Dramat na warszawskiej Pradze. Kiedy policjant musi strzelać...

Dorota Kowalska
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
To są często ułamki sekund. Trzeba podjąć decyzję o oddaniu strzału. W obronie siebie, innych, w dobrej sprawie. Dla zwykłego policjanta to ogromny stres, bo każdy z nich ma świadomość odpowiedzialności i procedur. Tego, co będzie potem. Niestety, czasami dochodzi do tragicznych w skutkach wypadków, jak ten w ubiegłą sobotę na warszawskiej Pradze

Spis treści

Sobota, wczesne popołudnie. W kamienicy przy ul. Inżynierskiej na warszawskiej Pradze-Północ znowu słychać odgłosy awantury. To narkotykowe zagłębie: dilerzy, narkomani - „warszawski trójkąt bermudzki”, jak mówią niektórzy.

Miejscowi doskonale wiedzą, skąd pochodzą krzyki. Nieraz skarżyli się policji na agresywnego sąsiada. Tym razem biega po ulicy z maczetą (potem mówiono, że był to duży nóż). Naćpany albo pijany - wyrokują. Na miejscu pojawia się patrol. Prosi o wsparcie. Na Pragę-Północ jedzie dwoje doświadczonych funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego, są „po cywilnemu”. Wchodzą do budynku, by obezwładnić szaleńca. W pewnym momencie jeden z nich wybiega na zewnątrz. Pada strzał. Strzela policjant w mundurze.


− Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, mężczyzna zaczął uciekać. Policjanci po krótkim pościgu dogonili go i obezwładnili. Podczas tej interwencji policjant użył broni służbowej, na skutek czego nasz kolega został ranny, przewieziony do szpitala, a później dowiedzieliśmy się o jego śmierci − relacjonuje mł. insp. Robert Szumiata, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.


Dodaje, że wszystko trzeba dokładnie ustalić, zbadać, a potem wyciągać wnioski.

Media tuż po tragedii piszą tak: jednym z uczestników interwencji był funkcjonariusz wydziału prewencji, młody jeszcze - służbę pełnił od ponad roku. Miał zabezpieczać budynek. To on oddał strzał.

Tyle krótka rekonstrukcja wydarzeń. Teraz czas na policyjną robotę. Zaczęły się przesłuchania świadków. Także policjanta, który strzelał.

Do sprawy odnieśli się politycy. „Troszczą się codziennie o nasze bezpieczeństwo, często narażając własne. Działają pod gigantyczną presją. Śmierć policjanta na warszawskiej Pradze to ogromna tragedia. Dla wszystkich. Składam najszczersze kondolencje rodzinie i bliskim” − napisał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

O tragedii z komendantem głównym policji Markiem Boroniem rozmawiał minister Tomasz Siemoniak. - Okoliczności tragicznej śmierci policjanta bada specjalna policyjno-prokuratorska grupa. Apeluję, aby do zakończenia pracy ekspertów powstrzymać się od wszelkich spekulacji, ferowania ocen i przedwczesnych wyroków - mówi rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.

Sprawa jest jednak szokująca. Policjant zabił policjanta. „Nie jestem sędzią, nie ja wydam wyrok, ale tak po ludzku wam powiem, że za śmierć policjanta odpowiada nie jego interweniujący kolega, tylko bandzior z maczetą” - napisał Donald Tusk na platformie X.

Policjant, który zginął



Prokuratorzy przeanalizowali nagrania z kamery, którą mieli na sobie policjanci, i filmy z telefonu komórkowego. Przesłuchali świadków.

- Prokuratura wszczęła śledztwo w związku ze śmiertelnym postrzeleniem policjanta - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prokurator Norbert Woliński. Funkcjonariusz, który użył broni palnej w czasie interwencji, został przesłuchany w charakterze podejrzanego.

Usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień oraz spowodowanie ciężkich obrażeń skutkujących śmiercią. Nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet dożywotnie więzienie. Prokurator wnioskował o tymczasowy areszt dla Bartosza Z., bo to on oddał strzał, po którym zginął kolega. We wtorek sąd ten wniosek odrzucił.

- Sąd zastosował natomiast szereg środków wolnościowych w postaci dozoru policji w wymiarze pięć razy w tygodniu z obowiązkiem stawiania się na właściwą komendę, zakazu zbliżania się do świadków przesłuchanych w tej sprawie, szczególnie bezpośrednich świadków zdarzenia, oraz zakazu zbliżania się na odległość mniejszą niż 500 metrów do miejsca, w którym doszło do feralnej interwencji - tłumaczył prokurator. Zastosowano również poręczenie majątkowe w kwocie 50 tys. zł.

35-letni Mateusz - ten, który zginął - był doświadczonym policjantem. Od 2016 roku pracował w Wydziale Wywiadowczo--Patrolowym Komisariatu Policji Warszawa Targówek. Mąż, ojciec dwójki dzieci. Razem z rodziną mieszkał na warszawskiej Białołęce. Ciepły, uśmiechnięty, świetny glina.

- Kochał swoje dzieci. Niemal codziennie wychodził z nimi na plac zabaw. Zawsze się nimi opiekował. Żonę kochał na zabój. Rodzina wzór - opowiadali sąsiedzi rodziny w rozmowie z Wirtualna Polską. - To straszne, co go spotkało. Uwielbiał swoją pracę, ale w prywatnych relacjach nie mówił o niej zbyt dużo. Widać, że była to jego pasja, ale nigdy nie wykorzystywał swojej pozycji. Zawsze był chętny do pomocy, uśmiechnięty, bez „kija”, z każdym potrafił rozmawiać - dodawali.

Maria, żona mężczyzny, zamieściła wzruszający wpis w mediach społecznościowych.

„Świat zabrał mi cię zbyt wcześnie... Została tęsknota i ból... Opiekuj się nami z góry... Kochamy cię” - tylko i aż tyle.

W niedzielę, dzień po tragedii, warszawscy policjanci spot-kali się na ulicy Inżynierskiej. Stali w milczeniu w miejscu, w którym zginął ich kolega. Nie zostawią rodziny Mateusza bez wsparcia. Urządzili zbiórkę dla jego najbliższych.

Policjant, który strzelał

Bartosz Z. - ten, który strzelał - też przeżywa dramat. W mediach pojawiły się informacje, że żółtodziób, że pierwszy dzień na służbie i że w policji brakuje ludzi, dlatego wysłali stażystę na, bądź co bądź, poważną interwencję.

Rzeczniczka prasowa komendanta głównego policji insp. Katarzyna Nowak tłumaczyła, że Bartosz Z. ukończył niezbędne szkolenie i zdał egzaminy.

Z ustaleń reportera TVN24.pl Roberta Zielińskiego wynika, że pełnił służbę głównie w mniejszych miejscowościach na terenie Mazowsza pod nadzorem starszych stażem funkcjonariuszy.

Zieliński dotarł do opinii przełożonych o młodym policjancie. - Dał się poznać jako funkcjonariusz zaangażowany, sumienny, ambitny i zdyscyplinowany. (...) Jego wyniki osiągane na tle pozostałych pozwalały sądzić, że jest funkcjonariuszem rokującym na dalszy rozwój - ocenili.

Medialne newsy zdementował także na antenie Polsat News były komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.

- Policjant, który nieszczęśliwie postrzelił kolegę, nie był na pierwszej akcji. On miał za sobą ponad 70 interwencji - tłumaczył Piotr Caliński.

Warszawscy policjanci zamieścili na stronie Komendy Stołecznej obszerne oświadczenie.

„Przeszedł przeszkolenie podstawowe, a po jego zakończeniu rozpoczął służbę w jednostce terenowej, gdzie odbył ponad 70 służb. Do policji został przyjęty blisko 1,5 roku temu i od tej pory służył społeczeństwu, stojąc na straży jego bezpieczeństwa w jednym szeregu z innymi policjantami” - napisali w komunikacie.

