„AAA mięso armatnie kupię”. Cicha mobilizacja w Rosji

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Rosyjskie dowództwo pozyskuje żołnierzy na wojnę z Ukrainą głównie pieniędzmi
Rosyjskie dowództwo pozyskuje żołnierzy na wojnę z Ukrainą głównie pieniędzmi mil.ru
Rosyjskim generałom wyczerpują się zasoby ludzkie na ukraińskim froncie. Putin nie chce ogłosić powszechnej mobilizacji, więc pozostają inne sposoby pozyskiwania żołnierzy na wojnę z Ukrainą. To przede wszystkim służba za pieniądze. Tyle że i takich ochotników zaczyna brakować.

Miało być błyskawiczne rozbicie przeciwnika – więc nikt na Kremlu nie brał pod uwagę konieczności przestawienia systemu militarnego Rosji na tory stricte wojenne. Okazało się, że Ukraina broni się dzielnie, więc Moskwa zmodyfikowała cele i plany. Ale wciąż nie chce przyznać oficjalnie, że prowadzi wojnę z dużym państwem, a nie jakąś „operację specjalną”. Więc też Władimir Putin nie ogłasza powszechnej mobilizacji. Ba, nawet nie wprowadza stanu wyjątkowego. Ważniejsze jest udawanie, że Rosja nie jest w stanie wojny, że tylko pacyfikuje „nazistowską Ukrainę”.

Według ukraińskiego sztabu generalnego, łącznie Rosja zaangażowała dotychczas w wojnę łącznie 330 tys. ludzi. Po rozpoczęciu inwazji, w której Moskwa początkowo wysłała przeciwko Ukrainie około 180 tys. żołnierzy, rosyjskie wojsko szybko zaczęło doświadczać poważnych problemów logistycznych i kadrowych. Armia ukraińska mówi o przeszło 30 tys., zaś brytyjski wywiad o ok. 15 tys. zabitych Rosjan. Niezależnym mediom udało się dotąd potwierdzić (imię, nazwisko, stopień) śmierć przeszło 3,5 tys. wojskowych rosyjskich. Szczególnie ciężkie straty poniosły elitarne jednostki, w tym powietrzno-desantowe. Rosja ma coraz poważniejsze problemy z uzupełnianiem stanu osobowego pododdziałów. Brakuje ludzie, a ci, którzy trafiają na front, pozostawiają wiele do życzenia pod względem wyszkolenia.

Błąd w systemie

Po rozpadzie Związku Sowieckiego rosyjskie wojsko ograniczyło swoje zdolności mobilizacyjne, a większość uzbrojenia i wyposażenia trafiła do magazynów. Apogeum redukcji były reformy ministra obrony Anatolija Sierdiukowa (2008-2010), kiedy m.in. kadrę oficerską w służbie czynnej odchudzono o połowę (z 355 tys. do 150 tys.). Ale nawet mimo tego, gdyby ogłoszono powszechną mobilizację, udałoby się szybko sformować duże rezerwowe jednostki. Jednak takiej decyzji nie ma, więc Rosja ma problem z prowadzeniem wojny na pełną skalę przy jednoczesnym korzystaniu z systemu rezerw mobilizacyjnych obowiązującego na czas pokoju. Od połowy wiosny w Rosji prowadzona jest cicha mobilizacja polegająca na pozyskiwaniu do służby rezerwistów na zasadzie dobrowolności. Promowane są krótkoterminowe kontrakty, szczególnie na prowincji i w biedniejszych regionach, gdzie oferowane wynagrodzenie może być uznane za atrakcyjne.

Główną zaletą takiej cichej mobilizacji jest to, że uwalnia Kreml od konieczności publicznego ogłaszania mobilizacji powszechnej, co pozwala uniknąć potencjalnie negatywnych konsekwencji politycznych takiego kroku. Kolejną zaletą jest to, że żołnierze i oficerowie mogą być powoływani do służby stopniowo, co zapobiega nadmiernemu obciążeniu systemu mobilizacyjnego. Z drugiej strony, takie podejście pozwala rosyjskiej armii jedynie częściowo uzupełnić straty na polu walki, pozbawiając ją gotowych znaczących odwodów. Taka mobilizacja przypomina raczej podłączoną kroplówkę, która pozwala żyć pacjentowi (wojsku), ale nie go nie uleczy. Oficjalny system BARS (Bojowa Wojskowa Rezerwa Kraju) ma duże problemy z zapewnianiem siłom na froncie uzupełnień, ze względu na niski poziom rekrutacji i słabe wyszkolenie rezerwistów. W rezultacie Moskwa ucieka się do wcielania do wojska osób z kartoteką kryminalną. Na przykład pod koniec maja pojawiły się doniesienia, że w szeregach czeczeńskich oddziałów na Ukrainie walczą osoby skazane za przestępstwa. Spośród 953 ochotników z tej kaukaskiej republiki, 101 osób ma za sobą kryminalną przeszłość lub obowiązują wobec nich wyroki sądowe.

W ciągu ostatnich 15 lat rosyjskie ministerstwo obrony próbowało stworzyć silną i dobrze przeszkoloną rezerwę liczącą 80-100 tys. ludzi. Nic z tego nie wyszło. Na przykład w Południowym Okręgu Wojskowym zamiast 38 tys. udało się pozyskać nieco ponad 1 tys. W rzeczywistości więc dobrze przeszkolonych rezerwistów w całym kraju jest dziś góra 5 tys. Zdecydowana większość byłych poborowych od lat, a nawet dekad, nie miała okazji do szkoleń przypominających nabyte umiejętności wojskowe, nie mówiąc o uzyskaniu nowych.

