Nie cichną echa sprawy polskiego żołnierza Emila Czeczki, który w miniony czwartek pozostawił broń i opuścił posterunek przy granicy. Niedługo później okazało się, że uciekł na Białoruś. Z informacji podanej przez służby tego kraju wynika, że poprosił o azyl. Sprawa będzie miała swój dalszy ciąg w kraju. W piątek Żandarmeria Wojskowa poinformowała o wszczęciu wobec niego śledztwa pod kątem dezercji kwalifikowanej. Czyn ten zagrożony jest karą do 10 lat pozbawienia wolności.
"Fajtłapa, był wyśmiewany"
Dziennikarzom udało się dotrzeć do byłych znajomych Czeczki. Jeden z mieszkańców Bartoszyc, rodzinnego miasta żołnierza dezertera, nie krył zaskoczenia medialnymi doniesieniami. – Jak zobaczyłem wiadomości, jego imię i nazwisko, później twarz, to byłem w szoku. Nie wierzyłem, że Emil to zrobił. Ale nawet bardziej zdziwiło mnie co innego. No bo kurczę, że taki facet mógł trafić do woja – powiedział w rozmowie z Onetem pan Marek, który z Czeczką chodził do jednego z gimnazjum. Mężczyzna przyznał, iż zdziwił się, że ten w ogóle trafił do wojska, bo „to trochę taki oferma był”. – Fajtłapa, na wuefie prawie piłki kopnąć nie potrafił – dodał.
Rozmówca Onetu przyznał też, że za czasów szkolnych Emil Czeczko nie był traktowany poważnie, „trochę się z niego naśmiewano”.
Takie same wspomnienia nt. żołnierza, który jest obecnie na ustach całej Polski, ma mężczyzna, który chodził z nim do szkoły średniej. – Fajtłapa, był wyśmiewany. Trochę przez swoje odstające uszy, rzucał się przez to w oczy. Ale nie tylko o to chodziło. Czasami miał problem, aby się wysłowić. Bardzo się zdziwiłem, jak dowiedziałem się, że ktoś przyjął takiego faceta do wojska – powiedział pan Łukasz.
Z informacji uzyskanych przez dziennikarzy Onetu wynika, że z byłymi znajomymi Czeczki próbują nawiązać kontakt białoruskie media. Jak czytamy, chcą się dowiedzieć o nim czegoś więcej.
"Nie miał drygu do roboty"
To jednak nie wszystkie informacje na temat żołnierza, które udało się uzyskać mediom. „Fakt” dotarł do jego byłych pracodawców. Okazuje się, że zanim po ukończeniu szkoły średniej trafił do armii, pracował m.in. w firmie serwisującej narzędzia budowlane. Trafił tam w 2018 roku z urzędu pracy. – […] wytrzymał 2 miesiące, od początku mówił, że długo tutaj miejsca nie zagrzeje, bo chce zostać żołnierzem zawodowym – powiedział jego były pracodawca, który chce zachować anonimowość. Mężczyzna dodał, że Czeczko „nie miał drygu do roboty” i robił tylko to, co zostało mu zlecone. – Nic poza tym, kawał chłopa z niego był, nie było problemu, żeby coś przewieźć, czy załadować, dawałem mu polecenia i on je wykonywał, jednak myślami był już w wojsku – podkreślił.
Z ustaleń mediów wynika, że później żołnierz zatrudnił się w firmie budowlanej, jednak już po paru tygodniach udał się na 3-miesięczne szkolenie wojskowe. Szef zakładu zdradził „Faktowi”, że po szkoleniu tym, nie wrócił już do pracy, jednak wciąż blokował mu etat, a później domagał się miesiąca płatnego urlopu. Miał mówić, że mu się to należy po takim szkoleniu. – Sprawdziłem w Wojskowej Komendzie Uzupełnień i okazało się, że nie należy mu się żaden urlop. Zwolniłem go dyscyplinarnie – przekazał mężczyzna.