Dalej jest o tym, że zostali wezwani do uzbrojonego w maczetę mężczyzny, stwarzającego realne zagrożenie dla siebie i innych. Reakcja musiała być szybka, zdecydowana i taka właśnie była.

„Pomimo tragedii, do której doszło w czasie interwencji, i konieczności skupienia się na udzieleniu pomocy naszemu Policjantowi, początkowy cel działania został osiągnięty. Niebezpieczny mężczyzna został obezwładniony i zatrzymany” - zwrócili uwagę policjanci.

Podkreślili, że każdej doby przeprowadzają blisko 2 tys. interwencji, każda z nich jest inna. I to nie jest tak, jak twierdzą, że w Komendzie Stołecznej brakuje ludzi.



„W tym roku szeregi policji zasiliła największa liczba kandydatów w odniesieniu do poprzednich lat - to ponad 5 tysięcy osób. W KSP w porównaniu do roku ubiegłego o ponad 40 proc. wzrosła liczba podań złożona przez kandydatów o przyjęcie w szeregi policji. Kładziony jest także duży nacisk na szkolenia policjantów, o czym świadczy między innymi decyzja komendanta głównego policji o otwarciu 15 września tego roku Ośrodka Szkolenia Policji w Warszawie z siedzibą w Piasecznie” - piszą.

Stres i odpowiedzialność funkcjonariuszy




Sytuacje, w których policjant może użyć broni, są ściśle określone ustawą z dnia 24 maja 2013 roku o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej (DzU z 2019 r. poz. 2418). Zgodnie z jej art. 11 policjant może oddać strzał chociażby do „odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby”, czy po to, by „przeciwdziałać czynnościom zmierzającym bezpośrednio do zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby.”.

Według art. 7 ust.3. o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej „środków przymusu bezpośredniego używa się lub wykorzystuje się je z zachowaniem szczególnej ostrożności, uwzględniając ich właściwości, które mogą stanowić zagrożenie życia lub zdrowia uprawnionego lub innej osoby”.

To prawda - każdy zdaje sobie sprawę, czym może skończyć się strzał oddany w kierunku drugiego człowieka, ale policjanci strzelają, bo często zmusza ich do tego sytuacja, a oni po prostu wykonują swoją robotę. W miejscowości Prandocin pod Krakowem mundurowi oddali strzały do uciekających włamywaczy; jeden został ranny w okolicę biodra, przeżył. W Legnicy policjanci z wydziału kryminalnego rozpracowywali gang złodziei. Dostali informacje, że dwóch z nich - 33-latek oraz 37-latek - siedzą „na mieście” w zaparkowanym mercedesie. Kiedy podjechali do samochodu, ten ruszył w ich stronę. Oddali strzały ostrzegawcze. Nic, złodzieje uciekali dalej. Pozbyli się mercedesa i przesiedli się do skradzionego fiata ducato. Namierzyli ich policjanci z jeleniogórskiej drogówki. Złodzieje nie zamierzali się poddawać, potrącili jednego z funkcjonariuszy. Ci postanowili strzelać w opony fiata. Przestępcy zaczęli uciekać pieszo. Mundurowi zdołali ich dogonić. Sceny jak z gangsterskiego filmu.

Takie sytuacje moglibyśmy mnożyć. Policjanci podejmują tysiące interwencji, czasami sięgają po broń. Z danych KGP wynika, że w 2020 roku funkcjonariusze dziesięć razy użyli broni palnej, w 2021 roku dwadzieścia jeden razy, w 2022 roku osiemnaście razy, w 2023 roku trzynaście w 2024 roku było jedenaście takich przypadków. A każda taka sytuacja to skok adrenaliny, potworne napięcie.

- Każda interwencja, w ogóle sytuacja niebezpieczna powoduje stres. Użycie broni to stres potężny, dlatego z policjantami po takich sytuacjach pracują psychologowie. Ten stres może się zresztą utrzymywać jeszcze długo po zdarzeniu - mówi gen. Adam Rapacki, były policjant, twórca Centralnego Biura Śledczego. Pewnie trochę inaczej jest w przypadku funkcjonariuszy z jednostek specjalnych, cały czas działających w sytuacjach ekstremalnie trudnych, biorących udział w przeróżnych akcjach i szkoleniach.

Policjant, od ponad 26 lat w służbie: Znam kolegów, którzy wydobyli broń, ale strzelać nie musieli. Dopóki palec nie dotknie spustu, w głowie jest blokada, myśl: „Nie będę strzelał”. Każdy ma świadomość, jaka to siła rażenia. Tyle że zdarzają się sytuacje dynamiczne, czasami człowiek ma sekundy, żeby podjąć decyzję o strzale, a potem przez lata pytają go, czy nie mógł postąpić inaczej”.

Policjanci nawet bardziej niż użycia broni obawiają się wdrażanych potem procedur.

Nawet nie samych procedur, co czasu ich trwania. Bywa, że takie sprawy ciągną się latami. Weźmy głośną historię z Konina.

W listopadzie 2019 roku patrol policji interweniował, widząc podejrzanie - w ocenie policjantów - zachowujących się młodych ludzi. Kiedy jeden z nich podczas próby wylegitymowania zaczął uciekać, policjant Sławomir L. ruszył za nim w pościg. Trzymał w ręce odbezpieczony i przeładowany pistolet. Podczas próby zatrzymania śmiertelnie postrzelił 21-letniego Adama Czerniejewskiego.

W lutym 2024 r. Sąd Okręgowy w Kaliszu skazał policjanta nieprawomocnym wyrokiem na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień i nieumyślne spowodowanie śmierci mężczyzny. Orzekł też wobec oskarżonego zakaz pracy w policji na sześć lat i zobowiązał do zapłaty 50 tys. zł nawiązki na rzecz ojca zastrzelonego 21-latka.

Wyrok zaskarżyli oskarżyciele i obrońcy oskarżonego Sławomira L. Podczas procesu odwoławczego przed łódzkim Sądem Apelacyjnym oskarżony Sławomir L. pierwszy raz złożył obszerne wyjaśnienia. Opisał, że do strzału miało dojść przypadkowo podczas próby zatrzymania uciekającego, w trakcie szarpaniny.

W listopadzie tego roku Sąd Apelacyjny w Łodzi uchylił wyrok sądu w Kaliszu. Uznał, że naruszył on przysługujące oskarżonemu Sławomirowi L. prawo do obrony i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Sędziowie wskazał, że biegli z Poznania i Łodzi uznali, iż bezpośrednią przyczyną zgonu 21-latka z Konina była zadana z przodu rana postrzałowa klatki piersiowej. Dwie kolejne ekspertyzy - balistyczna i medyczna - wskazywały, że strzał padł od tyłu.

Należy więc przeprowadzić konfrontację biegłych, bo w kluczowych kwestiach ich opinie były przecież sprzeczne - zasugerował Sąd Apelacyjny w Łodzi.

I co? Nie chodzi o rozstrzyganie winy, tylko o to, że proces policjanta trwa już pięć lat i właśnie zacznie się od nowa.

Policjanci uczą się strzelać, nie zabijać



Psychologowie nie mają wątpliwości: oddanie strzału do drugiego człowieka to potworny stres i ekstremalnie trudna decyzja. - Od 1999 roku w naszej policji wzorem innych policji wprowadzona jest obligatoryjność powiadamiania psychologa o tego rodzaju sytuacji. Psycholog pojawia się na miejscu zdarzenia i później pracuje z policjantem, który użył broni, wobec którego użyto broni, jeżeli oczywiście nie jest ranny, i z osobami, które były na miejscu zdarzenia, czyli ze wszystkimi - mówiła mi swego czasu Małgorzata Chmielewska, młodszy inspektor w stanie spoczynku, psycholog, negocjator, naczelnik wydziału psychologów policyjnych.

I tłumaczyła, że szok jest normalną reakcją na nienormalną sytuację. A nie jest normalna sytuacja, kiedy ginie człowiek czy ktoś do nas strzela.

- Miałam dużo kontaktów z policjantami i nie zauważyłam, żeby bali się sięgać po broń. Inna rzecz, że policjant ma na podjęcie decyzji o użyciu broni kilka sekund. Przestępca nie zastanawia się, czy tej broni używa zgodnie z prawem, czy nie: po prostu strzela. Policjanci są uczeni strzelać, ale nie są uczeni zabijać - tłumaczyła mi Małgorzata Chmielewska.

Oczywiście policjant winien wyrządzić jak najmniejszą krzywdę przestępcy, tyle tylko, że w tym ułamku sekundy nie zawsze jest w stanie ocenić całość sytuacji. Tym bardziej że często stawką jest także własne życie.

17 sierpnia 2002 roku olsztyński policjant Marek Cekała interweniował w podczas awantury w jednym z mieszkań. Kiedy zauważył uciekających mężczyzn, ruszył za nimi w pościg. Jeden z bandytów oddał w jego kierunku strzał - pocisk trafił Cekałę w okolicę serca. Policjant zginął.

Michał Kędzierski zginął 4 maja 2021 roku. Legitymował Radosława Ś., który w przebraniu policjanta próbował kontrolować kierowców przy jednej z ulic w Raciborzu. Bandyta wyciągnął broń, oddał w kierunku Kędzierskiego co najmniej dwa strzały. Policjant nie przeżył.

W Będzinie zginął 23-letni funkcjonariusz Grzegorz Załoga. Jeden z miejscowych rozrabiaków, Grzegorz S., pił z kolegami od rana. Kiedy wieczorem wracali z baru do domów, Grzegorz S. wpadł w złość, bo psy w pobliskim gospodarstwie zbyt głośno ujadały. Zadzwonił do drzwi domu, właściciel otworzył i został skatowany. Wezwał policję. Gdy mundurowi chcieli wylegitymować podejrzanych, ci zaczęli uciekać. Sierżant Załoga ścigał Grzegorza S. Było ciemno, zupełny mrok. Krzyknął: „Stój, policja!”. A potem strzelił. Grzegorz S. też miał pistolet, ale, jak wyjaśniał podczas procesu, w nikogo nie celował. Sylwetki policjanta nie widział. Wystrzelił trzy pociski, jeden był śmiertelny...

Jak wyglądają szkolenia policjantów



Oczywiście, zawsze pojawia się pytanie o braki kadrowe w policji czy o kwestię szkoleń. Ich zawsze mogłoby być więcej.

Jak poinformowano nas w Komendzie Głównej Policji, kwestie związane z wyszkoleniem strzeleckim policjantów w czynnej służbie reguluje artykuł 61b ustawy o policji.

„Policjant jest zobowiązany nabywać i utrzymywać poziom umiejętności posługiwania się bronią palną zapewniający wykonywanie przez niego zadań służbowych, w szczególności przez udział w zajęciach i sprawdzianach z wyszkolenia strzeleckiego policjantów” - napisano w odpowiedzi na nasze pytania.

Każdy policjant przechodzi szkolenie podstawowe. Potem policjanci szkolą się w ramach szkoleń zawodowych centralnych i zajęć z doskonalenia zawodowego lokalnego, realizowanych przez każdą jednostkę policji w kraju. W ramach doskonalenia zawodowego lokalnego mają obowiązek przystąpienia do co najmniej dwóch strzelań z broni palnej krótkiej w I, II i III kwartale danego roku, z których jedno odbywa się w warunkach ograniczonej widoczności lub w warunkach nocnych.

Pozytywna ocena ze wszystkich strzelań jest warunkiem dopuszczenia do sprawdzianu, który polega m.in. na sprawdzeniu wiedzy i umiejętności z rozkładania i składania broni palnej, usuwania zacięć oraz na zaliczeniu dodatkowego strzelania będącego sprawdzianem. Ponadto, jak poinformowała nas KGP, policjanci realizują strzelania z broni palnej innej niż broń krótka - to może być pistolet maszynowy, karabinek automatyczny czy strzelba. Wszystko zależy od charakteru wykonywanych przez nich zadań. W tym wypadku jest podobnie jak z bronią krótką: co najmniej dwa strzelania w każdym półroczu danego roku, potem sprawdzian. „Wyszkole-nie strzeleckie prowadzi się z uwzględnieniem przykładów z interwencji policyjnych z użyciem lub wykorzystaniem broni palnej. Dopuszcza się również prowadzenie treningu bezstrzałowego, zajęć z wykorzystaniem amunicji barwiącej lub symulacyjnych trenażerów elektronicznych i elektromechanicznych. Należy zaznaczyć, iż umiejętności te policjanci nabywają również w ramach treningu indywidualnego” - czytamy.

Policjanci biorą też udział w symulacjach trudnych sytuacji - mają wykształcić u nich odpowiednie zachowania i reakcje. Przeprowadza się je w formie treningu bezstrzałowego z wykorzystaniem chociażby broni szkolnej, zestawów treningowych z amunicją barwiącą lub innych systemów treningowych.

Może to jednak za mało? - Szkolenia policjantów ze strzelania to spory problem. Jest ich za mało, ale też za mało mamy w Polsce strzelnic. Takie szkolenia powinny odbywać się znacznie częściej, także w warunkach realistycznych, bardziej dynamicznych, Powinno się choćby ćwiczyć wejścia do różnego rodzaju pomieszczeń - uważa generał Adam Rapacki.

Poza tym wszystkim policjant jest tylko człowiekiem. Może popełnić błąd, podjąć złą decyzję. Tym świetnie wyszkolonym, doświadczonym błędy zdarzają się rzadziej. W tym wypadku to jednak niesłychanie ważne, bo często na szali leży ludzkie życie.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jan
Czemu nie mają dwóch piatoletów, jeden na normalne pociski, drugi na gumy?
H
Hecny chyży
Dziecinada
T
To Ja
Ósma rano

Ptaszek śpiewa

Cała Wawa jeszcze ziewa

Mgła za oknem

Wiater wieje

Lecz w budynku coś się dzieje

Wchodzi nagle niespodzianie

Gość, co chyba niósł śniadanie

I spokojnym pewnym krokiem

Korytarzem idzie bokiem

Wszak nie mieści się on w całym

Co on niesie? Nie widziałem.

Prokurator mi nie wierzy,

Lecz wyrzutnia w x...a mierzy

Minał szybko sekretariat

Myślę sobie, q... wariat

Albo wielkie ma on plecy

Wszak granatnik wniósł dla hecy

Nagle śmiechy, nagle chichy

I rozmowy te ucichły

Nagle krzyki "Ja nie zrobię? "

To pokaże q... tobie "

Prokurator marszczy czolo

Mów człowieku bo wesoło

Się już robi i ja widzę

Że impreza w innej lidze.

No to mówię jaśnie panie

Jak to je.ło niesłychanie

Jak to w kibel wyje.ało

Wojna myślę to jest mało

Ziemia nagle mi zadrżała

Między nogi ukazała

Na dwa piętra wielka dziura

Na podłodze leży rura

Co jenerał nią celował

Jednak się nie patyczkował!

Naśmiewały się majory

Jarek leży chyba chory

I za uszy ręką łapie

Gościu drugi charczy chrapie

Japa w kiblu jak na wrota

Taka była ranna psota

Lecz jenerał wstaje przecie

Patrzy na mnie "x...a wiecie,

jakby pały was pytały

To prezentA wyje.ały"
b
bobas
Działanie umyślne

Polsat po wydarzeniach
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl