Antoni Dudek: Kolejnych wyborów PiS już nie wygra

Agaton Koziński
Agaton Koziński
16.02.2017 warszawa antoni dudek - profesor , politologfot bartek syta/ polska press
16.02.2017 warszawa antoni dudek - profesor , politologfot bartek syta/ polska press Bartek Syta
Widać, że rządzący dostali zadyszki, a zbliża się spowolnienie gospodarcze. Oto sytuacja PiS: musi biec tak szybko jak dotąd, ale jest już zmęczony, a warunki do biegu coraz trudniejsze. Dlatego stawiam tezę, że kolejnych wyborów PiS wygrać nie zdoła - mówi prof. Antoni Dudek, politolog.

Gdy za kilka miesięcy będziemy wspominali sytuację z ostatniego wtorku, to które zdarzenie będziemy uważali za ważniejsze: exposé premiera czy wyrok TSUE?
Wszystko zależy od tego, co się wydarzy za te kilka miesięcy. Exposé potwierdziło linię polityczną, którą PiS zamierza realizować w kolejnych czterech latach. Mateusz Morawiecki wskazał główne kierunki i właściwie nic nas w nich nie zaskoczyło. On nie powiedział niczego rewolucyjnie nowego, raczej powtórzył to, co słyszeliśmy w ostatnich czterech latach. To było klasyczne exposé kontynuacji. Oddzielna sprawa, ile ta kontynuacja będzie trwała.

W Polsce kadencje są czteroletnie.
A prezydenckie pięcioletnie - i w maju będą wybory. Jeśli Andrzej Duda w nich przegra, to PiS kontynuować swojej polityki już nie będzie mógł. Wtedy jego obóz zacznie się kruszyć - a wtorkowy wyrok TSUE okaże się jednym z tych elementów, które do tego kruszenia doprowadziły. Dlatego dziś trudno mi przesądzić, czy ważniejsze jest exposé czy decyzja Trybunału.

Tak naprawdę wyrok TSUE jest tak niejednoznaczny, że trudno wyciągnąć z niego jakiekolwiek wiążące wnioski.
Ja ten wyrok rozumiem w ten sposób, że TSUE przyznał Sądowi Najwyższemu część kompetencji w ocenie tego, jak w Polsce przeprowadzana jest reforma wymiaru sprawiedliwości. To jednak podważa punkt widzenia PiS-u, który ciągle powtarzał, że suweren wyraził swoją wolę w wyborach, a ich zwycięzca ma pełną dowolność w decydowaniu o tym, jak ma wyglądać wymiar sprawiedliwości - a jeśli pojawiają się wątpliwości, to ewentualnie ma je rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny. Ostatnim wyrokiem TSUE tego nie potwierdził, przyznając część kompetencji SN, wzmacniając przy okazji autonomię trzeciej władzy.

Z drugiej strony oczekiwania były takie, że ten wyrok wysadzi w powietrze KRS w obecnym składzie. Opozycja wręcz fetowała koniec „neo-KRS-u”. Nic takiego nie miało miejsca.
Gdyby profesor Matczak lub inny radykalny krytyk reform sądownictwa mógł wyrok TSUE napisać, to pewnie tak by to wyglądało. Ale Trybunał wcale nie zamierzał wydawać wyroku, który przewróci stolik w Polsce. On nie chciał zaryzykować sytuacji, gdy państwo członkowskie jest stawiane pod ścianą - tym bardziej że TSUE wie, jaki był wynik ostatnich wyborów w naszym kraju. Natomiast w komentarzach opozycji jest dużo myślenia życzeniowego.

A co zapamiętamy z exposé?
Ja zapamiętam propozycję zmiany w konstytucji, wpisania do niej systemu emerytalnego w obecnym kształcie, razem z PPK i IKE. To jednak novum. Różne rzeczy chciano już wpisywać do konstytucji, ale nigdy jeszcze tak szczegółowych zapisów ustawowych. Oczywiście, nic z tego nie będzie - ale dla mnie to największa osobliwość tego wtorkowego wystąpienia premiera.

