Epidemie chorób opisywane były już w Starym Testamencie. Jedną z dziesięciu plag egipskich były wrzo-dy. Dolegliwość spowodowana miała być pyłem, który unosił się nad całym krajem egipskim i sprawiał, że u człowieka i bydła pojawiły się owrzodzenia i pryszcze.
Historycy wyjaśniają, że taka epidemia mogła mieć faktycznie miejsce w dziejach ludzkości.
Dokładnie w czasach panowania faraona Ramzesa II, czyli w latach 1279-1213 r. p.n.e. Jedni historycy twierdzą, że epidemia była wynikiem globalnego ocieplenia i erupcji wulkanicznej.
Inni zaś podejrzewają, że mogła to być prawdopodobnie ospa, bo choroba rozprzestrzenia się szybko przy wielkiej liczbie moskitów i zalegających w ciepłym klimacie trupów padłych zwierząt.
Zaś dżuma, dur brzuszny albo wąglik były przyczyną plagi ateńskiej w 430 roku p.n.e., która zabiła jedną trzecią mieszkańców miasta.
Do dzisiaj nie wiemy na pewno, jaka śmiercionośna bakteria lub wirus to spowodowały.
Pierwsza pandemia dżumy nawiedziła Bizancjum i całą Europę w szóstym stuleciu naszej ery. To tzw. plaga Justyniana, która podobno na całym świecie zabiła 100 milionów osób.
Druga fala dżumy nawiedziła nasz kontynent w połowie XIV wieku.
- Czarna śmierć spowodowała śmierć jednej trzeciej mieszkańców Europy. Zebrała ogromne żniwo, porównywalne nawet ze skutkami II wojny światowej. Klasztory stały puste, miasta były wyludnione. Trzeba było na nowo odbudować Europę
- wyjaśnia dr Piotr Plisiecki z Katedry Historii Średniowiecznej KUL.
Chorobę przywieźli żeglarze i marynarze z portów południowej Europy.
- Dlatego najczęściej chorowali mieszkańcy miast położonych najbliżej centrów handlowych. Następnie dżuma szybko się rozprzestrzeniła po całej Europie wraz z kupcami wędrującymi. Trzeba przyznać, że Polska uchroniła się przed zarazą, bo nasz kraj nie był wtedy ważnym szlakiem handlowym. Jedynie na Śląsku było trochę przypadków czarnej śmierci - tłumaczy historyk.
Niektórzy twierdzą, że naszych przodków uratowały koty. W Europie Zachodniej masowo je zabijano jako zwierzęta nieczyste, a u nas mogły w spokoju polować na szczury, które roznosiły chorobę.
Średniowieczna Europa zmagała się z wieloma epidemiami.
- Zarazy w średniowieczu były kojarzone oczywiście z działaniem szatana. Sądzono, że choroby biorą się z powietrza, bo ludzie oddychali tym samym powietrzem i umierali. Uważali, że najlepszą metodą na to jest palenie ognisk na ulicach, we wsiach, żeby ten ogień płonąc oczyszczał powietrze. Innym sposobem było też po prostu opuszczenie miejsca epidemii i przeniesienie się na jakiś czas poza mury miasta, aż zaraza się skończy. Tak np. było z Górą Trzech Krzyży w Kazimierzu Dolnym dokąd schronili się mieszkańcy w czasie zarazy cholery na początku XVIII wieku
- mówi dr Plisiecki.
Przez cały XVI wiek Meksyk borykał się z różnymi epidemiami. Najazdy Europejczyków na terytorium Indian oznaczały również zetknięcie się z nowymi, nieznanymi chorobami, jak np. ospa, odra i tyfus.
Ospa prawdziwa ułatwiła również Europejczykom podbój Ameryki w XVIII wieku. Indianom specjalnie podrzucane były zarażone koce i chustki. Niestety i cała Europa zmagała się z ospą. Zmarło wtedy ok. 60 mln ludzi.
Kolejny wiek przyniósł pandemie cholery w zasadzie na całym świecie. Do zakażenia cholerą dochodziło poprzez skażoną żywność i wodę np. odchodami chorych osób. Nie bez powodu cholera nazywana jest chorobą biedy i brudu. Szacuje się, że w XIX wieku cholera pochłonęła kilkadziesiąt milionów ofiar.
Za największą znaną pandemię w dziejach świata uważa się słynną grypę hiszpankę na początku XX wieku.
- Epidemia grypy hiszpańskiej dosięgnęła Europę w 1917-1918 roku, ale też po I wojnie światowej. Ogarnęła miliony ludzi i zdziesiątkowała ludność w całej Europie. Jeńcy wojenni wracali ze wschodu do swoich ojczyzn, a organizmy po czterech latach wojny były bardzo wyczerpane i podatne na choroby, stąd śmiertelność hiszpanki była bardzo duża
- tłumaczy prof. Jan Lewandowski z Instytutu Historii UMCS.
I dodaje, że w czasie każdej wojny dochodziło do rozprzestrzeniania się różnych chorób.
- Związane jest to z pogorszeniem warunków bytu, brakiem higieny, osłabieniem organizmu, migracją i przemieszczaniem się wojsk i ludności cywilnej. Dlatego po wybuchu I wojny światowej rozszalały się epidemie chorób zakaźnych, chodzi przede wszystkim o tyfus. Np. Lubelszczyzna, zwłaszcza miasteczka zamieszkane przez społeczność żydowską, była nękana takimi epidemiami o dużej śmiertelności, szczególnie cierpiały dzieci. Dotyczy to np. Izbicy, Biłgoraja, ale też miasta żydowskiego w Lublinie - dodaje prof. Lewandowski.
Wojsko dziesiątkowały choroby weneryczne.
- Cała Europa się z tym borykała. Młodzi mężczyźni poddani ogromnym przeciążeniom psychicznym i oddaleni od rodzin, szukali tego rodzaju rozrywek. Sporo kobiet zajmowało się tym zawodowo. Do tego tak, jak w czasie każdej wojny, dochodziło do gwałtów - wyjaśnia historyk.
Choroby zakaźne nie odpuszczają również w czasach współczesnych. W ostatnich latach głośno było o epidemiach eboli w Afryce, wirusa HIV w latach 80. czy ptasiej grypy w XXI wieku.
Aktualnie mamy do czynienia z falą zachorowań na odrę na Ukrainie, w Rumunii, Włoszech i Grecji. Niektórzy nazywają to już epidemią.