Zniknięcie kobiety zgłosiła dzień wcześniej rodzina.
49-latka wyszła z domu we wtorek (10 grudnia) i od tego czasu nie kontaktowała się z nikim. Na ciało natknął się znajomy kobiety, który poszedł w rejon stawu, bo wiedział, że lubiła tam spędzać czas. Pod lodem zauważył znajomą kurtkę. Wezwał pomoc. Strażacy w woderach wyciągnęli ją na brzeg. Nie żyła.
- Bierzemy pod uwagę dwie hipotezy: doszło do nieszczęśliwego wypadku lub targnięcia się na życie - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Na ciele nie miała widocznych obrażeń. Zlecono też badania toksykologiczne celem sprawdzenia, czy kobieta była pod wpływem środków odurzających albo alkoholu.
