SPIS TREŚCI
Pierwszy sukces w polityce zagranicznej i spełnienie pierwszej obietnicy w tym obszarze Trump świętował jeszcze zanim został zaprzysiężony. Tak, chodzi o rozejm między Izraelem a Hamasem. Wszak obecny gospodarz Białego Domu zagroził, że jeśli palestyńscy terroryści nie zaczną uwalniać zakładników, zanim on wprowadzi się do Owalnego Gabinetu, to mocno tego pożałują. Hamas wolał nie sprawdzać, co to oznacza. Mamy rozejm w Strefie Gazy.
Trump spełnia obietnice, już od pierwszego dnia kadencji – vide spektakularne show z podpisywaniem kolejnych decyzji prezydenckich. Głównie dotyczy to spraw krajowych (choćby deportacja nielegalnych imigrantów czy kontrrewolucja w sferze gender), ale też w polityce zagranicznej amerykański przywódca nie zwleka i przystąpił do realizacji swych wyborczych obietnic.
Wojna celna z sąsiadami
Drugiego lutego Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze nakładające wysokie cła na towary z Kanady, Chin i Meksyku. Powód? Udział (taki czy inny) tych krajów w zalewie USA morderczym fentanylem. Oczywiście Otttawa, Mexico City i Pekin zaprotestowały i zapowiedziały odwet. Jednak zaledwie dwa dni po ogłoszeniu szeroko zakrojonych sankcji w wysokości 25% na prawie cały kanadyjski import, a także cały meksykański import, prezydent Trump obiecał wstrzymać wdrażanie opłat na 30 dni po pilnych rozmowach z przywódcami obu krajów.
Rozmowy zaowocowały zobowiązaniami zarówno Kanady, jak i Meksyku do wzmocnienia kontroli granicznych, w tym rozmieszczenia większej liczby personelu w celu powstrzymania napływu migrantów i zintensyfikowania środków kontroli ruchu narkotykowego. - Moim obowiązkiem jako prezydenta jest zapewnienie bezpieczeństwa WSZYSTKIM Amerykanom i właśnie to robię. Jestem bardzo zadowolony z tego wstępnego wyniku - stwierdził Trump, dodając, że planuje negocjować nowe umowy handlowe zarówno z Kanadą, jak i Meksykiem w ciągu najbliższych 30 dni.
Kanada i Meksyk ustępują
Odchodzący premier Justin Trudeau najpierw zorganizował konferencję, na której zapowiedział, że Kanada nie ustąpi i będzie wojna celna. Po kilkudziesięciu godzinach, po rozmowie telefonicznej z Trumpem, ogłosił, że cła zostaną zawieszone na 30 dni. W zamian Kanada zobowiązała się wydać 1,3 mld USD na „plan graniczny” w celu powstrzymania przepływu fentanylu. Kanada uzna też meksykańskie kartele za organizacje terrorystyczne. - Jestem bardzo zadowolony z tego wstępnego wyniku, a taryfy ogłoszone w sobotę zostaną zawieszone na 30 dni, aby sprawdzić, czy możemy osiągnąć ostateczne porozumienie z Kanadą - oświadczył Trump po negocjacjach.
Podobny scenariusz miał miejsce w Meksyku. Pomimo wcześniejszej krytyki Trumpa, prezydent Claudia Sheinbaum też zgodziła się odroczyć cła na 30 dni. W zamian Meksyk rozmieści 10 000 żołnierzy na swojej północnej granicy z USA. Według Trumpa, żołnierze ci pomogą w walce z przepływem fentanylu i nielegalnych migrantów. W ciągu następnego miesiąca odbędą się negocjacje z udziałem sekretarza stanu Marco Rubio i wysokich rangą urzędników meksykańskich w celu sfinalizowania porozumienia.

Kolumbia i Panama
Kanada i Meksyk to nie jedyne „ofiary” ofensywy Trumpa. Na celowniku znalazły się też w ostatnich dniach Kolumbia i Panama. Z lewicowym prezydentem w Bogocie Trump starł się przy okazji wysyłania nielegalnych imigrantów. Gdy Kolumbia nie przyjęła samolotów z odesłanymi ludźmi z USA, prezydent amerykański zagroził sankcjami. W ciągu kilku godzin Bogota „wymiękła” i szybciutko uzgodniono tryb przyjmowania odsyłanych imigrantów. Prezydent Panamy też zapowiadał, że nie ulegnie, ale gdy Marco Rubio osobiście się tam pojawił, zapowiedział ustępstwa w sprawie Chin.
W swoim przemówieniu inauguracyjnym Trump mówił o przywróceniu amerykańskiej kontroli nad Kanałem Panamskim, argumentując, że jego przekazanie w 1999 r. przyniosło korzyści Chinom, a nie Panamie. Po spotkaniu z sekretarzem stanu USA prezydent Jose Raul Mulino ogłosił, że Panama nie odnowi swojego udziału w chińskiej inicjatywie Pasa i Szlaku, do której przystąpiła w 2017 roku. Zasugerował też możliwy koniec zgody na to, by operatorem dwóch kluczowych portów u wejść do Kanału Panamskiego była chińska spółka z Hongkongu.
Wojna z Chinami
To właśnie Chiny będą głównym problemem dla Trumpa. Nie wydaje się, że Pekin tak łatwo ustąpi, jak Ottawa czy Mexico City. Właśnie weszły w życie dodatkowe 10% cła na chiński import. - Miejmy nadzieję, że Chiny przestaną wysyłać nam fentanyl, a jeśli nie, cła znacznie wzrosną - zagroził Trump. Jednak Chiny nazwały fentanyl problemem Stanów Zjednoczonych, a nie Chin. W ciągu kilku minut od wejścia w życie amerykańskich ceł, Chiny odpowiedziały własnymi środkami na amerykański import, otwierając nowy rozdział w napięciach handlowych między tymi dwoma krajami.
Błyskawiczna reakcja Pekinu została ogłoszona po tym, jak 10-procentowe cła Trumpa na cały chiński import weszły w życie 4 lutego. Chiny nałożą 15-procentowe cła na amerykański węgiel i skroplony gaz ziemny (LNG), a także 10-procentowe cła na ropę naftową, sprzęt rolniczy i niektóre samochody. Chińskie Ministerstwo Finansów poinformowało, że środki wejdą w życie 10 lutego.
Taryfy celne oznaczają odnowienie wojny handlowej prowadzonej przez Pekin i Waszyngton podczas pierwszej kadencji prezydenta USA Donalda Trumpa. Wtedy Trump zastosował taryfy celne, aby skłonić Chiny do ugięcia się w kwestiach handlowych, a Chiny odpowiedziały własnymi taryfami. Amerykańskie stawki celne na chińskie towary wzrosły sześciokrotnie do 19 procent, podczas gdy chińskie cła na towary amerykańskie wzrosły prawie trzykrotnie do 21 procent, wstrząsając rynkami, gdy dwie największe gospodarki świata zwiększyły napięcia gospodarcze.
Front europejski
Trump wydaje się być zdecydowany w swych działaniach nawet bardziej, niż w pierwszej kadencji. Zresztą ta obecna to w pewnym sensie kontynuacja problemów z poprzedniej. Problemów, które Trump chce tym razem rozwiązać. Poczynając od Grenlandii. W 2019 roku jego pomysł kupna wyspy wręcz wyśmiano. Dziś nikt się nie śmieje, a już na pewno nie Duńczycy. Trudno sobie wyobrazić zakup Grenlandii (a tym bardziej siłową aneksję) przez USA. Bo tak naprawdę nie o to chodzi Amerykanom. Chodzi o strategiczną kontrolę nad ważnym rejonem świata. I pierwsze efekty już są. Kopenhaga rozmawia z Trumpem (w 2019 roku go zignorowała), Grenlandczycy zacieśniają współpracę z USA, Dania wreszcie bierze się do zwiększenia ochrony wyspy.
Tam chodzi Trumpowi o powstrzymanie (tak, znów) Chin. Ale też Rosji. To kolejny niezakończony problem z poprzedniej kadencji. Wtedy Trump zahamował ekspansję Putina, który za czasów Obamy poczynał sobie zuchwale, nie tylko na Ukrainie. Teraz mamy powtórkę. Trump musi sprzątać po Bidenie, a bałagan jest jeszcze większy, niż osiem lat temu. Problem w tym, że i Rosja z Putinem są dużo bardziej agresywne. Zakończenie wojny na Ukrainie – to będzie prawdziwy egzamin dojrzałości dla Trumpa. Częścią rozwiązania tego problemu jest wzmocnienie militarne europejskich sojuszników USA. Tym razem prezydent Stanów Zjednoczonych też będzie bardziej stanowczy. A jego europejscy przeciwnicy wydają się dużo słabsi niż kiedyś. Pewnie nawet nie będą próbowali iść w ślady Trudeau.
