowych kibiców. W 49 min Jakub Żubrowski dośrodkował z rzutu rożnego, a Kruk urwał się spod krycia i głową zdobył gola kontaktowego. Radość nie trwała długo. Pięć minut później Ba Loua zacentrował z prawego skrzydła, a Jakub Kamiński celną główką przywrócił Kolejorzowi dwubramkowe prowadzenie.
Zagłębie tym razem nie zamierzało ustępować i za sprawą Šimicia, który najlepiej odnalazł się w potwornym zamieszaniu przed bramką Bednarka, znów zmniejszyło straty do jednego gola. Później mieli jeszcze kilka okazji, ale Lech nie wypuścił zwycięstwa z rąk.
