Sprawa skazanego Łukasza Gańczy wywołuje ogromne emocje w Poznaniu. Ze szczególną uwagą przyglądają jej się właściciele innych sklepów, dla których drobne kradzieże to prawdziwa plaga.
Do zdarzenia doszło w lutym 2018 roku w sklepie na poznańskiej Wildze. Łukasz Gańcza prowadzi w Poznaniu 4 sklepy. Ten jest największy.
- Zostałem pomówiony przez człowieka, który okrada całą okolicę – mówi Łukasz Gańcza. - Dowodów żadnych nie ma. To było słowo przeciwko słowu. Niestety trafiłem na sędziego „nietypowego w swoich osądach”. Większość jego wyroków jest podważanych w apelacji. Oczywiście będę się odwoływał. Nie mogę pozwolić na to, żeby sklepowi złodzieje śmiali nam się prosto w nos. Człowiek, który mnie oskarżył z kradzieży zrobił sobie sposób na życie. Ma mieszkanie socjalne, dostaje jakiś zasiłek, od 15 lat nie pracuje, bo podobno nie może sobie znaleźć pracy. W tej chwili chodzi z podniesioną głową, bo pokazano go w telewizji, poza tym cieszy się, że dostanie 1000 złotych, które mam mu wypłacić jako grzywnę.
Zostałem pomówiony przez człowieka, który okrada całą okolicę. To było słowo przeciwko słowu. Niestety trafiłem na sędziego „nietypowego w swoich osądach”. Oczywiście będę się odwoływał. Nie mogę pozwolić na to, żeby sklepowi złodzieje śmiali nam się prosto w nos.
W lutym ubiegłego roku Wiesław R. miał przyjść do sklepu na Wildze. Pokręcił się po sklepie i podszedł do kasy z jednym piwem – drugie miał schowane w torbie. W sklepie jednak zauważono próbę kradzieży.
- Mnie tego dnia w sklepie nie było – mówi Łukasz Gańcza. - Ten pan był znany w okolicy i pracownice zwracały na niego szczególną uwagę. Zadzwoniła do mnie pracownica z informacją, że policja jest w sklepie. Policjanci chcieli ode mnie zapis monitoringu. Niestety nie mogłem go im dać, gdyż monitoring miałem w rozsypce. Miałem jedynie podgląd na to co się dzieje w sklepie, monitoring natomiast nie działał.
Kilka dni później policjanci po raz kolejny przyjechali do sklepu, zapytali właściciela, czy kogoś przetrzymywał i pobił. Wówczas zaczęła się cała historia, której finał miał miejsce kilka dni temu w sądzie.
Poznań: Sklepikarz skazany za rzekome przywiązanie złodzieja...
Co ciekawe, w sklepie nie ma kraty, do której rzekomo miał być przykuty R. Podczas procesu próbowano jednak wykazać, że zostały one zdjęte po całym zdarzeniu. Według Łukasza Gańczy, argumentów przemawiających za jego słowami jest zdecydowanie więcej. Stąd też apelacja.
O sprawie piszemy też w serwisie czluchow.naszemiasto.pl
Zobacz też: Przegląd najważniejszych wydarzeń minionych dni na Pomorzu
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL: