Wyzwiska, obelgi i przekleństwa rzucane przez bojówkarzy spod znaku „silni razem” są nie do przyjęcia przez każdego, kto ma poczucie przyzwoitości. Dlatego też zupełnie mnie nie dziwi odwracanie się części wyborców od Platformy Obywatelskiej, która tę uliczną żulię otwarcie popiera i wprowadziła na swoje polityczne „salony”. Jej medialni akolici jak jeden mąż wychwalają „ekspresyjny”, „nowatorski” język, który jest niczym innym jak zwyczajnymi wulgaryzmami i knajackim językiem. Chamstwo zagościło w partii Donalda Tuska, gdzie już dawno o „klasie politycznej” nie może być mowy. Jest natomiast ściek płynących przekleństw i kłamstw, bez których część opozycyjnych polityków nie potrafi już funkcjonować. Wzięli sobie do serca słowa Janusza Palikota i Marka Belki, którzy uważają, że w polityce trzeba kłamać i jest to przepis na sukces. Nie ma właściwie dnia, żeby politycy Platformy Obywatelskiej nie robili wyborcom przysłowiowej „wody z mózgu”. Przykład? Proszę bardzo. Oto kilka dni temu sekretarz generalny partii Donalda Tuska, czyli Marcin Kierwiński w Programie 1 Polskiego Radia mówi, że „za rządów Platformy Obywatelskiej - i tych, które były i tych przyszłych - każdy centymetr polskiej ziemi byłby broniony”. Tymczasem wiadomo, że za czasów rządów PO-PSL były likwidowane jednostki wojskowe, a ujawniony przez Mariusza Błaszczaka, ministra obrony narodowej, dokument pokazuje, że obrona Polski zaczęłaby się na linii Wisły. W praktyce oznaczałoby to oddanie rosyjskim najeźdźcom połowy Polski, a leżące tam miasta i wsie podzieliłyby tragiczny los Irpienia, Buczy, Borodzianki.
Słyszeliśmy również, że rząd PO-PSL chciał wprowadzić pięćset plus - prawda była taka, że i Donald Tusk, i minister finansów w jego rządzie, czyli Jacek Rostowski twierdzili, że nie ma pieniędzy. Podobnie sprawa wygląda z podwyższeniem wieku emerytalnego, bezrobocia czy płacy minimalnej. To, co mówią politycy opozycji, to już nie jest zaklinanie rzeczywistości, ale zwykłe kłamstwa. Być może liczą na amnezję wyborców, ale - niestety dla nich - istnieją media społecznościowe. A tam już tak łatwo nie jest; internauci wyłapią każdy fałsz, jak chociażby w wypowiedzi wspomnianego wyżej Marcina Kierwińskiego, który powiedział, że „za naszych czasów nikt nie przebierał się w zielony kubraczek”. Niemal natychmiast w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia polityków PO przebranych w mundury - między innymi nasz redakcyjny kolega Marcin Kędryna wynalazł zdjęcie Bogdana Klicha, ministra obrony w rządzie PO-PSL, w mundurze. I nie był to mundur związany z wykonywaniem zawodu, ponieważ Bogdan Klich jest psychiatrą, a nie żołnierzem.
Sporo jeszcze będziemy musieli wysłuchać do dnia wyborów, ale nie będzie to magiczna data - konfabulacja tak weszła w krew niektórym politykom, że bez niej już nie potrafią funkcjonować. Niestety.
