Spis treści
W środę wieczorem dron-kamikadze uderzył w oddział rezerwistów izraelskiej armii (IDF) w miejscowości Hurfeish w Górnej Galilei. Gdy żołnierze zajmowali się rannymi i ewakuowali ich z miejsca zdarzenia, nadleciał drugi zabójczy dron. W wyniku podwójnego ataku zginął jeden żołnierz, a dziewięciu zostało rannych, w tym dwóch ciężko.
Hezbollah chwali się też, że w środę trafił w jedną z wyrzutni Żelaznej Kopuły pociskiem kierowanym, co może być pierwszym trafieniem w najnowocześniejszy izraelski system obronny. Hezbollah opublikował wideo, które zdaje się potwierdzać jego twierdzenia.
W środę premier Izraela Benjamin Netanjahu zadeklarował podczas wizyty na północy kraju, przy granicy z Libanem, że kraj jest przygotowany na zdecydowane kroki wobec Hezbollahu. - W ten czy inny sposób przywrócimy bezpieczeństwo na północy kraju - powiedział szef rządu. W poniedziałek Hezbollah ostrzelał izraelskie miasta położone na północy, wywołując duże pożary. Dzień później skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa Itamar Ben Gwir ogłosił, że teraz zadaniem Sił Obronnych Izraela jest zniszczenie Hezbollahu.
Strategiczny sukces Hezbollahu
Większe straty w tej wymianie ciosów ponosi Hezbollah. Nawet według jego własnych danych, stracił od 8 października ub.r. co najmniej 350 bojowników, w tym kilku dowódców wyższego szczebla. Niemniej jednak, podczas gdy Izrael codziennie odnosi taktyczne zwycięstwa, Hezbollah może słusznie twierdzić, że odniósł jedno strategiczne.
Dziesiątki tysięcy mieszkańców mieszkających w pobliżu granicy z Libanem zostało ewakuowanych ze swoich domów na początku wojny w Strefie Gazy, zamieniając całe społeczności w miasta-widma, a domy, pola i obiekty zostały poważnie uszkodzone przez codzienne ostrzały rakietami przeciwpancernymi Hezbollahu. Przygraniczne miasto Kiryat Shmona doznało w tym tygodniu rozległych zniszczeń w wyniku pożarów wywołanych przez Hezbollah i izraelskie pociski, które rozprzestrzeniły się w wyniku gorącej i suchej pogody.
Pomimo eskalacji walk w ostatnich tygodniach, „nie jest to jeszcze wojna na pełną skalę”, powiedziało portalowi Al-Monitor izraelskie źródło wojskowe. „Ale w tym tempie strony dojdą do wojny na pełną skalę, która może również wywołać wojnę regionalną”. Siły Obronne Izraela poinformowały niedawno, że w ostatnich tygodniach w związku z konfrontacją z Hezbollahem przeprowadziły ćwiczenia symulujące inwazję na Liban. Rząd Izraela pozostaje pod presją wewnętrzną, aby mieszkańcy północy kraju, wysiedleni po atakach Hezbollahu w październiku ub.r., mogli wreszcie wrócić do domów.
Wojna w Libanie? To dwie z trzech opcji
Stany Zjednoczone zdecydowanie sprzeciwiają się dalszemu pogorszeniu sytuacji na granicy izraelsko-libańskiej i wzywają Izrael do unikania ofensywy wojskowej na północy kraju przed zakończeniem kampanii w Strefie Gazy. Według kilku izraelskich źródeł, Amerykanie ostrzegają Izrael, że jego ograniczone ataki na Hezbollah grożą szybką eskalacją i utratą kontroli.
Izrael rozważa trzy opcje:
- - zakończenie wojny w Strefie Gazy, co według Hezbollahu doprowadziłoby również do zaprzestania ataków na Izrael, a następnie mechanizm sporu granicznego proponowany przez amerykańskiego mediatora Amosa Hochsteina.
- - drugą opcją jest wojna na pełną skalę z Hezbollahem w celu przywrócenia skuteczności odstraszania Izraela wobec grupy i odepchnięcia jej komandosów z formacji Radwan od granicy w kierunku rzeki Litani.
- - trzecią rozważaną możliwością jest „ograniczona wojna” - izraelska inwazja na południowe obszary Libanu wzdłuż granicy, aby oczyścić je z sił Radwan. Scenariusz ten obejmuje walki na szerszą skalę niż obecnie, w tym bombardowanie dużych miast przez Hezbollah za pomocą rakiet i pocisków oraz uderzeń powietrznych Izraela na cele w głębi Libanu.
Amerykańscy urzędnicy powiedzieli w czwartek, że trzecia opcja nie jest realistycznym planem, ostrzegając, że inwazja na południowy Liban może wywołać irańską interwencję znacznie poważniejszą niż kwietniowy atak na Izrael. Amerykanie ostrzegają przed fiaskiem i mówią Izraelowi, że nie ma prawa ryzykować bezpieczeństwa całego regionu.
Netanjahu pod presją jastrzębi
Premier Benjamin Netanjahu waha się co do kolejnego ruchu Izraela. W sobotę jego centrowi partnerzy z gabinetu wojennego mają zrezygnować z członkostwa w rządzie. Lider partii Benny Gantz, który 8 czerwca postawił Netanjahu ultimatum w sprawie uruchomienia planów powojennego zarządzania Strefą Gazy, znalazł się w potrzasku. Jego rezygnacja może pogrzebać perspektywy porozumienia z Hamasem w sprawie zawieszenia broni dla zakładników, zaproponowanego w zeszłym tygodniu przez prezydenta Joe Bidena, a bez jego umiarkowanego wpływu Netanjahu będzie zdany na łaskę swoich twardogłowych ministrów, od których zależy jego polityczne przetrwanie i może ulec ich żądaniom, by zmierzyć się z Hezbollahem.
Netanjahu raczej nie rozpocznie przygody w Libanie, ale może się w nią uwikłać wbrew swojej woli. - Nie możemy zapominać, że to nie zależy tylko od niego - powiedział Al-Monitor wysoki rangą izraelski specjalista ds. bezpieczeństwa, zastrzegając sobie anonimowość. "Każde nieoczekiwane wydarzenie lub błędna kalkulacja może doprowadzić strony do wojny totalnej bez zamiaru doprowadzenia do niej. Prawdopodobieństwo, że tak się stanie, jest dziś wyższe niż kiedykolwiek".
źr. Al-Monitor, ISW
