Zwłoki kobiety i jej syna znalazła w sobotę przed godziną 8 rano ich sąsiadka. Mieszkająca w pobliżu kobieta przez okno zauważyła, że ktoś nieruchomo leży na podłodze w jednym z pomieszczeń. Natychmiast powiadomiła służby. Nie miejsce ruszyli strażacy, policjanci, pogotowie. Niestety, na ratunek było już za późno: 68-letnia gospodyni i jej syn nie żyli.
- Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że sąsiedzi już wyważyli drzwi, dostali się do mieszkania, siłą rzeczy przewietrzyli je – opowiada młodszy brygadier Mariusz Góra, zastępca komendanta miejskiego państwowej straży pożarnej w Kielcach. - Urządzenia do pomiaru stężenia tlenku węgla nic nie wykazały, ale pomieszczenie było ogrzewane piecem kaflowym, czuć w nim było specyficzny swąd, który wskazywał na to, że przewód dymowy nie działa tak, jak należy.
Na ciałach 68-latki i jej syna nie było żadnych obrażeń. Policjanci mówią, że przyczyną śmierci rodziny było najprawdopodobniej zaczadzenie – nie wykluczają, że mógł się do tego przyczynić właśnie piec kaflowy, którym ogrzewali dom. Najprawdopodobniej umarli kilka godzin wcześniej.
- Będziemy szczegółowo wyjaśniać okoliczności śmierci kobiety i jej syna i szukać przyczyny tragedii – dodaje Karol Macek, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Kielcach.
POLECAMY:
- Tych dzieci do dziś nie udało się odnaleźć. Tajemnicze zaginięcia są wciąż zagadką
- 10 historii kryminalnych, którymi żyła cała Polska
- Wyrok dożywocia za podwójne zabójstwo w Kielcach utrzymany
- "Niech sumienie nie da mu zapomnieć" - śmierć Magdy Czechowskiej, 11-latki z Kielc
- Choć dziewczyna płakała i krzyczała nikt jej nie przyszedł z pomocą. Nikt nie uratował jej życia
- Makabra w sercu świętokrzyskiego lasu i wyrok dożywotniego więzienia
