Prokuratura stawia zarzuty synoptykom, którzy dwa lata temu mieli nie dopełnić swoich obowiązków i nie ostrzegli w odpowiedni sposób służb przed zbliżającą się nawałnicą.
Mamy w Polsce, niestety, tendencję do poszukiwania winnych różnego rodzaju tragedii i ich karania. Nie mówię, że nie powinniśmy przestrzegać prawa. Natomiast nie wyciągamy z tragicznych zdarzeń wniosków. Szukamy winnych, a nie sprawdzamy, czy procedury, które obowiązują, które są teoretycznie wprowadzone, miały prawo zadziałać. Nie analizujemy tragedii. W przypadku oskarżenia meteorologów - zakładam, że prokuratura ma dowody w tej sprawie. Natomiast czy ich ewentualne zaniedbania przyczyniły się do śmierci dwóch harcerek w czasie nawałnicy? Moglibyśmy bez końca dywagować nad tym, kto zawinił w czasie tej tragedii, i rozszerzać listę oskarżonych. Czy jednak w ciągu tych dwóch lat w rejonie, gdzie doszło do tragedii, ktoś sprawdził, przećwiczył procedury, czy dokonano zmian w systemie zarządzania kryzysowego? Warto zaznaczyć, że nawałnice na pewno jeszcze będą występowały, statystyki i prognozy wskazują, że może to nastąpić jeszcze w tym roku.
Pańskim zdaniem, te procedury zostały przećwiczone?
Nie. Owszem, pewne poprawki nastąpiły, jednak gwarantuję, że w wielu gminach, powiatach zarządzanie kryzysowe nie zadziała, mimo smutnych doświadczeń, m.in. z Suszka sprzed dwóch lat. O problemie świadczą raporty NIK-u, ten opublikowany w marcu, który odnosi się do zarządzania kryzysowego w czasie klęsk żywiołowych oraz odnoszący się do organizacji imprez masowych. W tym drugim przypadku okazuje się, że w wielu przypadkach tragedia 13 stycznia br. (atak na prezydenta Adamo-wicza) również niczego organizatorów nie nauczyła.
Od nawałnicy sprzed dwóch lat dostajemy znacznie więcej ostrzeżeń pogodowych, m.in. na telefony komórkowe. Służby dmuchają na zimne czy chronią się przez zarzutami?
Zgodzę się, że lepiej dmuchać na zimne, aczkolwiek wiele z tych ostrzeżeń meteo się nie sprawdza. Obawiałbym się tu nieco innego mechanizmu, bardzo prostego psychologicznie. Jeżeli będzie pan dostawał alarmujące informacje, a one nie będą się sprawdzać, to z czasem uzna pan je za niewiarygodne, zacznie je pan ignorować. To, że ktoś wymyśli, opracuje doskonałą procedurę, nie musi oznaczać, że ona zacznie działać samoczynnie.
Potrzebni są odpowiednio wyszkoleni, zaangażowani ludzie w systemie zarządzania kryzysowego. Już teraz mamy takich ludzi w gminach, powiatach.
Mamy w Polsce coraz lepszy system ratowniczy. Natomiast cały czas kuleje umiejętność zarządzania ryzykiem, jego oceny, przewidywania zagrożeń, ostrzegania i cały system procedur. Jesteśmy dobrzy w ratowaniu, natomiast słabi w profilaktyce. Tymczasem to prewencja, unikanie zagrożeń jest lepsze niż reakcja na niebezpieczne zdarzenia. Powinniśmy w Polsce postawić na inne elementy - ważniejsze jest sprawdzenie i zweryfikowanie zachowania ludzi pod kątem wprowadzonych procedur, sprawdzenie ich wiedzy. Np. meteorolog, który ma doskonałą wiedzę na temat pogody, a nie będzie rozumiał zasad bezpieczeństwa, nie będzie potrafił analizować ryzyka, skutków zagrożeń - może pan go posadzić do więzienia na wieki, a on i tak nie będzie wiedział, gdzie popełnił błąd, dlaczego postąpił niewłaściwie. Proponuję od jakiegoś czasu, by stosować w Polsce podejście do sytuacji kryzysowych znane z Wielkiej Brytanii: prokuratura niech robi swoje, a my analizujmy, sprawdzajmy, wyciągajmy wnioski, by poprawić funkcjonowanie systemu w przyszłości. Jeszcze nikogo nie udało mi się tym zainteresować.
WIDEO Z DRONA pokazuje ogrom tragedii!
Tak wyglądał krajobraz po nawałnicy w Suszku 2 lata temu:
