W takich realiach budzimy się w kraju, który jeszcze wiosną chwalił się najlepszą sytuacją epidemiczną w Europie. Rząd konsekwentnie zaklina rzeczywistość propagandą, ale coraz trudnej ukryć, że przespał ostatnie miesiące zajęty wewnętrzną wojną frakcji. Można jeszcze bajdurzyć o tysiącach wolnych łóżek z respiratorami, ale nie da się już zagłuszyć nagrań dyspozytorów pogotowia, którzy karetki z duszącymi się chorymi gonią od szpitala do szpitala.
Mam pokorną prośbę do rządu. Proszę o stanowczość w duszeniu wirusa. Co najmniej taką, jaka cechuje tę władzę w duszeniu wolności słowa czy niezawisłości sądów. Proszę o odwagę, która charakteryzowała rząd wiosną. Myślę o szeregu prostych decyzji, jak utworzenie czerwonej strefy na terenie całego kraju.
Po co tyle czekaliśmy? Zakaz wesel i wielkich imprez masowych jesienią, zdalna edukacja starszych dzieci - to nie są decyzje, które kładą gospodarkę. A mogły już w ostatnich tygodniach znacznie ograniczyć transmisję wirusa.
Podział kraju na kolory był fikcją i dramatyczną stratą czasu. W największej opolskiej szkole średniej, która mieści się w „żółtym” Opolu, rząd nakazał organizację częściowych zajęć stacjonarnych, choć lwia część uczniów dojeżdża do szkoły z powiatów „czerwonych”. Absurd.
Tak jak w handlu. Na wypełnionych po brzegi parkingach pod wielkimi opolskimi marketami roi się od rejestracji ze stref czerwonych, a w halach zakupowych ludzie nie trzymają dystansu i źle noszą maseczki. Dobrze, że premier przeciął tę fikcję. Szkoda, że tak późno.
Jednak nie tylko władza błądzi. Dziś powinniśmy więcej wymagać od siebie. I nie myślę nawet o tym marginesie społeczeństwa, który „nie wierzy” w Covid-19, ewentualnie uznaje, że to zwykła grypa, a maseczki czynią z nas niewolników. Niestety, tego typu głupoty słyszałem nawet w programie publicystycznym rządowej TVP Info. Naprawdę, szkoda czasu na pieszczenie się z oszołomami, tutaj policja powinna być stanowcza i cieszy mnie, że coraz częściej jest.
Większym problemem od „płaskoziemców” jesteśmy jednak my, zdecydowana większość obywateli. Niby się stosujemy do reżimu sanitarnego, ale tak nie do końca. W kolejkach podchodzimy zbyt blisko siebie, maseczki nosimy z nosem na wierzchu, bo tak się lepiej oddycha.
Tak, świetnie znam teorie, że mamy zakodowane w genach kiwanie władzy. Że w Polsce nic nie może być do końca i na serio. Że nie wyszedł nam komunizm, bośmy komuchów wzięli buntem i satyrą. Że z tego samego powodu i Kaczyńskiemu rozkraczy się quasi-dyktatura. Jednak w warunkach pandemii, „oszukiwanie systemu” i lekceważenie podstawowych norm bezpieczeństwa jest szaleństwem, które zaprowadzi nas i naszych bliskich do tych szykowanych właśnie hal, przez jednych nazywanych szpitalami polowymi, przez innych – umieralniami. Dlatego apeluję, weźmy Covid -19 na serio. To śmiertelnie poważna choroba.
