W ostatnich dniach po raz kolejny przekonałam się, że pan profesor miał rację - działanie pod wpływem negatywnych emocji i odrzucanie wiedzy przynosi katastrofalne skutki. Widać to zwłaszcza po środowisku „polskich mediów”, które jeszcze niedawno nazywało się „wolnymi mediami”. Ci, którzy szydzili z polskości i patriotyzmu z dnia na dzień zawiesili na swoich profilach biało-czerwoną flagę (usuwając przy tym ukraińską) i zaczęli się nazywać „polskimi mediami”. Mało tego - przedstawiciele niemieckiego koncernu, który przez lata kpił z wartości patriotycznych i którego media ukazują się w naszej ojczyźnie, tworzą ciało, które ma w nazwie „Polska”. Gołym okiem widać to oszustwo semantyczne, zwłaszcza jak się wsłucha w wypowiedzi poszczególnych pracowników mediów, zwolenników ośmiu gwiazdek, za którymi kryje się knajackie, wulgarne i prostackie hasło.
Ale przecież to nic nowego - wystarczy przypomnieć sobie historię Polski po wybuchu II wojny światowej i działania Sowietów. To przecież oni powołali Związek Patriotów Polskich, to oni pod biało-czerwonym sztandarem wprowadzali w podkutych buciorach, z naganem u boku, sowieckie „porządki”. A część społeczeństwa - omamiona profitami lub kierując się wielką naiwnością - poszła z nimi na współpracę. Gorliwość w rozliczaniu rządu PiS i mediów z polskim kapitałem przypomina mi najgorsze czasy aktywistów w czerwonych krawatach, zwalczających nieprawomyślność, kułactwo i odchylenia. Jak to możliwe, żeby ludzie, którzy kiedyś (wydaje się wieki temu) byli przyzwoici, teraz stoją na czele watahy żądnej rozliczeń? Jak na przykład jeden ze znanych pracowników „wolnych mediów”, który blisko dwadzieścia lat temu chciał kupić mieszkanie i odrzucił bardzo korzystną ofertę tylko dlatego, że sprzedający był znanym politykiem SLD, a on z „czerwonymi” nie chciał mieć nic wspólnego?
Ale przecież wiadomo, że dla niektórych byt określa świadomość i tenże byt zmienia postrzeganie świata. A także brak wiedzy i kierowanie się skrajnie negatywnymi emocjami. Skandaliczny wpis pracownika TVN Konrada Piaseckiego w mediach społecznościowych dobitnie to pokazuje - napisał on, że „wartością demokracji, tak po tym, jak PiS zagarnął media publiczne, a przede wszystkim po tym, co z nimi zrobił, nowa władza ma pełne prawo rozpędzić to towarzystwo wszelkimi możliwymi sposobami”. Nie wiem, czy pan Piasecki osobiście weźmie nahajkę, by rozpędzić media publiczne, ale jego koledzy mają wprawę. Już raz to zrobili - po katastrofie smoleńskiej. Może ich o to zapytać.