Osobliwość - ale nie twarda zapowiedź, która ustawi politycznie tę kadencję.
Tam nie było jednej zapowiedzi, która będzie obowiązywać przez cztery lata. Każdy pewnie zwrócił w nim uwagę na coś innego. Jedni na zapowiedź kaucji za butelki plastikowe, drudzy na zapowiedzi zmian w przepisach o ruchu drogowym, z kolei zwolennikom PiS-u najbardziej zapadł w pamięć fragment o obronie rodziny i tradycyjnych wartości - po nim były największe owacje. Ale ogólnie rzecz biorąc to exposé nie było złe. Tyle że Morawiecki jest przeciętnym mówcą. Gdyby wygłosił je ktoś sprawniej przemawiający, pewnie mocniej zapadłoby w pamięć. Ale generalnie było to exposé kontynuacji. Wszystkie główne pomysły PiS przedstawił już w poprzedniej kadencji, teraz premier je powtórzył.

Czy swoim exposé Morawiecki pokazał się jako naturalny następca Jarosława Kaczyńskiego w PiS-ie?
Przede wszystkim ten następca jeszcze szybko nie będzie potrzebny. We wtorek, w swoistym aneksie do exposé, jakie przedstawił prezes PiS, było widać, że Kaczyński jest w pełni sił i nigdzie się nie wybiera. Przez tę kadencję pewnie utrzyma pełnię władzy w PiS i będzie dalej pociągał za najważniejsze sznurki. Ale kolejnej kadencji PiS już najpewniej mieć nie będzie.

Nie będzie? Pan już to widzi?
Stawiam tezę, że apogeum swoich wpływów w społeczeństwie PiS osiągnął między majem i październikiem tego roku. Od ostatnich wyborów widać, że ta partia doznała zadyszki. Być może nie jest ona jeszcze na tyle duża, żeby Andrzej Duda nie zdołał wygrać wyborów prezydenckich - tym bardziej że konkurencja jest zbyt słaba, żeby go pozbawić urzędu. Jego wygrana pozwoli PiS-owi dotrwać do końca tej kadencji. Ale z każdym rokiem bez wyborów będzie on coraz słabszy i coraz bardziej będzie to widać.

Władza miała zużyć PiS już w pierwszym kadencji - a jednak wynik wyborczy miał bardzo dobry.
Ale widać, że jest zmęczony, tymczasem na horyzoncie majaczy się spowolnienie gospodarcze. Nawet prezes zaczął o nim mówić. A skoro tak, to trzeba się liczyć z tym, że ten bieg będzie się odbywał jeszcze w trudniejszych warunkach. Oto sytuacja PiS: musi biec tak szybko jak dotąd, ale jest już zmęczony, a warunki do biegu coraz trudniejsze. Dlatego właśnie postawiłem tezę, że kolejnych wyborów PiS wygrać nie zdoła. Tym bardziej że widać, jak się przegrupowuje opozycja. Za cztery lata PiS będzie miał już z kim przegrać.

Z kim? Z Platformą?
Nie wiem. Być może to nie będzie PO, tylko coś, co wyrośnie na jej gruzach. Na pewno to nie będzie już formacja z wpisem w hipotece o siedmiu latach rządów Donalda Tuska. Bo w poprzedniej kadencji to było największe obciążenie Platformy. Za każdym razem, gdy krytykowała za coś PiS, natychmiast do niej wracało „mogliście sami to zrobić przez osiem lat”. To jedna z tajemnic reelekcji PiS. Ale teraz tego nie będzie.

Co może wyrosnąć na gruzach PO?
Nie wiem, czy to będzie na gruzach - to jedna z opcji. Po exposé Morawieckiego była seria wystąpień. Najlepsze miał Adrian Zandberg, po nim Władysław Kosiniak-Kamysz. Grzegorz Schetyna wypadł zdecydowanie najgorzej.

Morawiecki exposé uszył wokół słowa „normalność”. Intuicyjnie czujemy, że zdefiniował je w sposób, który popiera większość Polaków. To nie może być paliwo, na którym rząd pojedzie cztery lata?
Pewnie tak, ale pod jednym warunkiem: że sytuacja gospodarcza pozwoli PiS-owi utrzymać obecną dynamikę wzrostu, a poziom życia będzie rósł tak szybko jak w poprzedniej kadencji. Bo PiS uczynił szybki wzrost poziomu życia synonimem normalności. Jeśli tak, to rządzący rzeczywiście mogą uzyskać kolejną reelekcję w 2023 r. - chyba że Polakom się znudzi ten dobrobyt i uznają, że mimo niego chcą zmiany. Ale dziś trudno mi uwierzyć w to, że PiS zdoła dynamikę wzrostu utrzymać przez kolejne cztery lata. Zbyt wiele problemów zamiatają pod dywan, żeby to tempo utrzymać.

Jakich problemów?
Choćby ceny energii. Prąd będzie drożał, to nieuniknione - takie są konsekwencje polityki klimatycznej UE. To przełoży się na poziom cen, ale również konkurencyjność polskiej gospodarki. Choćby z tego powodu nie wierzę, by udało się utrzymać obecne tempo rozwoju i bez problemu dojść do poziomu 4 tys. płacy minimalnej w 2024 r. Ale jeśli się pomylę, jeśli PiS zdoła to zrealizować, to oczywiście wtedy PiS będzie faworytem przed kolejnymi wyborami.

PiS ma bardzo wyraziste hasła światopoglądowe, Morawiecki przypomniał je w exposé. Na ile one konserwują poparcie dla tej partii?
To ważny element programu tej partii i zakładam, że im większe będą turbulencje gospodarcze, tym częściej będzie nam ona o nich przypominała. Pewnie wtedy coraz częściej będziemy słyszeć o zagrożeniach dla tradycyjnej rodziny ze strony LGBT i różnych innych diabłów. W ten sposób PiS będzie chciał utrzymać poparcie. Swoją drogą jeśli Lewica zacznie jakieś krucjaty w tych kwestiach - a Zandberg we wtorek już to zapowiadał - to PiS-owi jeszcze to rządzenie ułatwi, w tym sensie, że nie będzie musiał ciągle tłumaczyć się z problemów gospodarczych.

Czyli rozstrzygająca o losach tej kadencji będzie sytuacja gospodarcza. Morawiecki od pewnego czasu powtarza, że spodziewa się spowolnienia i szykuje specjalne amortyzatory.
W czasie exposé o tym spowolnieniu powiedział tylko jedno zdanie i właściwie niczego się nie dowiedzieliśmy, w jaki sposób te amortyzatory miałyby wyglądać.

Może jako wytrawny gracz trzyma karty przy orderach?
Bardziej się obawiam, że on wie, że nie ma panaceum na spowolnienie - dlatego nic o tym nie mówi. Bo na razie Morawiecki zdaje się puszczać oko, że on wie, co robić i że należy mu zaufać. Tyle że ja mu nie wierzę, dlatego wolałbym usłyszeć precyzyjny pomysł na to, jak zamierzamy zabezpieczyć się przed spowolnieniem.

W czasie dyskusji o exposé błysnął Adrian Zandberg, jego wystąpienie przykuło najwięcej uwagi. Rzeczywiście wnosi nową jakość do polityki, czy to raczej efekt świeżości?
Ja się z Lewicą w bardzo wielu sprawach nie zgadzam, ale nie mam wątpliwości, że retorycznie wystąpienie Zandberga było we wtorek najlepsze. To najlepiej pokazuje, jak bardzo potrzebna jest rotacja w polityce. Lewicy te kilka lat poza Sejmem dobrze zrobiło, nabrali świeżości.

Co to oznacza? Lewica może prześcignąć w sondażach Platformę?
O tym tak naprawdę rozstrzygną wybory prezydenckie. Wygląda na to, że kandydatką PO zostanie Małgorzata Kidawa-Błońska. I teraz są możliwe trzy scenariusze.

Jakie?
Pierwszy, że Kidawa-Błońska wygrywa całe wybory - wtedy oczywiście PO łapie wiatr w żagle i jej kierownictwo żąda przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Drugi scenariusz?
Sytuacja, gdy Kidawa-Błońska wchodzi do drugiej tury, ale tam przegrywa z Dudą. Wtedy podejrzewam, że PO dokona ograniczonej zmiany kursu i utrzyma pozycję głównej siły opozycyjnej.

A trzeci?
Że Kidawa-Błońska nie jest w stanie nawet wejść do drugiej tury wyborów prezydenckich. To dla Platformy oznaczałoby katastrofę i poważne tąpnięcie sondażowe. Pewnie Lewica w sondażach by ich wyprzedziła. A w skrajnym przypadku także i PSL.

Który jest najbardziej prawdopodobny?
Obecnie drugi, ale kampania jeszcze się na dobre nie rozpoczęła. Tymczasem widać, że cała Platforma jest w takiej kondycji, w jakiej był Schetyna we wtorek, gdy powtarzał jak katarynka te same klisze językowe, których słuchaliśmy w poprzedniej kadencji. Cały czas narzeka na PiS, mówi, jak on jest zły, a między wierszami słychać westchnięcie: czemu nie może być tak, jak było przed 2015 r. Teraz pytanie, czym się będzie różnił od Schetyny jego następca. Bo i Zandberg, i Kosiniak-Kamysz odchodzą od retoryki totalnej opozycji, która obowiązywała w poprzedniej kadencji. Pytanie, czy Platforma będzie umiała od niej odejść. Bo szansa na odzyskanie władzy przez opozycję się pojawi w 2023 r. Wie to też Kaczyński - to dlatego w wieczór wyborczy był tak smutny. Uświadomił sobie, że nic więcej niż niespełna 44 proc. głosów nie jest w stanie osiągnąć.

Nawet jeśli nie zawiedzie, rządząc w drugiej kadencji? To jednak wydaje się nieprawdopodobne.
Gdyby PiS nie zawiódł, to oczywiście nie. Tyle że to by oznaczało, że PiS w drugiej kadencji zaproponuje własną wersję hasła „ciepła woda w kranie”. Tyle że tak się nigdy nie stanie, Kaczyński nigdy po to hasło nie sięgnie.

Bo nie będzie powtarzał po Tusku.
Nawet nie o to chodzi - przecież mógłby to nazwać całkowicie inaczej. Tu chodzi bardziej o jego naturę. Kaczyński jest rewolucjonistą, on nie będzie umiał po prostu skupić się na administrowaniu krajem.

Na razie PiS zwija wszystkie żagle. W trwającym 75 minut wystąpieniu Morawieckiego nie było ani jednego kontrowersyjnego punktu.
To mnie nie dziwi - bo teraz dla PiS najważniejsza jest reelekcja Dudy. Bardziej w tym kontekście zaskakuje mnie, że do Trybunału Konstytucyjnego skierowano Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowskiego - bo to stawia prezydenta w niezręcznej sytuacji, przecież on będzie musiał przyjąć od nich przysięgi, a wtedy wypada powiedzieć kilka miłych słów pod ich adresem. To będą wyborczo bardzo kosztowne słowa.

W ten sposób Kaczyński nagradza wiernych żołnierzy, którzy w poprzedniej kadencji walczyli na najtrudniejszym odcinku.
W nagrodę mógł ich wysłać do jakiejś rady nadzorczej, Orlenu czy KGHM - a tak wystawia na szwank pozycję prezydenta, a przecież w majowych wyborach każdy głos na niego może być na wagę złota. Nie mam natomiast wątpliwości, że PiS do maja będzie prowadził czysto instrumentalną politykę uspokajania nastrojów - po to, żeby Duda wygrał.

A co po maju?
Jeśli Duda się utrzyma, to zaczną się kolejne ofensywy. Kaczyński ma naturę rewolucjonisty i zacznie wprowadzać zmiany - w mediach, wymiarze sprawiedliwości, samorządach, szkolnictwie. Nie ma szans, żeby ten chwilowy spokój, który mamy teraz, utrzymał się do końca tej kadencji. Bo jeśli Duda przegra, to cały system polityczny ulegnie zablokowaniu i nastąpi kohabitacja znacznie gwałtowniejsza od tej, jaką pamiętamy z czasów Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Antoni Dudek: Kolejnych wyborów PiS już nie wygra - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl