Wybitna tenisistka Agnieszka Radwańska zakończyła swoją sportową karierę w 2018 roku. Obecnie 33-latka jest szczęśliwą żoną i mamą dwuletniego Jakuba.
Do 2011 roku Radwańska była trenowana przez swojego ojca - Roberta Radwańskiego, który, jak sam przyznaje, dał jej "twardą szkołę". Była tenisistka opowiedziała w rozmowie z portalem Sportowe Fakty, jak pamięta ten czas.
Radwańska o ojcu-trenerze: Panował okrutny reżim
Choć była sportsmenka ma obecnie dobre relacje z ojcem, czasu, który spędziła z nim na treningach, nie wspomina najlepiej.
- Nie mówiłam o emocjach i uczuciach, bo do tego nie przywykłam. Tak mnie wychowano - przyznała.
- Przez 15 lat treningów z ojcem nigdy nie padło pytanie: jak się czujesz? Wszystko było idealnie zaplanowane, ale tata nie pytał, jakie są moje przemyślenia, jak widzę daną sprawę. Wszystko narzucał z góry. Liczyło się tylko to, co on mówił. Nieustannie tłumiłam uczucia i potem nie potrafiłam inaczej. Przez pewien czas funkcjonowaliśmy w trybie mecz–wojna z tatą. Po porażkach nieraz nie odzywał się dwa dni. Nie mieliśmy kontaktu. Nie wiedział, co się dzieje ze mną i Ulą, widziałyśmy się z nim dopiero w taksówce na lotnisko. Panował okrutny reżim - opowiadała.
Strach przed reakcją ojca na porażkę
Jak wyznaje Agnieszka Radwańska, czuła strach przed popełnieniem błędu czy porażką, ze wzglądu na to, jak mógł zareagować jej ojciec.
- Jako nastolatka nie obawiałam się samej porażki, bo rozumiałam, że się przydarzają. Czułam strach, myśląc, jak zareaguje na potknięcie ojciec. W jego słowniku nie istniało słowo "porażka". Niesamowicie się wściekał. Z biegiem czasu coraz mniej go słuchałam, a potem wręcz unikałam. Dlatego skończyło się naszym zawodowym rozstaniem - mówiła w rozmowie ze Sportowymi Faktami, choć zaznaczyła, że nie nazwałaby swojego ojca "trenerem tyranem", bo zna "dużo gorsze przypadki".
"Nie potrafiłabym wychowywać dziecka w ten sposób"
Radwańska przyznaje, że w młodzieńczych latach brakowało jej swobody i zainteresowania ze strony ojca tym, jak się czuje.
- Początkowo uczył nas dyscypliny, lecz kiedy byłyśmy nastolatkami, mógł czasem spytać, jak się czujemy i co nam siedzi w głowie, a tego nie robił. Żyłyśmy z Ulą jak w klasztorze. Liczył się tylko tenis. (...) W pewnym momencie nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, cały czas przypuszczał na mnie atak - wspominała.
- Z jednej strony jestem tacie wdzięczna, bo gdyby nie on, nie osiągnęłybyśmy sukcesu. Z drugiej – nie da się wymazać z głowy złych chwil. To przecież trwało latami. Dziś, jako mama, nie potrafiłabym wychowywać dziecka w ten sposób - przyznaje była tenisistka.
Robert Radwański o treningach z córką
Robert Radwański odniósł się do tych słów. Ocenił swoją współpracę z Agnieszką jako "bardzo udaną", choć przyznał, że dał jej "twardą szkołę".
- To prawda, że nie byłem wylewny. Czy żałuję? Na korcie z ojca zamieniałem się w trenera. Oceniam moją współpracę z córkami jako bardzo udaną. W tenisie było wiele podobnych układów, które nie doprowadziły zawodniczek do triumfów - stwierdził.
- Jeśli chcemy, by dzieci odniosły sukces, często zabieramy im część dzieciństwa. Tak jest w każdym sporcie, nie tylko w tenisie. (...) To nie tak, że kładziesz się pod stołem, wyciągasz tylko po coś rękę i osiągasz sukces. Panowała w naszym zespole afirmacja pracy - podkreśla.
- Nigdy nie przekroczyłem granic - zapewnia Robert Radwański.
lena
