Białorusini pokonali strach, liczą na pomoc Zachodu, bo chcą dołączyć do wolnego świata

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
AP/Associated Press/East News
Od niemal dwóch tygodni Białorusini protestują przeciwko sfałszowanym wyborom i rządom Łukaszenki. Chcą dołączyć do wolnego świata,

Kiedy Unia Europejska jednym głosem potępia reżim białoruski, Aleksander Łukaszenka powołuje powołał nowy rząd.

Nie zmienił w tym gabinecie nawet szefa resortu spraw wewnętrznych i stawia na baczność wojska specjalne, by broniły zachodniej granicy, jakby obawiał się inwazji z tej strony.

Gdy liderzy wspólnoty europejskiej mówią o sfałszowanych wyborach, Łukaszenka szykuje się do inauguracji kolejnej kadencji. Nie wiadomo, czy doczeka tej chwili, bo zaprzysiężenie dopiero za dwa miesiące.

Na apele Zachodu o zaprzestanie represji, dyktator miota obelgi pod adresem wielu stolic, w tym Warszawy, że wspierają manifestujących na Białorusi i ponawia apele do Władimira Putina o pomoc w trudnej sytuacji.

Moskwa jednak nie kwapi się do wspierania reżimu, ma swoje problemy. Nawet słynących z ostrych wypowiedzi szef rosyjskiej dyplomacji tym razem nie oskarża Zachodu, że chce bardzie zbliżyć się do granic Rosji
A Białorusini nie odpuszczają, protestują pokojowo każdego dnia, domagają się niezmienne tego samego: ustąpienia rządzącego od ponad ćwierć wieku satrapy i wolnych wyborów.

Główna rywalka Łukaszenki Swiatłana Cichanouska powołała 7-osobową Radę Koordynacyjną, w skład której znalazła się m.in. noblistka z literatury Swiatłana Aleksijewicz, były minister kultury Pawieł Łatuszka i robotnik z mińskiej fabryki Siarhiej Dyleuski.
Cel Rady: rozpoczęcie pokojowego procesu przekazania władzy w ramach przepisów miejscowego prawa. Łukaszenka na to: to pomysł na przejęcie władzy.

Po tajemniczym zniknięciu i odnalezieniu się na Litwie Cichanouska coraz częściej zabiera głos, jej współpracownicy rozjeżdżają sie po Europie, informując o tym, jaka jest prawdziwa sytuacja na Białorusi.

Gdy trwała środowa nadzwyczajna wideokonferencja Rady Europejskiej, poświęcona sytuacji na Białorusi, Cichanouska,wezwała ten organ, by nie uznawał sfałszowanych wyborów na Białorusi.
Wystosowała apel o poparcie dla mieszkańców jej kraju. Przypomniała, że Białorusini drugi tydzień manifestują na ulicach i placach miast swojego kraju i domaga się od Europy wsparcia.

Cichanouska przyznała, że do wyjazdu na Litwę zmusiła ją białoruska bezpieka. Bała się o swoje życie i los swych dzieci. Jej mąż, który był kandydatem w wyborach, nadal przebywa w białoruskim więzieniu.

Opozycjonistka grzmi o sfałszowaniu wyborów, choć oficjalne wyniki mówiły o uzyskaniu 80-procentowego poparcia przez Łukaszenkę. Zachodnia Europa i USA wierzą jej słowom, nie komunikatom Centralnej Komisji Wyborczej w Mińsku.
Mimo protestów w więzieniach nadal przebywają setki Białorusinów, w szpitalach jest ponad setka rannych w czasie starć z milicją ludzi, kilka osób jest w stanie ciężkim.

Białoruskie MSW oficjalnie potwierdziło trzecią śmiertelną ofiarę ulicznych demonstracji. To 43-letni mężczyzna, mieszkaniec Brześcia, który zmarł w szpitalu w Mińsku. 11 sierpnia został postrzelony przez interweniujących milicjantów.

Hienadź Szutau, zdaniem jego bliskich, nie brał udziału w żadnej manifestacji, przechodził tylko ulicą. Rannego leczono w Brześciu, gdy jego stan sie pogorszył śmigłowcem został przetransportowany do Mińska. Tam jednak, mimo wysiłków lekarzy, zmarł. Resort spraw wewnętrznych przyznał: w Brześciu funkcjonariusze używali ostrej broni.

W Grodnie z kolei władze były przychylne przeciwnikom Łukaszenki, zezwoliły na organizację antyrządowych demonstracji. Nasze miasto jest "wolne" od Łukaszenki, mówili miejscowi, a dyktator kłamał mówiąc o polskich flagach na ulicach miasta.
W Grudnie manifestanci uzyskali dostęp do lokalnej telewizji państwowej, a milicjanci przepraszali zatrzymanych za interwencje. Co więcej, zapowiedziano, że uczestnicy strajków nie będą karani, a jedna z lokalnych gazet oficjalnie wspiera przeciwników obecnego prezydenta.
Coraz częściej pojawiają się informacje o porzucaniu służby w milicji głównie przez młodych funkcjonariuszy. Mówią, że nie chcą być sługami jednego człowieka ( Łukaszenki-red), chcieliby służyć społeczeństwu. Białoruskie ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowano, że część milicjantów porzuciła w ostatnim czasie służbę.
O przypadkach zdejmowania i palenia mundurów donosili wcześniej zachodni dziennikarze. Teraz Mińsk potwierdził, że do takich zdarzeń dochodziło.

Białorusini już wygrali. Po raz pierwszy przebudzili się do tak wielkiego zrywu. Przestali się bać, mimo że w pierwszych kilkudziesięciu godzinach po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich milicja i oddziały OMON szalały, pacyfikując protesty.

Wygrali, bo Europa z coraz większym zainteresowaniem przygląda się temu, co się dzieje w ich kraju. Środowy szczyt unijny był dopiero drugim w historii Unii Europejskiej, który zorganizowano w sierpniu, sezonie urlopowym w Brukseli. Pierwszy zwołano sześć lat temu i poświęcono go między innymi sytuacji na Ukrainie.
Z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, którego Łukaszenko prosił w ostatnim czasie kilkakrotnie o pomoc rozmawiała niemiecka kanclerz Angela Merkel.

Telefoniczną rozmowę z prezydentem Rosji odbył też gospodarz szczytu, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Przywódcy europejskich krajów stanowczym głosem potępili obecne władze za tłumienie wolności. Domagali się uwolnienia wszystkich więźniów politycznych.

Jednocześnie wspólnota europejska zastanawia się nad wsparciem finansowym dla wolnych mediów na Białorusi, szerszego otwarcia swoich granic dla białoruskich studentów oraz podjęcia innych innych kroków.
To na początek, a wielu zastanawia się, jak wyglądałaby Białorus bez Łukaszenki. Bez względu na to, kto przejąłby stery, sprawy gospodarcze, byłyby na pierwszym miejscu.
Nie jest tajemnicą, że gospodarka białoruska jest w opłakanym stanie, pytanie czy w obecnych trudnych czasach, po dewastacji przez koronawirusa obolała wspólnota europejska zdobyłaby się na finansowe wsparcia Mińska.

To na razie pieśń przyszłości. Dobrze, że na opozycję białoruską z sympatią patrzą europejskie kraje. Premier Mateusz Morawiecki rozmawiał ze Swiatłaną Cichanouską, która wzywa rodaków do dalszych protestów i ogłosiła, że jest zdecydowana zostać liderem politycznym.

- Białorusini mają prawo zadecydować o przyszłości i wybrać swojego lidera. Przemoc przeciwko protestującym jest niedopuszczalna, nie możemy na nią pozwolić” – napisał na Twitterze szef Rady Europejskiej Charles Michel.

A szef unijnej dyplomacji Josep Borrell skomentował na Twitterze manifestacje na Białorusi: setki tysięcy Białorusinów demonstrowały pokojowo, domagając się uwolnienia więźniów politycznych, procesów dla odpowiedzialnych za policyjną przemoc i prawdziwych wyborów. UE wspiera obywateli Białorusi”.

Do wsparcia protestujących nawoływał unijnych decydentów Parlament Europejski. Mowa m.in. o nałożeniu sankcji na reżim Łukaszenki. Najbardziej stanowcze głosy w sprawie przemocy stosowanej przez reżim Łukaszenki płyną z Litwy. Szef litewskiej dyplomacji zapewnił, że jego kraj może przyjąć białoruskich uchodźców, którzy padli ofiarą przemocy sił porządkowych.
Prezydent Francji: Unia Europejska powinna stanąć po stronie setek tysięcy Białorusinów, którzy pokojowo domagają się szacunku dla ich praw, wolności i suwerenności. Szef niemieckiej dyplomacji ogłosił, że Unia mówi w białoruskiej sprawie jednym głosem i nie uznaje oficjalnych wyników wyborów. Wszystkie państwa członkowskie zgodziły się nałożyć na Białoruś nowe sankcje. Bronimy naszych wartości także poza granicami Unii – napisał Heiko Maas.
W czwartek o sytuacji Białorusi rozmawiali na spotkaniu prezydent Francji i niemiecka kanclerz.
Białorusini liczą na wsparcie wolnego świata, bo marzą o tym, by do niego dołączyć.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

... bo chcą dołączyć do wolnego świata.

To jeszcze potrwa, maja do wyburzenia sporo pomników W.I. (Ulianowa) Lenina.

T
Trzymajmy się z dala!

[..] w ubiegłym tygodniu w Polsce narastało podniecenie wyborami prezydenckimi na Białorusi. Pikanterii tym wyborom dodawała okoliczność, że prezydent Aleksander Łukaszenka kazał aresztować niektórych swoich konkurentów i zamiast jednego z nich, w szranki wyborcze stanęła żona, pani Swietłana Cichanouska, którą poparły pozostałe komitety wyborcze. Kampania zapowiadała się nadzwyczajnie, bo na wiece pani Swietłany przychodziły „tysiące ludzi” – ale wyszło, jak zawsze. Państwowa Komisja Wyborcza oznajmiła, że Aleksander Łukaszenka otrzymał ponad 80 proc. głosów, podczas gdy pani Swietłana – tylko niecałe 10 procent. Po ogłoszeniu tych wyników tłumy ludzi wyszły na ulice niektórych miast z Mińskiem na czele, a pani Swietłana Cichanouska oświadczyła, że to ona wygrała wybory i złożyła skargę do… Państwowej Komisji Wyborczej. Jak widzimy, patos sąsiaduje tu z groteską, na której usprawiedliwienie można przywołać nadzieję, że na ten wynik energicznie zareaguje Unia Europejska. W tym też kierunku poszły starania premiera Mateusza Morawieckiego, który złożył wniosek o „pilne” zwołanie „szczytu” Unii Europejskiej w sprawie Białorusi. Jednak „co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”, więc kierownictwo Unii Europejskiej ani myślało zadośćuczynić wnioskowi polskiego premiera. W tej sytuacji pani Swietłana uciekła na Litwę, skąd przekazała nagranie, w którym tonem pełnej rezygnacji apeluje do swoich zwolenników, by nie anarchizowali państwa i nie wychodzili na ulice, a raczej starali się nie narażać ani władzom, ani strukturom siłowym. Najwyraźniej przeszła coś w rodzaju załamania psychicznego, które tym lepiej rozumiemy, gdy sobie uświadomimy, że jej mąż nadal jest aresztowany. W tej sytuacji demonstracje i bójki z milicjantami utraciły sens polityczny, więc prawdopodobnie będą stopniowo wygasały, chyba, że zimny ruski czekista Putin, którego prezydent Łukaszenka ostatnio coraz bardziej denerwował, nie zechce go osłabić, żeby skruszał i wreszcie przystał na ścisłą integrację Białorusi z Rosją. Wtedy wszystko może się zdarzyć, ale to oznaczałoby, że obóz „dobrej zmiany” wreszcie się doigrał, ale tak naprawdę to zapłaci za to Polska. Obóz „dobrej zmiany”, któremu nienawiść do Rosji zastępuje myślenie w kategoriach politycznych, przez całe lata próbował kopać dołki pod Łukaszenką, na którego szczuła telewizja „Biełsat”, no i oczywiście – żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika. Dlaczego pan red. Michnik to robi? Możliwości są dwie; albo liczy na to, że pod demokratycznym kierownictwem, niechby i pani Swietłany, albo kogoś takiego, Białoruś byłaby kolejnym po Polsce kandydatem do obrabowania przez organizacje przemysłu holokaustu, albo wojuje z Łukaszenką w czystej miłości do demokracji. Tę drugą możliwość wkładam oczywiście między bajki, ale na chwilę ją dopuśćmy.

[..] W imię czego zatem po Białorusi szlaja się pan Sławomir Sierakowski, który zauważył nawet, że amunicja, której tamtejsza milicja używa przeciwko demonstrantom, została wyprodukowana w Polsce? Najwyraźniej Polacy, przynajmniej niektórzy, z całego serca pragną, by Białorusinom było tak samo dobrze, jak i nam. Co im Białorusini zrobili – oto pytanie – bo każda zawiść musi mieć jakąś przyczynę. Czyżby pan red. Michnik chciałby, żeby Białorusinom była tak samo źle, jak jemu? [..] Rosja może przybliżyć się do Polski o 1000 kilometrów i będziemy ją mieli za kordonem na znacznie dłuższym odcinku granicy, niż ten z okręgiem królewieckim.

(z felietonu St. Michalkiewicza)

Wróć na i.pl Portal i.pl