Prof. Sławomir Cenckiewicz, obecnie dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, opowiedział nam o kuluarach powołań do komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych.
- To jest jeden z największych absurdów związanych z okolicznościami powołania tej komisji. Moim zdaniem jest to realizacja jakichś politycznych celów ministra Sikorskiego, bo ani Lech Kaczyński, ani minister Wasserman, ani premier Kaczyński czy minister Macierewicz, na Boga, nie wrzuciliby do komisji likwidującej Wojskowe Służby Informacyjne 15 oficerów służb, którzy mieli zlikwidować swoje miejsce pracy - tłumaczy.
Prof. Cenckiewicz: Przecierałem oczy, gdy to czytałem
O składzie komisji, jak mówi, dowiedział się, gdy przyjechał do Warszawy, by przejąć obowiązki przewodniczącego.
- Do dzisiaj zachodzę w głowę, jak do tego doszło, że większość z tej komisji, za przyczyna decyzji szefa MON, to byli żołnierze WSI – zastanawia się Sławomir Cenckiewicz.
- W ramach tego absurdu zafunkcjonował człowiek, o którym powiedział Piotr Woyciechowski [ówczesny zastępca przewodniczącego komisji likwidacyjnej], Wiesław Dziepak, porucznik, a później pułkownik. Zapamiętałem go ze względu na jego dziwne nazwisko. Potwierdzam, że czasem, w ramach tzw. podzespołów inwentaryzacyjnych łączyłem go z Tomaszem L. – mówi były szef komisji.
Dodaje przy tym: - Wszedłem na jego [Dziepaka] facebookowe konto i po prostu oczy przecierałem, bo on „grzeje” temat Tomasza L., nie dodając informacji, że on go zna i że z nim pracował, a nawet w ogóle nie pisząc, że był członkiem komisji likwidacyjnej WSI – mówi prof. Cenckiewicz
Cenckiewicz: Chce się mnie ubrać w historię Tomasza L.
Były przewodniczący komisji nie ma wątpliwości, że próbuje się go „ubrać” w sprawę Tomasza L. - Mówiono, że to jest mój znajomy, minister Sikorski mówi, że mu go osobiście rekomendowałem. Chcę powiedzieć jasno, że ja w tę historię ubrać się nie dam, mogę ją tylko opowiadać zgodnie z faktami - mówi Sławomir Cenckiewicz. – Z przyjęciem do Komisji ds. Likwidacji WSI nie mam nic wspólnego. Decyzję formalnie w tej sprawie podjął ówczesny minister Radosław Sikorski.