Chodzi o słynne już „zajście” między wicedyrektorem kancelarii łódzkiego sejmiku Cezarym Szydło (w ostatnich wyborach samorządowych kandydat PO), a radnym Michałem Królem (PiS). Zajście miał miejsce 24 maja na posiedzeniu jednej z komisji. Dokładnie nie wiadomo co wtedy zaszło, ale na sesji o scysji informował Tomasz Piotrowski, szef klubu PO: - Dostałem informację, że dyrektor Szydło znajduje się u lekarza. Podczas jednej z komisji, mówiąc kolokwialnie, dostał drzwiami w głowę - tłumaczył Piotrowski. - Wiem, że mamy tu kamery, więc poprosiłbym o natychmiastowe wyjaśnienie tej sytuacji. Jeśli ktoś zrobił to specjalnie i z premedytacją, to prosiłbym o wyciągnięcie wszelkich konsekwencji.
W kuluarach sejmiku dość szybko pojawiła się wersja, że to Król miał „uderzyć w głowę drzwiami” wicedyrektora kancelarii. Tyle, że radny tej wersji publicznie zaprzeczył: - Potwierdzam, że doszło do niedopuszczalnego zachowania ze strony jednego z urzędników. (...) Ten pan urzędnik próbował zakłócać i wpływać na posiedzenie komisji regulaminowo-statutowej, a następnie atakował moją osobę - mówił radny Król.
Czytaj:Sejmik województwa łódzkiego przyjął stanowisko o respektowaniu wyroków TK
Wicedyrektor kancelarii po tym incydencie był na zwolnieniu lekarskim. Tymczasem m.in. szefowie klubów sejmiku przejrzeli zapis monitoringu z kamery na korytarzu przed salą, w której doszło do przepychanki. Jednak nie podjęli się rozstrzygnięcia sporu. Wydawało się, że sprawa rozeszła się po kościach. Tymczasem w połowie czerwca sekretarz województwa Jakub Mielczarek, złożył doniesienie do prokuratury „o podejrzeniu popełnienia przestępstwa naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego”, czyli wicedyrektora Szydły. 18 lipca prokuratura wszczęła śledztwo.
- Dochodzenie jest w toku, wyjaśniamy okoliczności zdarzenia, a świadków przesłuchuje policja - mówi prokurator Jacek Pakuła z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Nikomu jak dotąd zarzutów nie postawiono.
Radny Król utrzymuje, że o doniesieniu dowiedział się od nas.
- Rozumiem, że sekretarz województwa doniósł na swojego pracownika, ponieważ tym funkcjonariuszem publicznym, który wtedy został poszkodowany byłem ja - komentuje radny Król. - Nie złożyłem doniesienia, bo nie chciałem robić krzywdy urzędnikowi, który mnie zaatakował, a na to są świadkowie oraz zapis dźwiękowy z posiedzenia komisji. Równocześnie z przykrością zauważam, że politycy PO i PSL gdy nie potrafią sprostać argumentom merytorycznym próbują mnie zdyskredytować atakami ad personam, czasami „poniżej pasa”.
Czytaj:Wiceprezydent Sieradza wyleci z PiS, bo nie płaci?
Za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego grozi do trzech lat więzienia.
Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 1-7 sierpnia 2016 r.