Dr Wojciech Suseł: Spotkałem ludzi, którzy przeczuli własną śmierć

Łukasz Winczura
Dr Wojciech Suseł jest anestezjologiem. Pracuje na OIOM-ie w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie
Dr Wojciech Suseł jest anestezjologiem. Pracuje na OIOM-ie w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie Artur Gawle
Nie spotkałem człowieka, który nie bałby się śmierci. Gdyby ktoś tak powiedział, za nic bym mu w to nie uwierzył. Rozmowa z dr Wojciech Susełem.

Panie doktorze, czy człowiek jest w stanie przeczuć własną śmierć?

Tak. Czasami pacjenci przeczuwają, że nadchodzi koniec. Mimo że aparatura pokazuje co innego. Pamiętam z własnej praktyki, że pacjent, który lada dzień miał opuszczać nasz oddział intensywnej terapii, poprosił do siebie lekarza dyżurnego. Powiedział, że chce się z nim pożegnać, bo czuje, że będzie umierał. I tak się też stało.

A jak ludzie zachowują się w takiej sytuacji? Ogarnia ich paniczny strach, płaczą, zamykają się w sobie?

Nie. Bywa właśnie odwrotnie. Ci pacjenci są spokojni, zrównoważeni. Nie są w jakimś stanie nieświadomości. Robią to w pełni poczytalnie. Ale, oczywiście, nie są to częste przypadki.

A czy należy przygotowywać człowieka na śmierć? Mówić mu: Słuchaj, według rokowań medycznych, zostały ci trzy miesiące życia…

Nie. Nie powinno się pacjentowi mówić, że zostało mu na przykład 90 dni życia. Bo część pacjentów przeżywa rok, część dwa miesiące, a tak naprawdę my wiemy tylko o średniej. Nie wiemy, ile ten pacjent rzeczywiście przeżyje. Natomiast jeśli wypowiemy tę sentencję, że zostało mu trzy miesiąca życia, to on po tym czasie może mieć tak zwany efekt voo doo.

Co to znaczy?

Że po tych umownych trzech miesiącach pacjent może doznać nagłego skurczu naczyń wieńcowych, co prowadzi do zawału mięśnia sercowego. I wtedy rzeczywiście może umrzeć.

No, w istocie pan go pogrzebie.

Dlatego nie powinno się podawać pacjentowi tak skonkretyzowanych informacji. Jeśli już, należy o tych sprawach mówić ogólnie.

Ludzie generalnie boją się śmierci?

Tak, ale wydaje mi się, że z biegiem życia się z nią oswajają. Bo zdajemy sobie sprawę z tego, że do każdego z nas ona przyjdzie.

Oswajanie oswajaniem. Ale gdy już nadchodzi sam moment śmierci, nikt nie chce umierać sam. Chcemy być trzymani za rękę w chwili, gdy przechodzimy na drugą stronę?

To prawda. Dlatego zawsze proszę rodzinę, żeby w takich wypadkach starała się przyjechać do szpitala. Nie sugeruję im, co mają robić. Proszę też bliskich, by wiedząc o agonalnym stanie swojego bliskiego, nie wysyłali go do szpitala, tylko żeby wszystko odbyło się w domu. To naprawdę bardzo ważne.

Tylko nie każdy jest w stanie udźwignąć świadomość, że umiera babcia, mama czy brat. To pogrąża psychicznie.

Tak, oczywiście. Dlatego też rozumiem te rodziny, które nie wytrzymują psychicznie stresu przebywania z osobą, która ma wkrótce umrzeć. I nie mam tym osobom za złe, że wysyłają pacjenta do szpitala, że wzywają pogotowie. Ale tu jest duża rola lekarzy, by umieli przygotować rodzinę na tę tragiczną sytuację. Niestety, mam wrażenie, że brakuje dialogu między lekarzami prowadzącymi a rodzinami w tej sprawie.

Jakie są objawy nadchodzącej śmierci?

Przeróżne, w zależności od schorzenia. Najczęściej w trakcie chorób nowotworowych objawia się to powolnym wygaszaniem organizmu. Często jest to spowolnienie przytomności, spowolnienie procesów neurologicznych, aż do utraty świadomości. Ale może też to przebiegać dramatycznie - z dusznością, z dużym niepokojem. Wtedy taki stres w domu jest naprawdę olbrzymi.

A zna pan takich, którzy twierdzą, że śmierć im niestraszna?

Nie spotkałem się z kimś takim. Dla mnie takie oznajmienie nie byłoby do końca szczere. Bo każdy ma jakieś obawy. Byłaby to pseudoodwaga, nie byłoby to normalne.

Dlaczego ciało po śmierci leży dwie godziny i czeka na zabranie do kostnicy?

Umieranie jest procesem długotrwałym i rozłożonym w czasie. Nie każda komórka, nie każda tkanka umiera w tym samym czasie. Mówimy o śmierci biologicznej, kiedy ustaje praca wszystkich organów. Można również mówić o śmierci osobniczej, kiedy dojdzie do zatrzymania akcji serca i uznajemy, że doszło do trwałego ustania jego pracy. Jest jeszcze prawnie możliwe orzeczenie śmierci mózgu. Dziesięć lat temu była to śmierć pnia mózgu, natomiast teraz mówimy o śmierci mózgu. I w tym przypadku dochodzi do zebrania komisji, stwierdzenia pewnych faktów, wykonania serii badań.

Ale niektórzy wracają do świata żywych. Mówi się o „życiu po życiu”, o przeżyciu śmierci klinicznej, o zapadnięciu w letarg.

Są rzeczywiście takie opowieści pacjentów, którzy byli w stanie tak zwanej „śmierci klinicznej”.

Tak zwanej?

Tak, bo ja to identyfikuję, że byli oni w stanie zatrzymania krążenia. U pacjenta, u którego dochodzi do zatrzymania krążenia, zespół resuscytacyjny powinien podjąć akcję reanimacyjną.

Masaż serca?

Tak, ucisk na klatkę piersiową, wentylowanie płuc. Wówczas mówimy, że jest to pacjent, który jeszcze nie podjął czynności hemodynamicznych serca, czyli akcja serca nie wróciła. Mówimy naszym slangiem, że jest on w stanie śmierci klinicznej. I po akcji, kiedy pacjenci wracają, czasem opowiadają różne rzeczy, że coś tam widzieli, że było jakieś mityczne światło w tunelu.

Słychać sceptycyzm w pańskim głosie.

Nie, dlaczego? Fakt jest taki, że w momencie utraty przytomności czy też odcięcia dopływu tlenu do mózgu, odczuwane są przypadki różnych wizji. Są to najczęściej procesy halucynacji z powodu niedotlenienia.

A co z osobami, które obudziły się w kostnicy? Były przecież takie wypadki.

Takie problemy zdarzają się u pacjentów będących na przykład w hipotermii, gdy akcja serca jest bardzo wolna. Wówczas można się pomylić. Ktoś nie wyczuł tętna w tętnicy szyjnej, były pewne oznaki zgonu i doszło do nieprawidłowego stwierdzenia śmierci osobniczej.

Człowiek, który powrócił, zachowuje się później jakoś inaczej?

To zależy przede wszystkim od przyczyny. Proszę mieć na uwadze, że u pacjentów, u których doszło do wstrząsu i obniżonej dostawy tlenu do mózgu czy też u pacjentów po urazach czaszkowo-mózgowych, mogą wystąpić trwałe zmiany w mózgu. One mogą się manifestować zmianą zachowania, dyskretnymi objawami neurologicznymi, na przykład ktoś czegoś nie lubił w przeszłości, teraz zaś lubi i odwrotnie.

W relacjach o śmierciach klinicznych wielu ludzi twierdzi, że doznało objawienia religijnego. Mówią, że poczuli jakby dotknięcie Boga.

Nie dziwi mnie to. Ludzie generalnie reagują różnie na stres związany z zagrożeniem życia i zdrowia. To jest tak duże przeżycie, że albo pacjent idzie w stronę głębokiej wiary...

...albo - przeciwnie - może kogoś obarczać winą za swoje cierpienie.

Też. I wtedy odwraca się. Ale dobrze jest wówczas mieć do kogo się zwrócić. Głęboka wiara pomaga pacjentom w przejściu takich trudnych momentów. Zresztą w szpitalach, gdzie dba się o religijność, gdzie są święte obrazy, widać większy zwrot ku temu, co ponadzmysłowe.

Czy pan myśli o swoje śmierci?

Na pewno nie przechodzę obok tej sprawy obojętnie. Stykam się ze śmiercią dość często. Na pewno częściej niż przeciętny człowiek. Czy boję się? Jak każdy. Obsesyjne myślenie o śmierci jednak mi nie towarzyszy. Czuję się dobrze, mam dla kogo żyć…

Panie doktorze, co jest „po drugiej stronie”?

Nie wiem. Jestem człowiekiem, który cały czas poszukuje...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dr Wojciech Suseł: Spotkałem ludzi, którzy przeczuli własną śmierć - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl