W mojej ocenie rząd Mateusza Morawieckiego wykonał tytaniczną pracę, żeby rozbroić bombę związaną z przyjęciem ustawy o IPN. I powiedzmy otwarcie, kilka miesięcy zajęło rozładowywanie konfliktu, który sami sobie zafundowali politycy PiS, także posłowie, ministrowie obozu władzy. Ten projekt powstał przecież w rządzie, w ministerstwie Sprawiedliwości, nie został przyniesiony przez krasnoludki. Ale pani ambasador Azari mówi coś jeszcze. Otóż jej zdaniem w Polsce „pojawiła się zgoda na antysemickie słowa w przestrzeni publicznej”. Tym jestem naprawdę zdumiony. Mam wrażenie, że przez ten kryzys w relacjach polsko-żydowskich, stało się coś wręcz przeciwnego. Wszyscy, skądinąd bardzo dobrze i słusznie, są bardzo przewrażliwieni, żeby w przestrzeni publicznej nie było żadnych przejawów antysemityzmu. Ale ponieważ moje wrażenie i postrzeganie świata może być mylące, postanowiłem sprawdzić. Otóż w 2017 roku (tegorocznych danych jeszcze nie ma) we wszystkich prokuraturach w Polsce zarejestrowano 112 spraw, w których przedmiotem działania sprawców były osoby pochodzenia żydowskiego.
Mówimy o postępowaniach dotyczących przestępstw z nienawiści, te 112 spraw to 6,5 proc postępowań z kategorii. Pewnie za dużo, ale czy to w istocie dużo? Rok wcześniej, w 2016 roku takich spraw było 160, a jeszcze rok wcześniej, w 2015 takich postępowań było 208. Oczywiście, każda taka sprawa to powód do wstydu, ale przecież z roku na rok liczba takich przypadków spada. Gdzie więc jest zgoda na antysemickie zachowania w przestrzeni publicznej? Dla porównania raport Europejskiej Agencji Praw Podstawowych (European Union Agency for Fundamental Rights) poświęcony antysemickim incydentom w Unii Europejskiej. Tu czytamy, że w 2016 roku w Polsce zanotowano 101 antysemickich incydentów, podczas gdy w Republice Federalnej Niemiec było ich 1468, w Wielkiej Brytanii 1308, Austrii 477, a w Holandii 428.
Każde przestępstwo z nienawiści powinno być przedmiotem naszego wstydu i refleksji. Także mediów, dziennikarzy i polityków, na ile zachowania osób publicznych, nakręcają zachowania patologiczne, skrajne. Ale pani ambasador Azari grubo się myli mówiąc o wzroście antysemickich treści, słów w Polsce, a z pewnością nie ma żadnego wzrostu przestępstw z nienawiści, które są wymierzone w Żydów. Oczywiście są głośne medialnie przykłady, jak spalenie kukły Żyda (miało to miejsce w 2015 roku), zresztą potępione i napiętnowane, a człowiek, który się tego dopuścił, został prawomocnie skazany na więzienie.
Pani ambasador Izraela mówi, że jak tylko uda się zakończyć sprawę noweli ustawy o IPN, będzie można zacząć „pracować nad tym, by było mniej antysemityzmu i antypolonizmu”. Słusznie, może jednak warto nie czekać, aż zakończona zostanie sprawa noweli ustawy o IPN, żeby nie podgrzewać też antypolonizmu, a z antysemityzmem warto walczyć zawsze.
Witold Głowacki: Jeżeli ktoś wyciągnął wnioski z kryzysu polsko-izraelskiego, to był to Andrzej Duda
polskatimes.pl
POLECAMY: