W przypadku „Pasów” przez dłuższy czas widać było, że cierpią na podstawową przypadłość, a więc brak skuteczności. Energa nie leży Comarch Cracovii, bo pierwszy mecz sezonu nie doszedł do skutku z uwagi na pękniętą pleksę, która nie została naprawiona i krakowianie przegrali to spotkanie 0:5.
W piątek najpierw trwała wymiana ciosów i w rolach głównych byli bramkarze, Pohjankosa obronił m.in. strzał Jaracza, a Krasanovsky odbił krążek po uderzeniu Jaworskiego. Wreszcie Prokurat z bliska nie dał szans golkiperowi Cracovii i było 0:1. Potem „Pasy” przetrwały grę w osłabieniu, a gdy były w przewadze to Latal i Younan nie zdołali pokonać bramkarza. Gospodarze musieli grać 3 na 5 w II tercji, ale zdołała się obronić. Potem miejscowi próbowali się „odgryźć”, ale okazję zmarnował m.in. Sawicki.
Trzecia tercja zaczęła się od strzału Latala w słupek. Miejscowi zamiast odrabiać straty „łapali” wykluczenia i grali w osłabieniu. Wreszcie jednak zagrali w przewadze i… zdobyli wyrównującego gola. O mocny strzał zadbał Mocarski i krążek wpadł do siatki. Miejscowi ruszyli do ataku, chcąc rozstrzygnąć ten mecz w regulaminowym czasie. Uderzali Kasperlik, Krenżelok ale świetnymi interwencjami popisywał się Pohjanoksa. Niestety, to goście zdali cios – M. Kalinowski dopadł do krążka i pokonał Krasanovsky’ego. W końcówce gospodarze wycofali bramkarza. „Pasy” dopięły swego na 4 sekundy przed końcem! Najpierw uderzał Sawicki – krążek odbił się od poprzeczki, trafił do Raski, który doprowadził do wyrównania!
A w dogrywce Latal strzałem z „zerowego” kąta dał dwa punkty gospodarzom.
