- Pocieszająca wiadomość jest taka, że te kolejne zakażenia są zwykle łagodniejsze, bezobjawowe – mówi nam prof. Gładysz. - O samoistnym zanikaniu epidemii będziemy mogli mówić gdy ta tzw. „odporność stadna” obejmie te najbardziej zaraźliwe odmiany koronawirusa. I podaje statystyki ze Skandynawii, gdzie zakażenie przeszło dotąd 20 – 25 procent populacji. Żeby mówić o zaniku epidemii ten wskaźnik musiałby dojść do 60 procent. - Nie mogę wykluczyć, że na wiosnę epidemia jednak zacznie wygasać – mówi profesor Gładysz.
Pytanie czy przechorowanie koronawirusa raz uodparnia na zawsze na zakażenie? - Z badań dużych grup ozdrowieńców wynika, że ilość przeciwciał u nich spada – mówi prof. Gładysz. - Ale są i dobre wiadomości. To doniesienia, że tzw. „komórki pamięci”, w organizmach osób, które przechorowały zakażenie, rozpoznają wirusa. To daje nadzieję na ochronę.
Nasz rozmówca potwierdza opinie innych naukowców, że wirus może się zmieniać i łagodnieć. Ale to bardzo długi proces. Jednak jeśli epidemia będzie się dłużej ciągnąć, to może być tak, że więcej będzie zakażeń bezobjawowych i mniejsza będzie śmiertelność.
