Dzieci miały być obrażane, bite, głodzone. O sprawie poinformowali reporterzy TVN we wrześniu 2016 r. Podopieczna rodzinnego domu dziecka opowiedziała reporterowi, że już nawet 7-letnie dzieci miały być wyzywane od szmat. Obie placówki były prowadzone przez stowarzyszenie „Amor Omnia Vincit”, które po nagłośnieniu sprawy wydało oświadczenie. Jego wiceprezes ze stanowczością twierdził, że zarzuty stosowania przemocy oraz znęcania się nad dziećmi i młodzieżą nie są prawdziwe.
Śledztwo w tej sprawie zainicjował rzecznik praw dziecka po kontroli przeprowadzonej w placówce w Sucuminie. Sprawę nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.
- Wykazała ona szereg nieprawidłowości w jej funkcjonowaniu, w tym stosowanie wobec dzieci różnych form przemocy - mówi prokurator Grażyna Wawryniuk.
W związku z wynikami kontroli przeprowadzonej w kolejnej placówce - Rodzinnym Domu Dziecka w Starogardzie Gdańskim. - zawiadomienie podejrzenia stosowania kar cielesnych wobec wychowanków, skierował do prokuratury wojewoda pomorski.
Jak informują śledczy, w oparciu o zebrany materiał dowodowy, ustalono, że od 2010 roku do listopada 2016 r., dyrektorzy obu placówek, „wspólnie i w porozumieniu” mieli znęcać się fizycznie i psychicznie nad pozostającymi wobec nich w stosunku zależności 17 wychowankami, „nieporadnymi z uwagi na wiek”.
Prokurator wylicza, że m.in. chodzi o: znieważanie słowami powszechnie uznanymi za obelżywe, szarpanie za odzież i popychanie, ciągnięcie za włosy, uderzanie po twarzy i głowie rękoma oraz innymi przedmiotami, kopanie, upokarzanie poprzez wypominanie pochodzenia dziecka, wymierzanie kar w postaci nakazu aktywności fizycznej, zakazywanie i uniemożliwianie dzieciom jedzenia pomiędzy głównymi posiłkami, jak również niezapewnienie im pełnowartościowych posiłków.
- Przyszłyśmy z patologii i wpadłyśmy do kolejnej - mówiły nam dwie wychowanki, z którymi spotkaliśmy się w 2016 r. - Nadzieja, że w końcu będzie lepiej bardzo szybko zgasła.
Przyszłyśmy z patologii i wpadłyśmy do kolejnej. Nadzieja, że w końcu będzie lepiej bardzo szybko zgasła.
Z informacji udzielonych przez śledczych wynika,że podejrzani nie przyznali się i odmówili złożenia wyjaśnień.
- Prokurator zastosował wobec podejrzanych środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się z wychowankami, poręczenia majątkowego w kwocie 10 000 złotych, nakazu powstrzymania się od działalności związanej z prowadzeniem placówek opiekuńczych - mówi prokurator Wawryniuk.
Za zarzucone podejrzanym przestępstwo, grozi kara pozbawienia wolności do lat 8.