Anita Włodarczyk medal mistrzostw Europy zadedykowała rodzicom i Irenie Szewińskiej

Jakub Guder
rzut młotem kobiet, Berlin 2018
rzut młotem kobiet, Berlin 2018 fot. Paweł Relikowski
Czwarty złoty medal mistrzostw Europy Anita Włodarczyk zadedykowała swoim rodzicom i Irenie Szewińskiej.

Anita Włodarczyk od dawna już podkreślała, że Stadion Olimpijski w Berlinie to dla niej wyjątkowe miejsce, że czuje się tu jak w domu. Nic dziwnego, skoro na tym obiekcie dwukrotnie biła rekord świata. To tu także w 2009 roku zdobyła swoje pierwsze mistrzostwo świata. Po niedzielnym konkursie mistrzostw Europy wyglądała w związku z tym na bardzo przejętą, a przecież było to już jej czwarte złoto na tej imprezie.

Nasza mistrzyni już od dawna rywalizuje sama ze sobą. Nie ma w tej chwili na świecie rywalki, która mogłaby jej zagrozić. Gdy w niedzielę w drugiej próbie rzuciła 76.50, już wiadomo było, że nikt nie odbierze jej zwycięstwa. Dlatego właśnie Włodarczyk sama sobie wyznacza cele i stara się je realizować.

Po niedzielnych zawodach trochę narzekała, ale to cechuje chyba perfekcjonistów, którzy odnoszą tak wielkie sukcesy. Co ciekawe - była niezadowolona ze swojego... najdłuższego rzutu. Chciała bowiem w Berlinie koniecznie osiągnąć magiczną granicę 80 metrów.

- Ten najdalszy rzut źle zaczęłam, źle wrzuciłam młot. Za nisko, opadł mi. Walczyłam do końca, byłam zmobilizowana, bo chciałam osiągnąć te 80 metrów. W głowie gdzieś siedział ten rekord świata, bo na treningach to fajnie wyglądało - powiedziała i dodała, że musi przeanalizować z trenerem, dlaczego lepiej czuła się w eliminacjach, niż w konkursie głównym.

Włodarczyk w Berlinie traktowana była przez kibiców wyjątkowo. Najpierw na prezentacji czekała na nią owacja ponad 60-tysięcznej publiczności, a potem cały stadion żywiołowo reagował na każdy jej rzut. Zresztą przypomniała, że gdy cztery lata temu odbierała na tym samym obiekcie rekord świata Niemce Betty Heidler, to wszyscy fani wstali z miejsc. - Za to ich szanuję - stwierdziła.

Włodarczyk była też niezadowolona, bo - jak stwierdziła - bardzo dobrze wypadała podczas ostatnich treningów w Arłamowie. - Trzykilogramowym młotem rzuciłam tam 94 metry. Przed igrzyskami w Rio osiągnęłam wynik 89.90. To mnie uskrzydliło, bo przede mną jeszcze kilka startów w tym sezonie. Powalczę o tę granice 80 metrów - oznajmiła.

Trzeba powiedzieć, że mimo tylu sukcesów po Włodarczyk faktycznie za każdym razem, gdy staje na najwyższym stopniu podium, widać wzruszenie. Tak było i w Berlinie.

- Moi rodzice obchodzą w tym roku 40. rocznicę ślubu i już dawno myślałam, że fajnie byłoby poświęcić im ten medal - powiedziała, ale dodała, że dedykuje go też zmarłej przed kilkoma tygodniami Irenie Szewińskiej.

- Od razu przypomniały mi się mistrzostwa Europy w Amsterdamie. Wtedy specjalnie czekaliśmy na panią Irenę, aż przyjedzie do nas na dekorację Melexem. Nie był to dla niej łatwy czas, bo chorowała. Pewnie gdyby była jeszcze z nami, to także w Berlinie zawiesiłaby mi na szyi ten złoty krążek - stwierdziła Włodarczyk.

Czterokrotna mistrzyni Europy do Polski z Berlina wracała... złotym autokarem razem z kibicami. Otóż jeden z jej głównych sponsorów koncern PKN Orlen pomógł, aby 60 osób z jej fanklubu, w tym także jej rodzice, przyjechali do stolicy Niemiec specjalnym autobusem, oklejonym w podobizny mistrzyni i jej najważniejsze medale.

- Wiedziałam, że coś szykują, ale nie sądziłam, że coś takiego - przyznała i zapowiedziała, że po powrocie do hotelu weźmie tylko szybko prysznic i razem ze swoimi fanami ruszy w drogę do Polski. Tak faktycznie było. W poniedziałek rano pojawiła się w rodzinnym Rawiczu (burmistrz tego miasta zresztą także przyjechał tym autobusem), a potem ruszyła do Warszawy.

Trzecie miejsce (74.00) zajęła w niedzielnym konkursie Joanna Fiodorow. Nie była do końca zadowolona, bo - jak mówiła - liczyła na srebro i rekord życiowy.

Tuż za podium uplasowała się Malwina Kopron, która była wyraźnie niepocieszona. Jako jedyny polski sportowiec nie miała nawet ochoty po zawodach rozmawiać z dziennikarzami.

Adam Kszczot trzeci raz z rzędu został mistrzem Europy w biegu na 800 m! Po złotych medalach w Amsterdamie i Zurychu teraz dołożył złoto w Berlinie. Polak znów kontrolował bieg i wygrał ze sporą przewagą (1:44.59). Drugi na mecie był Szwed Andreas Kramer (1:45.03), a trzeci Francuz Pierre Bosse (1:45.30), który w ubiegłym roku pokonał Kszczota na mistrzostwach świata w Londynie. Bardzo dobrze spisali się także dwa pozostali Polacy. Czwarte był Michał Rozmys (1:45.32) a piąty 21-letni Mateusz Borkowski (1:45.42). Obaj poprawili swoje rekordy życiowe. DO KOLEJNYCH ZDJĘĆ MOŻNA PRZEJŚĆ UŻYWAJĄC STRZAŁEK

Adam Kszczot trzeci raz z rzędu mistrzem Europy na 800 m! [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
matador
Egzamin sportowy zdany celująco!!!!!!! Egzamin OBYWATELSKO- PATRIOTYCZNY- OBLANY Z KRETESEM!!!!!! Ponieważ polscy lekkoatleci nie sprawiają wrażenia półgłówków, logika podpowiada, że TOTALNIE konformistyczna postawa wobec adriana i spółki, wynika z merkantylnej kalkulacji. Żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie- z ANTYPOLSKIEJ postawy. Tacy mistrzowie a nie widzą walca miażdżącego państwo prawa, demokrację? Legitymizowanie RZĄDÓW BEZPRAWIA PRZEKREŚLA wielkie sukcesy sportowe! Będzie się to im odbijało czkawką do końca życia! Tego nie da się zagłuszyć, zagadać, zamieść pod dywan. Za chwilę, przy takiej postawie, zrównają się z bandą matołkowato-bezrefleksyjnych KIBOLONAZIOLI. Zasilą szeregi gwardii przybocznej destruktorów Polski. SŁABO.
Wróć na i.pl Portal i.pl