„Ochotnicy” i ochotnicy

Po kilku miesiącach wojny coraz trudniej o ochotników. Dlatego np. w Czeczenii trwa przymusowa mobilizacja pod groźbami tortur i sfabrykowanych spraw karnych. Czeczeński opozycjonista Ibrahim Jangulbajew twierdzi, że policja otrzymała rozkaz łapania "ochotników" przy użyciu wszelkich niezbędnych środków. Według niego, niektórym oferuje się pieniądze za wysłanie ich na front, ale bez żadnych gwarancji prawnych, innym obiecuje się wysłanie ich tylko na tyły, a jeszcze innym otwarcie grozi się najsurowszymi środkami. Struktury siłowe podległe Ramzanowi Kadyrowowi dopuszczają się też przemocy wobec rodzin zmobilizowanych mężczyzn. - Jeśli ktoś nie chce jechać na Ukrainę, zaczynają grozić jego matce i siostrom. Mówią, że zostaną zabrane, że podrzucą im narkotyki i broń, uznają za terrorystów i oskarżą o wyjazd do Syrii, członkostwo w Państwie Islamskim. Jest to bardzo powszechna forma szantażu. (...) Jeden z moich rozmówców został oskarżony o uchylanie się od służby wojskowej w 1992 roku! Obecnie jest już po pięćdziesiątce - opowiadał portalowi The Insider opozycjonista Isłam Biełokijew.

W innych regionach Rosji władze lokalne działają inaczej. Głównym narzędziem ukrytej mobilizacji są pieniądze. - Ochotnikom obiecuje się dwie pensje od razu po podpisaniu kontraktu, a w przypadku ich śmierci miliony rubli odszkodowania dla ich bliskich. A ludzie, zwłaszcza z regionów dotkniętych kryzysem, gdzie nie ma dobrze płatnej pracy, dla tych pieniędzy gotowi są umrzeć i zostać inwalidami – mówi opozycyjny polityk Giennadij Gudkow. Na stronie ministerstwa obrony jest kilkaset ofert służby w wojsku. Oferty można znaleźć też w mediach społecznościowych i na popularnych platformach rekrutacyjnych, jak Superjob i HeadHunter. Armia szuka kierowców, dowódców oddziałów, żołnierzy obrony przeciwlotniczej, artylerzystów. Na przykład na stronie HeadHunter pod koniec maja była oferta pracy zatytułowana „żołnierz kontraktowy” z propozycją zarobków od ok. 2,5 tys. dolarów miesięcznie brutto. Z kolei na stronie SuperJob szukają „dowódcy oddziału wojskowego” z pensją minimum 3,4 tys. dolarów brutto. Rekrutacja toczy się za pośrednictwem social mediów. W największej takiej sieci w Rosji, czyli VKontakte (VK) działa fanpage pod nazwą Army Z. Ma ponad 130 tys. obserwujących. Szczegóły finansowe pozostawia się na rozmowę w WKU. Dane te są jednak publicznie dostępne. Uczestnicy działań bojowych mogą zarobić od około 3 tys. dolarów miesięcznie. Za zniszczenie ukraińskiego sprzętu wojskowego - premia. Równolegle trwa rekrutacja do najemniczej Grupy Wagnera. To konkurencja dla armii. Obiecuje wyższe zarobki, ubezpieczenia i zniechęca do podpisywania krótkoterminowych kontraktów z ministerstwem obrony.

Siły zbrojne Rosji to mieszanka poborowych (18-27 lat) odbywających obowiązkową roczną służbę wojskową oraz tzw. kontraktników, którzy podpisują czasowe umowy z resortem obrony i służą za pieniądze. Żołnierze kontraktowi, którzy zazwyczaj zapisują się do wojska na trzy lub więcej lat, są zwykle lepiej wyszkoleni niż poborowi, którzy nie mogą być wysyłani do czynnej walki, takiej jak ta, która ma miejsce na Ukrainie. Armia próbuje nęcić do służby zarówno tych jedynie po obowiązkowej służbie, jak i tych, którzy kiedyś zdecydowali się na kontrakt. Przed wizytą w wojskowej komisji uzupełnień potencjalni żołnierze są pytani o stan zdrowia, wiek i doświadczenie w służbie wojskowej. Wcześniej kontrakty mogli zawierać tylko mężczyźni poniżej 40. roku życia, ale po tym, jak Moskwie nie udało się przeprowadzić blitzkriegu na Ukrainie, deputowani Dumy zaczęli dyskutować nad zniesieniem limitu wieku przy pierwszym kontrakcie z ministerstwem obrony. Ustawa została przegłosowana pod koniec maja i niemal natychmiast podpisana przez Władimira Putina. Teraz pierwszy kontrakt mogą podpisać osoby do 50. roku życia. Walczą zaś głównie nie-Rosjanie. Dwa przykłady. W obwodzie orenburskim etniczni Rosjanie stanowią ok. 75 proc. ludności. Ale wśród poległych na Ukrainie żołnierzy z tego regionu blisko 40 proc. to przedstawiciele innych nacji. Z kolei w obwodzie astrachańskim nie-Rosjanie stanowią 32 proc. populacji, tymczasem wśród poległych na Ukrainie jest ich aż 80 proc.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl