Bartoszewski obecnie jest sekretarzem stanu w kancelarii premiera Donalda Tuska, odpowiedzialnym za dialog międzynarodowy. W rozmowie z naszym dziennikiem podkreśla, że mało kto zna lepiej sposoby prowadzenia śledztw w PRL w latach 40. i 50. niż sędzia Tuleya.
Pan spędził przeszło sześć lat w więzieniu po wojnie. Czy uważa Pan, że dziś porównywanie działań służb do metod stalinowskich jest na miejscu?
Akurat sędzia, który tego porównania użył, ma wyjątkową legitymację do tego, żeby to robić. Igor Tuleya był zaangażowany w proces Adama Humera, osądzał także innych oficerów z Mokotowa. Wysłuchał dziesiątków świadków i usłyszał od nich o strasznych rzeczach. Wtedy dowiedział się, na czym polega straszenie, nocne przesłuchania, szantażowanie rodzin. I nagle, gdy zajmował się sprawą dr Mirosława G., dowiedział się, że CBA stosuje podobne metody, o jakich słyszał przy okazji sprawy Humera. Owszem, nikt nie zginął, nie dochodziło do tortur. Ale dochodziło do poważnego naruszenia prawa - mimo że Polska jest państwem prawa.
Ale to uprawnia sędziego do stawiania tak mocnych tez? Sam Pan przed chwilą podkreślił różnicę - w czasach stalinowskich ludzi mordowano i torturowano, a teraz nie.
To sędzia zna akta - zarówno sprawy Humera, jak i doktora G. Nikt lepiej niż on nie może porównać sytuacji. Należy dokonywać obrachunków historycznych - ale trzeba do tego talentu Stefana Żeromskiego, który umiał napisał, że chłopi zabierali buty Polakom zmarłym w powstaniu styczniowym, albo o tym, że wydawali oni powstańców carskim siepaczom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
